Nocny spinning
18 kwietnia 2020, 16:13
Łowienie w nocy większości wedkarzom kojarzyło się zawsze przede wszystkim z dwudniowym wyjazdem na ryby, z kolegami. Pierwszego dnia łowienie, w nocy grillek (często zakrapiany), a potem zarzucenie żywca/trupka na sztywno w zestawie z dzwoneczkiem i zmiany warty do rana. Drugiego dnia ciąg dalszy łowienia. O spinningowaniu w nocy mówiło się mało. Ci którzy spróbowali niechętnie chwalili się innym efektami, z kolei Ci co słyszeli nie bardzo chcieli uwierzyć w możliwości dobrych efektów po zmroku. W bólach niemal porodowych zaczęła pojawiać się moda na nocne spinningowanie i stało się one coraz bardziej popularne. Do końca nie wiem dlaczego? Czy to przez modę, czy przez frustrację wędkarzy, którzy w dzień nie mogli złowić przyzwoitej ryby, mimo że ich łowiska w takie obfitowały. Potrzeba matką wynalazków!
Planujemy wyprawę z nocnym spinningiem
Nie do pomyślenia jest wybrać się na nocne łowienie samotnie. Najlepiej jest pojechać z przyjacielem, lub z kilkoma. Przyjeżdżamy za dnia na wybrane łowisko i szukamy dogodnych miejscówek do obławiania. W nocy nie mają sensu wędrówki wzdłuż brzzegu przez krzaki z czołówką na głowie. Lepiej jest wybrać po dwie - trzy miejscówki znajdujące się w niewielkiej odległości od siebie, z bezproblemowym dojściem (ścieżka, łatwy do przebycia brzeg). Mioejscówki przygotowujemy zgodnie z zasadami ergonomii jeszcze za dnia. Sprzątamy krzaki, żeby ich nie deptać w nocy (łamanie patyków strasznie płoszy ryby), to samo robimy z chybotającymi się kamieniami. Te ostatnie albo usuwamy, albo podkładamy coś pod nie. Na każdej miejscówce przygotowujemy także miejsce do "miękkiego lądowania" drapieżnika.
Co zabrać ze sobą
- latarka czołowa - nieodzowna podczas lądowania ryby, jak i podczas jej uwalniania i przewiązywania krętlików po felernych zaczepach. Konieczna także w przypadku zmieniania miejscówki z jednej na drugą oraz do doraźnych drobnych napraw/poprawek sprzętu;
- termos z kawą (nigdy nie wiadomo kiedy nas zetnie do snu);
- aparat fotograficzny z lampą błyskową;
- ubranie i buty na zmianę - w nocy łatwo wpaść do wody, a czekanie do rana, nawet w samochodzie w przemoczonym ubraniu nie jest przyjemne;
- zapasowy kij i kołowrotek - szkoda byłoby (odpukać w niemalowane) uszkodzić na początku łowienia swój zestaw i nie mieć co robić przez resztę nocy;
- ponadto cały sprzęt potrzebny do łowienia.
Ja osobiście w nocy łowię na ciężko i liczę na większą rybę. Okoniowanie i klenio-jaziowanie mnie wtedy nie interesuje. Chociaż zdarza się, że na 11 cm wobler uderzy naprawdę wielki kleń. Moim celem jest sum, szczupak i sandacz. Jeżdżę głównie na znane sobie miejscówki, gdzie wiem czego się spodziewać i kiedy. Od tego na jaką rybę będę polował zależy wybór sprzętu - od zestawu, na przynętach kończąc.
Ryb w nocy możemy poszukiwać zarówno na płyciźnie, jak i na sporej głębi. Ja stosuję prostą taktykę. Jeżeli słyszę spławiające się ryby - rzucam przynętami chodzącymi płytko - głównie woblerami. Jeżeli tego nie słysze, to w ruch idą głębiej schodzące woblery, cykady, wirówki i świecące w ciemności gumy. Gdy niebo jest bezchmurne i księżyc daje jasną poświatę łowię na wszelkie możliwe barwy przynęt. Chociaż w nocy najważniejsza jest ich praca przede wszystkim. Po zacięciu ryby staram się nie włączać latarki czołowej od razu, a dopiero wtedy, gdy rybę mam już przy brzegu. Po prostu lepiej unikać niepotrzebnego płoszenia ryb. Po wylądowaniu ryby i obowiązkowym wypuszczeniu z powrotem do wody zaprzestaję łowienia na jakieś 15-20 min. Czas na kawę, papierosa, posiłek. Ryby są spłoszone i tak czy siak ich nie będzie.
Jeszcze jedna ważna uwaga. Zauważcie, że w nocy cała przyroda idzie spać. Jest dużo ciszej niż w dzień, ptaki nie śpiewają, gdy jest bezwietrznie to jest zupełna głusza. Dlatego samemu też należy zachowywać się cicho. Można rozmawiać po cichu z kolegą, ale wołać go podczas holu małej ryby do podebrania to gruba przesada.
Dodaj komentarz