JIGOWANIE
18 kwietnia 2020, 16:03
JIGOWANIE
Każdy spinningista zna to pojęcie, ale nie każdy do końca praktycznie wie "z czym się to je". Samo łowienie na przynęty zwane „jigami” nie musi oznaczać jigowania. Osobiście znam wędkarzy z wieloletnim stażem, którzy owszem – łowią nieźle i mają spore sukcesy, a sami otwarcie przyznają że nie umieją jigować i z np. sandaczami mają spory problem w pewnych warunkach. Jigowanie to sposób łowienia – przede wszystkim na przynęty zwane „jigami”.
Masło maślane… Aby coś powiedzieć o jigowaniu, należy więc najpierw zdefiniować czym jest „jig”. Moim zdaniem najbliższa prawdy jest definicja Jacka Jóźwiaka, która głosi: „Jigiem może być praktycznie wszystko…” (Wiadomości Wędkarskie 10.1994, s. 31). Bo tak jest w rzeczy samej. Jigiem jest nie tylko to co możemy spotkać w sklepach, czy na allegro pod tą nazwą. Cokolwiek uwiesimy do zestawu i będziemy tym jigować stanie się jigiem. Najczęściej są to wszelkie przynęty zamontowane na jigowej główce. Jigować można od biedy też woblerami tonącymi, wahadłówkami, cykadami, a nawet obrotówkami z obciążeniem umieszczonym przed paletką. Na czym więc polega samo jigowanie? Otóż chodzi o to by przynętą operować nie tylko w jednej płaszczyźnie, ściągając ją, ale by pracowała ona też w płaszczyznach zbliżonych do pionu. Poderwanie do góry, opadanie. Wszelkiego rodzaju gumami i kogutami można wręcz skakać po dnie. Na chwilę pozostawiać przynętę w bezruchu i hop dalej. Można wykonywać serię krótkich i szybkich skoków, można też operować przynętą w taki sposób, by nie dotykała dna, a jedynie lawirowała góra-dół wpół wody, bądź nawet pod powierzchnią. Tutaj właśnie pojawia się problem tych, którzy ubzdurali sobie, że nie potrafią jigować. Czytając niektóre artykuły i wypowiedzi na forach internetowych, można dojść do wniosku, że jigowanie, to tylko skakanie po dnie. A to nie prawda! W jigowaniu nie ma żadnych schematów, ani reguł. Że dwa skoki, przerwa, trzy skoki przerwa, jeden skok… to są tylko uproszczenia. Jigować można (a nawet się powinno) jak najbardziej nieregularnie i bez żadnych schematów. Można robić to flegmatycznie po jednym skoku i przerwa. Można też robić całą serię i przerwę, a po niej kilka pojedynczych skoków, oddzielonych dłuższymi przerwami. Reguł co do tego nie ma i tylko od inwencji twórczej wędkarza będzie zależało jak będzie wyglądać jego łowienie, a kombinacji jest nieskończenie wiele.
Technika jigowania
Jak spowodować żeby przynęta poruszała się w sposób jaki opisałem powyżej? Prosta sprawa! Przynętę podszarpujemy kijem w górę (albo w bok na przykład), po czym kołowrotkiem wykasowujemy luz na lince (płynnie, by nie powstawały luzy, przez które można nie wyczuć brania). Przynętę można nawet podbijać samym kołowrotkiem, jednak uważam że prowadzenie przy pomocy kija jest bardziej precyzyjne i nasz wabik zachowuje się wówczas bardziej naturalnie. Kwestia wprawy łowiącego – ja wolę kijem, ktoś inny młynkiem. Można także połączyć te dwie metody i prowadzić przynętę za pomocą wędziska i kołowrotka.
Klasyczne jigowanie z „opukiwaniem dna” znane głównie ze zbiorników zaporowych i polowań na sandacze polega na ciągłym kontrolowaniu opadającej przynęty. Po zarzuceniu wabika, kasujemy luz na lince i unosimy wędzisko do góry. W tym momencie przynęta opada na dno. Nasze zadanie w tej fazie polega na bacznym obserwowaniu szczytówki i linki. Każde przygięcie kija, bądź poluzowanie, nagłe naprężenie, poluzowanie linki, czy jej „odjazd” w bok kwitujemy zacięciem. Szczytówka podczas opadania powinna być lekko przygięta. Kiedy wabik dotrze do dna powinna się wyprostować. Podciągając przynętę (czyli wykonując kolejny skok), znów przygniemy szczytówkę i podczas lądowania na dnie wabika ona znów się wyprostuje. Pamiętać musimy jednak, że linka musi być ciągle napięta. Prawda że proste? W ten sposób można złowić dosłownie każdego drapieżnika. Nie tylko w wodzie stojącej, ale także w rzece. Stukać po dnie można też małymi jigami, warunkiem jest wtedy odpowiednio delikatny i czuły zestaw, najlepiej z wklejanką.
Jigowanie wpół wody. Domena połowu okoni na paprochy. Dla mnie to chyba ulubiona technika połowu tej ryby. Lekko obciążane wabik ciągniemy kołowrotkiem lekko doszarpując szczytówką. Paproch, ripperek, czy puchowiec wyprawia wówczas w wodzie rzeczy niestworzone. Można też co jakiś czas położyć go na dnie. Można także co jakiś czas przerywać zwijanie i pozwalać na sekundę – dwie opadać przynęcie, by za chwilę podciągnąc ją ku powierzchni.
Jigowanie podpowierzchniowe. To z kolei moja ulubiona technika łowienia boleni. Można stosować każdą gumkę i ciągnąć pod powierzchnią podszarpując – jak w przypadku okonia. O dziwo bolenie dają się najczęściej nabierać nie tylko na ripperki uklejkopodobne, ale także na jasne i szare kogutki.
Praktyka czyni mistrza
Zdaje sobie sprawę z tego, że dla niektórych osób, zwłaszcza początkujących powyższe informacje mogą się okazać trudne do wykonania w praktyce. Zamiast jednak zniechęcać się, że ryba nie bierze, że ciężko wykasować luz na lince i że przynęty nie czuć – próbujmy. Nie od razu Kraków zbudowano! Jeśli nie czujemy przynęty na kiju – spróbujmy lżejszym kijkiem. Jeśli nie nadążamy z kasowaniem linki – spróbujmy kołowrotka o większym przełożeniu. Starajmy się zsynchronizować ruchy obydwu rąk, by ich praca tworzyła synergiczną harmonię – od tego zależy prezentacja naszego wabika pod wodą – a to jedna z ważniejszych rzeczy w spinningu. Jeśli to opanujecie, to częste dni bezrybia, kiedy blachy i wobki są przez drapieżniki olewane mogą stać się dniami naprawdę rybnymi.
Kilka słów o genezie jigowania. Technika ta przywędrowała do nas zza oceanu wraz z miękkimi przynętami. W Polsce na „gumy” łowi się „po Polsku” – czyli plum do wody, wędka w dół i zwijanie… Efekty takiego łowienia – też się zdarzają – owszem. Jednak w USA, czy Kanadzie takie łowienie jigami jest niewyobrażalne i nielogiczne. Sam znam jednego wędkarza – Polaka, który spinningiem zaraził się w Kanadzie, gdzie pracował przez dwa lata. Zaczynał z łowieniem od zera. Po powrocie do kraju nie mógł uwierzyć jak zobaczył nad wodą co nasi rodacy wyczyniają z jigami. Nie docierało do niego, że niektórzy widzą sens w jednostajnym ściąganiu takiej przynęty. Ale jego uczyli fachowcy stamtąd, stąd brak złych nawyków. A uwierzcie mi, że prowadzi przynęty po mistrzowsku i na bezrybie nie narzeka w zasadzie na żadnej wodzie.
Dodaj komentarz