Gumy Cabelasa
19 kwietnia 2020, 11:37
Na allegro od jakiegoś czasu można spotkać się z zestawami sztucznych, gumowych przynęt, sygnowanymi marką „Cabelas”. Przeważnie sprzedawane są w kompletach, w woreczkach albo w „kubełkach”. Wymieszane są ze sobą wzorami, wielkościami i kolorami. Wbrew pozorom, nie reagują ze sobą i nie zmieniają barw „zarażając się” od innych, z którymi są razem zapakowane. Wyprodukowane są z bardzo miękkiej gumy i nasączone jakąś substancją oleistą, która ma powodować aby ryba po zaatakowaniu przynęty dłużej trzymała ją w pysku, zwiększając szanse wędkarza na skuteczne zacięcie. Nie wiem, czy to chwyt marketingowy, ale owa substancja powoduje że rzeczywiście – w dotyku gumki „Cabelasa” sprawiają wrażenie czegoś bardziej naturalnego niż inne gumowe przynęty znane z rodzimego rynku. Inna sprawa, że później ciężko jest domyć ręce po owej substancji. ;-) Nie wiem w jakim kraju są produkowane, ale to zapewne Azja albo USA (zresztą jaka to różnica? Poszczególne modele sprzedawane są także pod różnymi markami: Southern pro, Gary Yamamoto, Mister Twister, Strike King itd. Zatem jedna firma produkuje je dla wielu marek.
Przynęty różnią się wieloma elementami od typowych gumek, które napotkać możemy w naszych sklepach. Przede wszystkim różnice dotyczą ich wzorów. Tutaj nie ma prostego podziału: twister, ripper, kopyto.
Przynęty tubowe
Czasami ciężko je uzbroić, bo są puste w środku, a rodzimi importerzy oprócz importowania „gołych” haków jigowych i zalewania ich na okrągło w formach garażowymi sposobami. No cóż – na pełną kulturę w sprzedaży jigów musimy jeszcze poczekać, zaopatrując się w specjalistyczne kształty główek od importerów – amatorów, którzy od czasu do czasu wystawią na allegro coś ciekawego na w miarę dobrych hakach. Tuby Cabelasa są przeważnie dwukolorowe. Korpusik w innym kolorze niż ogonki. Dwucalowe rozmiary są świetne na okonie, tutaj wyświechtany i opatrzony na dziesiątą stronę „twister motor-oil” całkowicie się chowa. Małe tubki doskonale nadają się też do łowienia techniką bocznego troku.
Rippery
Czyli przynęty rybokształtne, które w ostatnich latach zeszły do podziemia i zostały wyparte z pudełek wędkarzy przez kopyta, które mają w wodzie szerszą i bardziej agresywną pracę. Dzięki ripperkom Cabelasa, znów powróciłem do tych przynęt. Ryby o nich już dawno zapomniały na większości łowisk. Wabiki te mają słabszą pracę ogonową niż kopyta, a jak wiadomo – w wielu sytuacjach nad wodą, oszczędna akcja przynosi znacznie lepsze skutki niż akcja zbyt agresywna. Ripperki Cabelasa mają wybarwienie bardzo interesujące. Często są dwukolorowe, ale nie mają ordynarnie naniesionych farb na grzbiet, gardełko i ogonek, jak produkty niektórych konkurentów, ale są odlane z kilku rodzajów gumy. Wzbogacone są także brokatem. Trafić można na modele w naprawdę ciekawych – naturalnych barwach. Szkoda tylko że rozmiar kończy się na 10 cm, bo mnie się marzą 15-20 cm ripperki przezroczysto-szare z ciemnym albo niebieskawym grzbietem i dużymi kawałkami brokatu w środku. Ale nic nie szkodzi. Może producenci pomyślą w przyszłości i o tym. Małe, jasne i przezroczyste modele są niezłą bronią na bolenie w prześwietlonej wodzie.
Twistery
To także inna liga niż masówka, która zalega na sklepowych półkach w kraju nad Wisłą i już dawno obrzydła i wędkarzom i samym rybom. Twisterki Cabelasa posiadają pojedyncze oraz potrójne i poczwórne ogonki (nacięcia na ogonku głównym, rozdzielające go na kilka części). Bardzo pomysłowy patent – ich praca w wodzie jest zupełnie inna niż klasycznych twisterów. Ogonki te lubię odcinać i łączyć z innymi przynętami, ale to już sprawa na osobny artykuł. Twistery są produkowane w wielu odmianach kolorystycznych, są wersje dwu, trzy i więcej – kolorowe. Dzięki takiej różnorodności wzorów i kolorów jest jeszcze szansa by nadal na nie nabierać pasiaste cwaniaki i pstrągi, które chętnie zagryzają takie dziwactwa.
Paddle bugs, Split tail beetle i inne
Cokolwiek to jest, ale mam kilka tego typu przynęt od jakiegoś czasu i oprócz paru złowionych rybek widziałem też sporo wyjść do tych przynęt oraz zanotowałem niejedno niezacięte branie.
Podsumowanie
Biorąc pod uwagę cenę większych zestawów, które są sprowadzane przez prywatnych ludzi „importem walizkowym”, bez podatków, ceł itp. Warto na takie zestawy polować, bo cena jednostkowa gumki jest często kilkakrotnie mniejsza, niż jeden zwyczajny, znienawidzony przez ryby, twister ze sklepu (który potrafi kosztować już nawet 1 zł/szt!). Zdarza się że często są wyprzedawane ponieważ właściciel stwierdza że ma ich zbyt dużo i nie zdąży wszystkich urwać zanim dokona żywota. Biorąc pod uwagę, że w niektórych zestawach jest nawet po 800 szt przynęt, to można zrobić zrzutkę z kolegami, by nabyć taki zestaw.
Przynęty te są warte swojej ceny i z wyjątkiem kilku sprawdzonych modeli gum, które regularnie używam, to one stanowią główne siły moich pudełek na okonie, pstrągi i sandacze. Często używam ich także podczas łowienia boleni, jazi i kleni. Większe modele ripperów, które znalazły się w moim posiadaniu dopiero tej zimy zamierzam poddać specjalnemu uzbrojeniu i tunningowi, by molestować nimi pierwsze - majowe szczupaki.
Dodaj komentarz