Bez zadziora
17 kwietnia 2020, 11:08
Hak bez zadziora? Dla niektórych to nie pojęte. Przecież ryba może spaść podczas holu... A jednak! Wcale liczba spadów na bezzadziorach nie jest tragiczna. W niektórych krajach, na niektórych łowiskach, jest nakaz stosowania tylko i wyłącznie haków i kotwic bezzadziorowych. Ma to uchronić ryby przed niepotrzebnymi, nadmiernymi okaleczeniami. W Polsce tego typu przepisy, już od pewnego czasu, także są stosowane - póki co, tylko na łowiskach prywatnych, mających swój wewnętrzny regulamin.
Czy w wodach PZW warto łowić w ten sposób? Owszem warto - oczywiście nie zawsze i nie wszędzie.
Niektóre przynęty są wyposażone w naprawdę spore kotwice, o grubych trzonkach i grotach. Co z tego, że są ostre jak igła? Aby przebić się przez twardy pysk ryby (np. szczupak, sandacz, głowacica), nie wystarczy zacięcie z całej siły, sztywnym kijem, w zestawie z plecionką. Zwłaszcza, gdy wyczujemy branie, mając przynętę daleko od siebie. Aby przebić się przez „betonową szczękę” wielkiego zębacza lepiej mieć "bezzadziora". Grot o mniejszej średnicy ma większą szansę przedostać się przez tkankę kostną. Czysta biomechanika. Warto zatem stosować tego typu haki i kotwice, ale tylko w przypadku przynęt bardzo dużych. Z zakupem może być problem. Do Polski docierają tylko śladowe ilości produktów tego typu. W niektórych sklepach wędkarskich nawet nie wiedzą co to jest. Można jednak zabawić się w Mcgyvera i samemu zrobić „bezzadziora”. Zadziory w naszych hakach zgniatamy kombinerkami i gotowe. Jeśli się obawiacie spadów podczas holu - nie namawiam na przerabianie wszystkich dużych przynęt. Przeróbcie tylko w kilku. Efekt zacięcia, które by nie wyszło w przypadku istnienia zadziora, będzie zadowalający. A jak ryba spadnie podczas holu? Trudno! Z zadziorem może nie mielibyśmy okazji poholować okazu nawet przez chwilę.
Ja tak stuningowałem większość swoich "byczych" przynęt.
Dodaj komentarz