Klenie metodą spinningową
14 kwietnia 2020, 15:34
Kleń
Kleń (z łac. Leuciscus cephalus). Zamieszkuje wody słodkie praktycznie całej Europy i nie tylko. Występuje zarówno w rzekach, jak i w wodach stojących. W Polsce przez wielu uważany za chwasta i rybę pocieszenia. Nie jest typowym drapieżnikiem. Klenie są wszystkożerne. Można go zatem łowić wszelkimi możliwymi metodami (spinning, spławik, grunt, muchówka). Jego obfitość rekompensuje braki innych gatunków w naszych wodach. Na dodatek nie ma okresu ochronnego i można za nim chodzić przez okrągły rok.
Wg. Ichtiologów osiąga długość 40-50 cm i 2-3 kg wagi, maksymalnie dorasta do 60 cm, chociaż każdy kto połowi np. w Wiśle wie, że kleniska mogą być sporo większe. Ciało wrzecionowate, srebrne, lekko bocznie spłaszczone, pokryte dużymi, czarno obrzeżonymi łuskami. Jako „paradrapieżnik” zjada głównie: ukleje, jelce, okonie, kiełbie, jest też kanibalem. Oprócz ryb lubi również owady – wszelkie, które znajdą się w wodzie, w jego polu rażenia. Przekąsi też glistę, żabę, raczka i inne niewielkie żyjątka.
Klenie żyją z reguły stadnie, samotne bywają tylko większe osobniki. Lubią się trzymać nurtu, gdzie zażerają wszystko, co ten przyniesie.
Klenie są dość płochliwe. Ciche podejście do miejscówki, z których możemy je dosięgnąć gwarantuje jednak połowę sukcesu. Przydatne bywa także maskowanie. Co ciekawe, gdy brodzimy, klenie często się nie boją i podpływają aż pod same nogi.
Podstawową przynęta dla mnie jest obrotówka! Odpowiednio poprowadzona w nurcie przynosi branie za braniem, ale opanowanie takiego prowadzenia zajmuje trochę czasu. Warunkiem też jest super poprawna praca blaszki. Musi wirować już przy bardzo wolnym prowadzeniu (bo tak ją właśnie się prowadzi) – w poprzek nurtu.
Rozmiary blaszki od 00 („kiblówka”), poprzez 0, 1, aż do maksymalnie 2. Zdarza się, że klenie uderzają nawet w 4 podczas poszukiwań szczupaka, ale łowiąc z nastawieniem na klenia darujmy sobie takie rozmiary.
Woblerki – małe do 7cm maksymalnie. To moja przynęta numer 2. Płytko schodzące, agresywnie pracujące podczas wolnego zwijania. Najczęściej korzystam z rozmiarów 3-4 cm. Zdarza się że łowiona „owady” – nawet 1,5cm. Z tych ostatnich wybieram tylko te, które imitują „nasze” polskie robactwo. „Smużki” mają też jedną zaletę, której nie ma obrotówka. Posiada kotwiczkę z dołu – a zdarza się, że klenie uderzają głównie z dołu i na obrotówkę trudno je zapiąć.
Cykadki – korzystam z nich głównie w zimie. Cykady szybko toną, więc to je dyskwalifikuje jako przynętę to łowienia pod powierzchnią. Zimą klenie siedzą głębiej, gdyż tam mają cieplej. Cykada jest jedynym sposobem obok bocznego troka, żeby dorwać „zimowego klenia”.
Gumki – skuteczne przede wszystkim w chłodnych, zimowych miesiącach. Przede wszystkim na bocznym troku. Paproszki, 2 cm. są atakowane nie tylko przez małe wyrostki, ale też przez spore kleniska.
Barwy. Mówiąc o przynętach używanych przy połowie kleni nie sposób nie wspomnieć o ich kolorystyce. Kleniom czasem trudno dogodzić. Czasem wolą barwy całkowicie stonowane, ciemne, szare, czasem naturalne, a jeszcze kiedyś fluo… I bądź tu mądry. Reguły nie ma żadnej, trzeba eksperymentować. Ja najczęściej zaczynam od przynęt naturalnie ubarwionych i stopniowo przechodzę do coraz to bardziej kolorowych. Kolorystykę staram się dobierać też do aktualnej przejrzystości wody. Im woda bardziej mętna, tym jaśniejsze przynęty wybieram, a nawet pomarańczowe i żółte fluo.
Sprzęt
Wędka o cw. Do 15g w zupełności wystarczy na wyholowanie rekordu Polski. Idealne są kijki do 10g. zwłaszcza podczas korzystania z małych wiróweczek i woblerków. Tylko delikatny kijek zapewnia, że lekki wabik możemy posłać na dostateczną odległość. Na lekkim kiju zupełnie inaczej też można zaobserwować brania. Chociaż klenia ciężko jest zaciąć. Z reguły zacina się sam. Branie odczuwamy jako błyskawiczne „pstrykniecie” – i albo mamy klenia, albo go nie mamy. Długość wędki – zawodowcy z moich obserwacji stosują bardzo długie wędziska. Nawet odległościówki mające po około 4m. Ma to uzasadnienie, gdyż z długiego kija można dalej rzucać, z długim kijem nie musimy też niepotrzebnie pokazywać się płochliwej rybie, wystarczy że wystawimy go zza drzewa/krzaka.
Kołowrotek. Tutaj jest ból. Żeby wyważyć długaśną wędkę potrzeba sporej maszyny, a stosowanie takiej nie ma w zasadzie innego sensu. Pozostaje zatem niewielki kołowrotek i obciążenie dolnika. O tym, że hamulec musi być mega precyzyjny – chyba nie musze pisać, bo w spinningu to oczywiste.
Linka – żyłka może być już o średnicy 0,14mm. Im cieńsza, tym lepiej. Niektórym kleniom grube liny przeszkadzają. Jeśli mowa o plecionkach, to 5lb i nie więcej.
Po zacięciu klenia należy go w pierwszej fazie holowania odciągnąć jak najdalej. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie wypłoszymy reszty stada i będziemy mogli w tym samym miejscu złowić dwie sztuki lub więcej. Czasami nie jest to łatwe, bo kleń po zacięciu potrafi powalczyć. Zdarzają mu się nawet akrobacje ponad powierzchnią wody i odjazdy na hamulcu. Mówiąc krótko: potrafi w wodzie nieźle narozrabiać, a to wystarczy, by reszta stada się wystraszyła i uciekła. Po „eksplozywnym” holu lepiej zmienić miejscówkę, niekoniecznie daleko – wystarczy kilkadziesiąt metrów dalej. Nie zapominajmy o cichym i ostrożnym podejściu.
Lądować klenia możemy ręką, ale uwaga – może się wyślizgnąć, jak zacznie się wić i rzucać. Do uwalniania polecam pensetę. Mięsiarzy przestrzegam przed zjadaniem tej ryby – jest oścista i mięso też niezbyt dobre.
Dodaj komentarz