Swimbaity
16 kwietnia 2020, 16:35
Przynęty te są chyba najdroższymi wabikami jakie możemy dostać w sklepach. Są skomplikowane i nawet seryjne ich wytwarzanie wiąże się z pewnymi, wyższymi kosztami, niż w przypadku produkcji innych przynęt. Prezentują się natomiast przepięknie i jeszcze lepiej poruszają się w wodzie. Nie uważam się za eksperta w łowieniu nimi, ale już jakąś dekadę mam z nimi do czynienia w praktyce, zdarzyło mi się również kilka sztuk takich przynęt samodzielnie wykonać.
Swimbaity to przynęty raczej duże. Są owszem na rynku małe modele, ale moim zdaniem najlepiej używać ich w łowieniu ekstremalnie ciężkim. W myśl zasady, że im większa przynęta, tym powinna być bardziej dopracowana, zarówno pod względem wizualnym, jak i pod względem tego jak porusza się w wodzie. Swimbait idealnie spełnia te warunki. Nie chcę się narażać miłośnikom tradycyjnego spinningu, ani osobom niedysponującym zestawami castingowymi, ale niestety do połowów dużym swimbaitem najlepiej nadaje się do tego metoda „amerykańska”. Kołowrotek stałoszpulowy oraz długa wędka nie dadzą komfortu łowienia dużą przynętą i zwyczajnie mogą same tego nie wytrzymać ze względów konstrukcyjnych.
Na co i po co to komu?
Aby skutecznie łowić ryby, zwłaszcza te większe, trzeba wyprzedzać konkurencję (innych wędkarzy) o kilka długości. Chociaż swimbaity są już na rynku od dawna, to używa ich mało kto. Są drogie i nie przyjęły się wśród polskich wędkarzy. Wiele osób, które kupiło kilka sztuk, szybko się zniechęciło. Powód był prosty – przynęta ładna, ładnie pracująca, ale czy na pewno ryby na nią biorą? Przede wszystkim na duże przynęty często łowi się większe ryby, a tych nie łowi się na co dzień. Dlatego statystycznie 7 cm ripper ukleja będzie zawsze w Polsce skuteczniejszą przynętą, bo łowi wszędzie i wszystko... tylko że przeważnie ledwo wymiarowe... Kolejną grupą byli wędkarze, którzy nie do końca umieli tym łowić. Wrzucenie do wody i kręcenie korbą daje ruch wężowy przynęcie, ale czy ryby ją wtedy atakują? Nie zawsze. Jeśli nauczymy się prowadzić swimbaita, to stanie się on o wiele bardziej atrakcyjny dla każdego drapieżnika. Według specjalistów od łowienia nimi, fala hydroakustyczna, którą wytwarza prowadzony nieregularnie swimbait przyciąga wodnych predatorów z bardzo dużej odległości. Rzeczywiście mało którą przynętą można tak dobrze naśladować rybiego inwalidę, który w ostatnich konwulsjach wręcz prosi o eutanazję osobniki znajdujące się wyżej w łańcuchu pokarmowym.
Zastosowanie
Dla mnie swimbait staje się jedną z najważniejszych przynęt podczas nocnych połowów na płyciznach, gdy ścigam sumy i sandacze. Dlaczego tam? Jerkbaity i inne przynęty „nowej ery” już też trochę dały się we znaki dużym okazom, a one nie popełniają dwa razy tego samego błędu. W wodach stojących, gdzie przejrzystość jest bardzo wysoka też powinny się sprawdzać. Osobiście nie sprawdzałem, ostatnio mało łowię w jeziorach, a jeśli już, to woda w nich niekoniecznie jest przejrzysta. Warunek – łowimy w wodzie niezbyt głębokiej, lub wszędzie tam, gdzie zaobserwujemy podpowierzchniowe żerowanie dużego drapieżnika. Swimbaity „chodzą” na niewielkiej głębokości.
Swimbaity kilkusegmentowe można obecnie kupić już za niecałe 8 zł/szt na pewnym, chińskim serwisie sprzedażowym. Do ceny oczywiście należy doliczyć koszty wysyłki, ale przecież zawsze można zrzucić się w kilka osób na kilkanaście sztuk takich przynęt, zamiast kupować kolejnego „hendmejda” od polskiego producenta za 45 zł. Moim celem nie jest w tym momencie dyskryminacja polskich rękodzielników, ale uświadomienie, że można spróbować czegoś nowego.
Dodaj komentarz