Dobór worma
16 kwietnia 2020, 16:13
Dobór worma
Wormy, chyba jak żadna inna sztuczna przynęta, imitują wiernie żywe stworzenia. Nie mam w tym momencie na myśli samych wormów w dosłownym znaczeniu. Chodzi mi o wszystkie ich rodzaje: jaszczurki, raki, klasyczne długie wormy, curl-tail (mocno kręcony ogon, najczęściej długi). Ich długość, kształt i kolorystyka w połączeniu z umiejętnością właściwego ich uzbrojenia i poprowadzenia w wodzie dają nieograniczone pole do popisu wędkarzowi, który może dostosować swą przynętę idealnie do warunków jakie zastał na łowisku. Kilka wskazówek:
Wielkie gumy z długimi, mocno pracującymi ogonami są doskonałe na duże ryby, w głębokiej, mocno trąconej wodzie. Poruszając się dają mocną falę hydroakustyczną. Paradoksalnie - Bywają też świetne w płytkiej i przejrzystej wodzie, gdzie większość wędkarzy łowi małymi przynętami, które rybom się już zwyczajnie „opatrzyły”
Podczas łowienia w gęstej roślinności, używać należy wormów, które słabo poruszają się w wodzie, albo wręcz nie robią tego wcale, za wyjątkiem zginania się.
Gdy ryby wegetują w miesiącach chłodnych, najlepiej podawać małe wormy, które należy wolno prowadzić. Dobrze jest zastosować wtedy boczny trok albo drop shot
W przejrzystej i płytkiej wodzie, niezłe są wormy przezroczyste z brokatem, perłowe, albo w kolorze dymu.
W wodzie brudnej i traconej najlepsze są fiolety, czerń i brąz
Dwukolorowe przynęty są wtedy skuteczniejsze, gdy bardziej dominujący kolor jest naturalny, a mniej dominujący jaskrawy
Wybierając kolor, zacznij od najłowniejszego dotychczas na Twoim łowisku, gdy to nie zadziała dopiero rozpocznij eksperymenty.
Jeśli chodzi o obciążenie wormów, to pamiętaj, że im lżejszy ciężarek i delikatniejsza linka, to worm będzie się prezentował w wodzie znacznie lepiej i bardziej prowokował będzie ryby. Łowienie na wormy wymaga finezji. Można na nie złowić naprawdę duże ryby, które z racji wieku i przejść w życiu, których już doznały z rąk wędkarzy, są do tego stopnia nieufne, że od wszelkich gum i woblerów będą się jedynie odsuwać, ani myśląc o atakowaniu ich. Pamiętaj, że worm to przynęta w Polsce nieznana nie tylko rybom, ale i wędkarzom, którzy myślą z kilkuletnim opóźnieniem w stosunku do ryb. Wyjątkiem są jedynie naprawdę dobrzy spinningiści, którzy zawsze pamiętają o tym, że nie można zostać w tyle za zmieniającymi się warunkami. Należy rozumieć że instynkt samozachowawczy i strach przed przynętą nie dotyczy jednej tylko ryby, której „skuto mordę” ale całego jej stada. Owszem – są stare, wypróbowane przynęty, na które ryby biorą, ale ilu tak naprawdę wędkarzy łowi dziś na wahadłówki? ;-) Drapieżniki, które się ich obawiały, już dawno zdechły ze starości albo zostały wypatroszone przez człowieka.
Technika prowadzenia worma
Bez względu na to jak uzbroimy naszego worma, proponuję technikę, której nie znajdziecie w żadnym opracowaniu. Do tego typu łowienia najlepsze się wydają zestawy castingowe z multiplikatorem. O wiele lepiej przenoszą one wszystko co dzieje się z przynętą, jej opad, pracę i sygnalizację brań, niż kołowrotki stałoszpulowe. Stoimy przodem mając kij przed sobą, uniesiony, tak by z rzutu bocznego na nas, wskazywał on godzinę dziesiątą. Linka jest przedłużeniem kija. Patrząc prosto mamy zatem przed sobą kij i linkę w jednej linii. Brania na worma są często od spodu i z boku jednocześnie. Tego możemy nie poczuć. Natomiast zobaczymy poruszenie się linki w bok, które natychmiast powinniśmy zaciąć. Wormy oprócz klasycznych główek jigowych możemy zbroić na sposoby, które opisywałem niedawno: Texas Rig, Carolina Rig i Florida Rig – tego typu rozwiązania powodują, że worm porusza się naturalniej.
Pamiętaj by prowadzić worma tak, by przypominał naturalny pokarm ryb!Świetny jest pomysł obławiania okolic nawisów drzew w wietrzną pogodę. Nasz worm wpadając do wody, wygląda jak jakaś larwa, która spadła z drzewa. Prawidłowo uzbrojony worm, który jest odpowiednio poprowadzony w wodzie, jest w stanie skusić każdego okonia, klenia, brzanę i ryby łososiowate, które takimi kąskami też nie gardzą. Biorąc pod uwagę fakt, że przynęty te średnio się przyjmują w polskim – konserwatywnym światku wędkarskim, myślę że mogę je polecić każdemu spinningiście, który nie ma na oczach przysłowiowych „klapek” i jest otwarty na nowe rozwiązania. Sam eksperymentuję z tymi przynętami już od kilku sezonów i niejednokrotnie zdarzało mi się, że była to jedyna recepta na złowienie ryby. Nie obawiajcie się długości tych przynęt, które mogą przekraczać nawet 20 cm. Bywa, że łowi się na nie czasami nawet niewielkie ryby. Chociaż wielu polskim spinningistom nie mieści się w głowie stosowanie przynęt większych niż 7 cm, a jak widzą worma, to głupio się uśmiechają, rzucając ciągle swoim „oklepanym” kopytem relaxa.
Dodaj komentarz