Catch & release, czyli "złów i...
17 kwietnia 2020, 11:16
Wypuszczanie złowionych ryb jest w wielu cywilizowanych krajach jedyną dopuszczalną formą postępowania ze złowionymi rybami. Nie znam przepisów dotyczących amatorskiego połowu ryb w tychże krajach i nie wiem dokładnie czy o wypuszczaniu stanowią przepisy, czy jedynie wartości moralne każdego wędkarza. Fakt faktem, że niektóre zagraniczne łowiska obfitują w ogromne ilości ryb, czego o naszych - polskich powiedzieć nie można. U nas, jeszcze nad wieloma wodami panują zasada "co na haku, to do wora". "Wędkarze" (cudzysłów celowy) uważają, że im się należy, bo jak oni nie wezmą, to wezmą kłusole. Bzdurnych wytłumaczeń zabierania ryb z łowiska słyszałem już wiele. Najczęściej łowiący zasłania się Regulaminem Amatorskiego Połowu Ryb. Twierdzi, że przecież "ryba ma wymiar, że limitu nie przekroczył..." itd. itp. Ba! Miałem sytuację, że kiedy wypuszczałem złowioną rybę, łowiący obok rzucał tekst: "Panie! Nie wypuszczaj pan, bo szkoda! Ja wezmę..." Nad niektórymi zachowaniami naprawdę ręce opadają. Narzeka się na zły stan łowisk, na małą ilość ryb, kłusownictwo, na niewielkie ilości zarybień... Czyli wszyscy szukają winy wszędzie, tylko nie u siebie samego. Ciąg dalszy takiej patologii będzie opłakany w skutkach. Już teraz z roku na rok widać mniejszą ilość ryb na wielu zbiornikach i rzekach. Jest owszem - grupa zapaleńców, którzy promują wypuszczanie złowionych ryb. I słusznie! Wędkarstwo to sport na łonie natury, albo - jak kto woli - zabawa. W żadnym wypadku nie może być sposobem na pozyskiwanie rybiego mięsa! Apeluję zatem do każdego wędkarza o wypuszczanie WSZYSTKICH złowionych ryb.
Dlaczego warto to robić? Jak dla mnie istnieje wiele powodów, przez które niektórzy zabierają ryby, ale jeszcze więcej jest argumentów za ich wypuszczaniem.
Zatem czemu niektórzy nie podarują żadnej rybie? Głównych powodów wyróżniam kilka.
Zapełnienie zamrażalnika mięsem i oszczędności finansowe. O ile jestem w ostateczności w stanie to zrozumieć, jeśli chodzi o biednego emeryta, czy rencistę, który ma na utrzymaniu kilkuosobową rodzinę, to nie rozumiem zupełnie wędkarzy łowiących drogaśnym sprzętem i przyjeżdżającymi nad wodą nowymi, terenowymi samochodami, które do tanich przecież nie należą... Powodem kolejnym są zwyczajne kompleksy. Tak, tak... To właśnie przez nie niektórzy muszą się pochwalić żonie, koledze, sądsiadowi, jaki to z niego nie jest "wielki myśliwy, wędkarz". To nasza narodowa słabość - lubimy się chwalić. Jak nie ma czym w życiu osobistym, zawodowym, to niech to będzie chociaż ryba. Dla niektórych to wystarczająca nobilitacja swojej własnej osoby w oczach innych. Na szczęście spotykam się nad wodą niekiedy z bardzo optymistycznymi sytuacjami. Dla niektórych zabranie ryby, to po prostu "obciach". Kiedyś byłem świadkiem, jak przyjechało nad wodę dwóch młodych spinningistów. Podeszli do mnie i do dwóch innych łowiących. Zapytali o wyniki. Jeden (mięsiarz) się "pochwalił" całą siatką okoni. Chłopaki w drwiący sposób skwitowali jego połów, że zabijanie takich ryb nie przystoi prawdziwemu mężczyźnie i nigdy by czegoś takiego nie zabrali. Facet zrobił minę jak Marian Krzaklewski po przegranych wyborach na prezydenta. Chłopaki połowili - jeden złowił ładnego bolenia, parę okoni i kleni, drugi, tylko klenie i okonie. Wszystkie wypuścili obserwując reakcję mięsiarza. Chwała im za to!
Dlaczego warto wypuszczać.
Pierwszym i najważniejszym argumentem jest fakt, o którym wspomniałem wyżej: mała ilość ryb w łowiskach. I zabieranie istot w nich żyjących, jak wiadomo, ten fakt pogarsza każdorazowo. Niekiedy - nie o jedną rybę, która została zabita, ale o wiele innych, które mogły się urodzić, gdyby owa sztuka wytarła się chociażby jeszcze jeden raz. Pomijam patologię jaką jest łowienie ryb w okresie tarła. Szukając przyczyn kiepskiego rybostanu wszędzie wokoło zacznijmy od siebie. Zróbmy rachunek sumienia i policzmy ile ryb zabraliśmy w trakcie sezonu! Warto było? Za rok będzie tam ich znacznie mniej. Nie tylko przez kłusoli, kormorany i sumy. Ale i przez nas. Dlatego jeśli chcemy dbać o nasze wody i nasze ryby, zacznijmy od siebie. Miejmy czyste sumienie.
Kolejnym argumentem za wypuszczeniem jest możliwość sfotografowania ryby (to dla tych, którzy lubią się chwalić). Aparat cyfrowy możemy zakupić na allegro już za kwotę do 30 zł. Nie musi być nowy i "superwypasiony". Ja w obawie przed utopieniem sprzętu korzystam z 3x pikselowej zabawki, którą kupiłem na giełdzie za 20 zł. Uwierzcie mi, że sprzęt daje radę. Po wyciągnięciu ryby z wody, szybka fotka i plum ją z powrotem w jej naturalne środowisko. Czyż fotografia ryby nie jest lepszym trofeum niż ususzony łeb? Jak dla mnie wypchane ryby to w dzisiejszych czasach totalne buractwo i zacofanie.
Zgłaszanie ryb medalowych. Czyli okazów. Po co to robić? Znowu leczenie kompleksów przed kolegami i chwalenie się notką w prasie wędkarskiej, może zdjęciem i krótkim sprawozdaniem połowu? Po co? Łowić się powinno dla siebie, a nie dla jakiegoś choro pojmowanego splendoru wokół własnej osoby. Czy sama fotka dla siebie i dla pokazania kolegom po kiju by nie wystarczyła? Do tego dodać tekst: "Oczywiście wypuściłem ją" i wszystko jasne. Zabijanie okazów jest idiotyczne z jeszcze jednego powodu: wielkie ryby mają lepszą genetykę. Wydają na świat większe i silniejsze potomstwo i w większej ilości (duża samica produkuje znacznie więcej ikry). Jeżeli będziemy wypuszczać okazy, możemy być pewni, że w naszym ekosystemie wielkich ryb nie zabraknie.
Kolejnym argumentem przemawiającym za wypuszczaniem jest możliwość złowienia tej samej ryby kilkakrotnie. Mieliście tak kiedyś? Jakaś charakterystyczna cecha danej ryby, dzięki której dało sięją poznać przy kolejnym złowieniu? Ja w odstępie dwóch lat złowiłem tego samego szczupaka. Miał na pysku mała narośl - jak nosorożec. Po tym go poznałem. Jednego roku miał 57 cm, złowiłem go w tym samym miejscu dwa lata później i mierzył 75 cm. Kto wie, czy jeszcze się z nim nie spotkam, kiedy będzie miał ponad metr? Gdybym go zabił po złowieniu, nie miałbym drugiej przygody z rybą i być może trzeciej, czy czwartej. A tak - kto wie? ;-)
"Personal bushido"
Czyli osobiste zasady moralne i honorowe jakie możemy mieć. Ryba jest naszym przeciwnikiem. Walczy z nami. Walczy o swoje życie będąc zaciętą. Więc z jej punktu widzenia walka ma zupełnie inny wymiar i toczy się o inną stawkę niż z naszego punktu widzenia. Z tego właśnie powodu powinniśmy ją szanować. Że walcząc z nami jest w znacznie gorszej sytuacji. Szanujmy ją jako przeciwnika i postąpmy z szacunkiem i honorowo - uwolnijmy rywala i dajmy szansę na rewanż w przyszłości. Może wtedy to on będzie górą.
Dodaj komentarz