Pierwszy rzut castingiem
17 kwietnia 2020, 11:33
Spinningujemy już wiele lat i nagle zaczynamy się zarażać chorobą pod tytułem "casting". Nie mamy wędki, ani multiplikatora, nie umiemy rzucać, nie ma nam kto pokazać. Samemu trudno się przekonać do tej metody. Wiem jak było ze mną samym. Słyszałem od wielu "doświadczonych wędkarzy", że jak spinninguje to się nie nauczę, że mam "złe nawyki" itd. Opowiadali bajki o tym, ze sami się nie mogli nauczyć przez rok czasu, że dawali sobie spokój, bo linka plątała się non-stop i zamiast odpoczywać na rybach, to tylko się denerwowali. Wytykali brak nauczyciela i instruktora, którego nie miałem. Jak więc zacząłem? Od internetu, gdzie dowiedziałem się wszystkiego - za wyjątkiem praktyki. Nie posiadam jeszcze wielkiej wiedzy z dziedziny castingu, ale wciąż poszerzam tą którą mam i staram się doskonalić w tej technice. Na podstawie swoich krótkich, jak dotąd, doświadczeń wysnułem już nawet kilka wniosków, które - być może przydadzą się początkującym.
Przede wszystkim są dwa sposoby na naukę rzucania. Sposób pierwszy, to wręcz "podręcznikowy", drugi sposób, to mój, ale nim się nie radze kierować, bo jest on autorski i dostosowany przeze mnie do moich zdolności manulanych i koordynacji ruchowej (którą uważam, że mam dobrą).
Przede wszystkim na początek polecam multiplikator niskoprofilowy! Z hamulcem magnetycznym, który reguluje się pokrętłem na obudowie.
Obsługa i ustawienia takiego multiplikatora są banalnie proste.
Po kolei:
Gwiazda - nią regulujemy tzw. hamulec walki - czyli amortyzowanie odjazdów zaciętej ryby. Krótko mowią - spełnia to samo zadanie, co hamulec w zwyczajnym kołowrotku o stałej szpuli.
Na obudowie po tej samej stronie, po której znajduje się korbka mamy także jeszcze jedno pokrętło. To odpowiada ono za regulację docisku szpuli.
Po drugiej stronie obudowy młynka mamy kolejne pokrętło - najczęściej ze skalą - umożliwia ono regulację hamulca magetycznego. Jeśli jest ustawione na pozycji 0 to można oddawać najdalsze rzuty, ale istnieje największe ryzyko powstania "brody". Jeśli jest ustawiony w okolicach maksymalnych wartości skali (np. 10) to rzuty są najkrótsze, ale ryzyko splatania najmniejsze. Nawińmy na młynek ŻYŁKĘ - może być jakas stara i zużyrta, nie będzie jej szkoda gdy się będzie plątac i trzeba będzie obcinać jej kolejne metry (szkoda czasu na rozsuplywanie).
Przechodzimy do oddania pierwszego rzutu.
Sposób 1
Na początek niech to będzie przynęta lotna, czyli wabik o sporym ciężarze i stawiający niewielkie opory w powietrzu. Waga - około 20g. może być wahadłówka, albo gumka, na jigu o takiej gramaturze. Chwytamy kij w taki sposób, by multik znajdował się pod naszym kciukiem. Zwalniamy blokadę szpuli (odpowiednik zdjęcia kabłąka w stałoszpulowcu) i przytrzymujemy szpule palcem. Kiedy ją puścimy nasz wiszący na kiju wabik będzie spadał w dół. I tutaj jest moment na regulację pokrętła docisku szpuli. Na początek ustawmy je tak, by wabik zssuwał się w dół bardzo powoli po odblokowaniu szpuli. Hamulec magnetyczny ustawmy na maxa - czyli na 10. Zwróćmy uwagę by wodzik kołowrotka ustawiony był na środku, zmniejszy to załamania linki w trakcie wyrzutu. Przynęta przed rzutem powinna dyndać w odległości 35-50cm od szczytówki. Nie starajmy się pobijać rekordu świata w długości rzutu. Broda murowana! Wybierzmy miejsce znajdujące się jakieś 15 metrów od nas - na pierwszy rzut wystarczy. Załadujmy kij odchylając go do tyłu i lekko machnijmy puszczając kciukiem szpulkę. Pamiętajmy, żeby kciuk cały czas trzymać "w pogotowiu" nad szpulką! Zanim przynęta wpadnie do wody - musimy ją tym właśnie kciukiem przytrzymać. Nie jest to trudne. Wystarczy ją tylko dotknąć. Plum! Udało się? To super. Teraz spróbujmy rzucić dalej - na 20 metrów. I świetnie. Po kilku rzutach dojdziemy do 35 metrów. To w zupełności wystarczy. Powoli możemy odkrecać magentyka i próbować rzucić coraz dalej. Ale wszystko ostrożnie, powoli i z wyczuciem. Kontrolujmy szpulkę kciukiem w czasie wyrzutu! Jak już dojdziemy na magnetyku do 0 i nie będą się pojawiały brody, to można przejść do odkręcania docisku szpuli - tak by przynęta spadała bezwładnie gdy będzie wisieć pod kijem. Na tym etapie sami kontrolujemy swoje rzuty - tylko kciukiem. I do tego trzeba zmierzać! Jak się nabierze wprawy, to rzuty mogą być naprawdę bardzo dalekie.
Sposób 2
Zupełnie odwrotny niż pierwszy. Ja na samym początku odkręciłem i magnetyka i docisk do oporu i rzucałem tak właśnie. Pierwsze rzuty były krótkie (bo miały takie być). Od początku starałem się, by to mój kciuk odpowiadał za kontrolę szpulki. Niekiedy panikowałem i dławiłem ją zbyt mocno, co kończyło się krótkimi rzutami. Ale w miarę szybko opanowałem tą sztukę, bez wielu bród.
Opowieści, że casting jest trudny i dlugo trwa sama nauka rzucania to mit! Rzucać można się nauczyć w przeciągu 10-30 minut. Ja nauczyłem już rzucać dwóch kolegów, którzy w tej materii byli zieloni. teraz - podobnie jak ja - stali się fanami castingu.
Dodaj komentarz