Łowimy wahadłówkami
19 kwietnia 2020, 15:04
Już kiedyś pisałem, o tym jak jigować wahadłówką i w jakich warunkach warto łowić w ten sposób. Chciałem rozwinąć temat, bo zagadnienie łowienia błystkami wahadłowymi jest szerokie i dostałem w tej sprawie już kilka maili z pytaniami, na przestrzeni ostatniego roku. Szczerze mówiąc, to nie wiem od czego zacząć. O woblerach, ich typach i sposobach prowadzenia napisano już bardzo wiele, w literaturze, prasie wędkarskiej i internecie. Mało kto jednak wie, że podobnie jak woblery, wahadłówki można (a nawet trzeba!) prowadzić na różne sposoby, a każdy rodzaj blaszki wahadłowej ma swoje ściśle określone cechy, które predysponują je do skutecznego łowienia w rozmaitych warunkach.
Warto przypomnieć jakie są zalety dobrej błystki wahadłowej jako przynęty:
metaliczny kolor imitujący rybkę (złoty, srebrny, miedziany);
powolna, lusterkująca praca w opadzie;
wszechstronność;
ryby rzadko kiedy znają tą przynętę, fakt, ze łowiło się nimi 20 lat temu (i więcej!) o niczym nie świadczy, na większości łowisk wszyscy łowią na gumy i woblery, ponieważ nie rozumieją czym jest zjawisko „przebłyszczenia” i bezmyślnie kojarzą je tylko z wahadłówkami, na dodatek seryjnie robionymi, które z łownością rzadko kiedy mają coś wspólnego;
niesamowita lotność niektórych, ciężkich modeli.
Poszczególne modele wahadłówek różnią się nie tylko kolorystyką, ale także kształtem, grubością blachy i kilkoma pomniejszymi szczegółami (do których należy zaliczyć nawet wielkość i wagę kotwicy i kółek łącznikowych). Na pierwszy ogień porównajmy dwie wąskie, srebrne, podłużne błystki wahadłowe. Na pierwszy rzut mogą się wydawać przynętą nie ma identyczną, ale wcale tak nie jest. Wąska blaszka, wąskiej blaszce nie równa. Jedna będzie z grubszej blachy, inna z cieńszej. Takie różnice także mają wpływ na zachowanie w wodzie, a co za tym idzie - łowność. Każdą bowiem blaszkę należy prowadzić w inny sposób. Jeśli o tym będziemy pamiętać, to każda błystka może stać się efektywna w naszych rękach. Oczywiście nie w każdych warunkach. Błystki wahadłowe i sposoby ich podawania i prowadzenia należy zawsze dostosowywać do wszelkich warunków na łowisku. Przykładowo: wahadłówki z cieńszej blachy można wykorzystywać w bardzo płytkich łowiskach i prowadzić je bardzo wolno. Najlżejsze modele można prowadzić w ekstremalnie wolnym tempie. Łowiąc w ten sposób pamiętać musimy, że widoczność w płytkiej wodzie (zwłaszcza prześwietlonej) jest bardzo dobra. Dlatego w takich warunkach zapominam o plecionce, a nawet kółku łącznikowym przed blaszką. Najlepsza jest żyłka albo długi przypon z fluorocarbonu. Inaczej jest z blaszkami z grubszej blachy. Często przy tej samej wielkości są o wiele cięższe niż bliźniacze modele o identycznej wielkości i kształcie. I tutaj rodzą się nowe możliwości. Zasięg rzutowy takiej błystki jest dużo większy niż większości przynęt. Podobnie prędkość z którą będzie ona opadać do dna. W łowiskach do 3 - 3,5 m są świetną przynętą do jigowania. W wielu przypadkach lepszą niż klasyczne gumy i włochacze na jigowych główkach. W przeciwieństwie do tych ostatnich, prowadzona nad dnem, skokami, wahadłówka prezentuje się o wiele lepiej. Przy umiejętnym prowadzeniu doskonale imituje mały rybi drobiazg poruszający się bezradnie w agonalnych podrygach. Jedno podciągnięcie blaszki – podnosi się ona, błyskając, czasem się obróci wokół własnej osi, a następnie opada cały czas lusterkując i błyskając. Dla gatunków, które pobierają pokarm z dna i jego okolic, takich jak brzana, czy sandacz, to nie lada gratka taki ledwo żywy trupek. Jeśli chodzi o wybitnie dalekie rzuty, to pomimo tego, że nie jestem ich zwolennikiem, to jednak na łowisku możemy napotkać taką konieczność. Oczkujące na środku Wisły klenie, które atakują rybi drobiazg. Bombardowanie boleni, których nie jest w stanie sięgnąć klasyczny, nawet ciężki wobler boleniowy... Wtedy podłużna blaszka z grubej blachy może być ostatnią deską ratunku. Podłużny kształt, słabe krępowanie, które nadaje ledwo zauważalną akcję może skusić niejednego bolenia. Zresztą „boleniowe ołowianki” to wynalazek stary jak świat, stosowany nadal z powodzeniem przez wielu spinningistów.
Skupmy się na podstawach
Tych możemy się nauczyć sami wg kilku prostych wskazówek które podam poniżej. Nie trzeba do tego mieć specjalnie wyszukanych błystek. Wystarczy garść „polspingów” o różnych kształtach i wielkościach. Moim zdaniem to właśnie one posłużą najlepiej jako „nauczyciele”. Każdy kształt i rozmiar produktów polspingu jest na swój sposób „standardowy”, czyli nie są one ani przeciążone, ani niedociążone (a takie właśnie wahadłówki, to wyższa szkoła jazdy w łowieniu wahadłówkami).
Zapinamy do agrafki np. gnoma i wrzucamy do wody tuż przy brzegu, tak byśmy go widzieli. Przeprowadzamy go przed sobą z taką prędkością, by się kolebał na boki, ale nie wpadał w ruch wirowy. Przy zatrzymaniu skręcania, obserwujemy z jaką szybkością tonie. Dzięki temu będziemy wiedzieli do jakiej wody go wrzucać, a prędkość prowadzenia blachy, nabyta doświadczalnie po kilku wyprawach wejdzie nam w krew. Po opanowaniu „morsa”, „algi” i „kalewy” oraz innych wahadłówek, które mamy w pudełku, zauważymy, które toną przy odpowiednim prowadzeniu na jaką głębokość i będziemy mogli zaopatrzyć się w bardziej wyszukane wahadłówki, którymi będzie można obławiać, płycizny, obstukiwać dno i naparzać za horyzont w celu dorwania bolka. Oczywiście błystki wahadłowe, które wykonamy sobie sami, albo kupimy od rękodzielnika, też należy przetestować na płytkiej wodzie. Doświadczalne ustalenie prędkości zwijania, podbić z kija przy jigowaniu itp. to podstawa. Każdy kto nabędzie umiejętność prowadzenia błystek wahadłowych, odkrywa, że na wielu łowiskach można sobie poradzić praktycznie bez innych przynęt! Ba! Są wędkarze, których znam osobiście, którzy naprawdę używają tylko wahadłówek i mają bardzo dobre efekty. Ja bym tak daleko idących teorii nie wysuwał, ale dla osób, które uważają wahadłówkę za przeżytek, polecam kilka wypraw bez woblerów, wirówek i gum. Zaufanie w przynętę to podstawa, a dzięki temu zaletom poczciwego wahadła, przełowione łowisko, gdzie ryby niespecjalnie reagują na woblery, gumy i wirówki, może stać się znów ciekawe.
Dodaj komentarz