Cormoran powergrip ul. 270 2-10g
27 kwietnia 2020, 21:08
Chciałem zrecenzować kijek, który jest ze mną już ładnych parę lat. Kupiłem go za naprawdę grube pieniądze jakoś w 1997r. Kijek uzbrojony jest w przelotki fuji, podobnie jak uchwyt (oryginalna produkcja japońska). Dzisiaj koszty samego osprzętu są warte tyle co niezły kij St. Croix, lub coś innego z wyższej półki. Nie to jest jednak główną siłą cormorana. Jego blank został wykonany z bardzo mocnego carbonu, a zgrzewany był w temperaturze ponad 1000 stopni Celsjusza. Dla porównania – we wspołcześnie produkowanych wędkach czynność ta odbywa się w temp. Około 300 stopni. Wpływ mają na to koszty nie tylko samego procesu i poddawania materiałów tak wysokim temperaturom, ale też sama jakość mat do produkcji blanków. Wpływa to znacząco na moc blanku, która w „starych” cormoranach jest naprawdę niebagatelna i przewyższa obecnie produkowane konstrukcje.
Dodatkowo blank jest wzmocniony specjalnym oplotem, który odpowiednio go usztywnia i wzmacnia. Czułość kija jest niesamowita, podobnie jak jego akcja. Pomimo że c.w. sugeruje małą moc, to jednak kij jest nadspodziewanie potężny jeśli chodzi o moc. Podejrzewam, że wyholowanie metrowego szczupaka na nim jest jak najbardziej realne. W sumie, to nie wyobrażam sobie złamanie go na rybie. Odporny jest także na uderzenia mechaniczne. Przedzieranie się z nim pomiędzy drzewami i krzakami nie pozostawia na nim żadnego śladu. Mój egzemplarz dorobił się zaledwie jednej ryski, ale nie na samym blanku, a na naklejce, która na nim się znajdowała. Największe ryby jakie wyciągnąłem nim to:
boleń 80 cm
sandacz 71 cm
kleń 56 cm
brzana 62 cm
pstrąg tęczowy 56
kilka szczupaków do 80 cm
okoń 43 cm
Przyznacie sami, że jak na ultralighta to nieźle? Skubnięcia przynęty przez małego garbuska jest bardzo łatwo wyczuwalne. Przez tą uniwersalność stał się moim kijem numer 1. Bywał ze mną (i nadal bywa) na rybach najczęściej spośród wszystkich moich spinningów. Jeździłem z nim na pstrągi, na jeziorowe okonie, szczupaki i sandacze i poddawałem go wielkorzecznej orce na Wiśle i Sanie. Przeszedł także chrzest „europejski” kiedy byłem w Niemczech i łowiłem w Renie. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć iż jeden z moich znajomych, który łowił do tej pory kijami z bardzo wysokiej półki (Loomisem, St. Croix i kijkami z pracowni), tak się zakochał w moim cormoranie, że zakupił identyczny (ale używany) na allegro za prawie 500 zł. Dzisiaj łowi głównie nim. Powergripami (opisywanym UL i innymi egzemplarzami z tej serii o większej mocy) łowiła niegdyś kadra Polski. Użytkownicy „starych cormoranów” mają do nich wielki sentyment, podobnie jak w przypadku starych kołowrotków marki ABU Garcia. Trociowcy i głowatkowcy używają równie chętnie starych carbo-starów i black-starów. Jeżeli jakiś kij można nazwać „niezniszczalnym,” to są to chyba właśnie cormorany z połowy lat 90-tych. Wiem, że to co napisałem brzmi jak „oda do cormorana,” ale obecnie produkowane kije – nawet te z wyższej półki, są od niego po prostu słabsze. A w cormoraniku uroku dodaje jeszcze ten styl – taki nieco retro. Zakończenie dolnika, brązowy uchwyt, przelotki, które są z prawdziwego węglika krzemu (SiC) – w porównaniu z „SiCami” w obecnych kijach z niskiej i średniej półki wyglądają jakby były stworzone z zupełnie innego materiału (lepszego). Polecanie zakupu raczej wydaje się nierealne ze względu na dostępność na rynku „chodzonych” egzemplarzy. Artykuł napisałem raczej jako ciekawostkę (bynajmniej nie po to by się chwalić, że mam super – sprzęt). Ale gdyby komuś z was się trafiła możliwość odkupienia w dobrym stanie z drugiej ręki za okazyjną cenę – to brać i w nogi! Obecnie produkowane spinningi cormorana to sprzęt raczej nisko półkowy.
Dodaj komentarz