16 kwietnia 2020, 16:14
Soft 4 play to nowa generacja miękkich przynęt, która stosunkowo niedawno pojawiła się na rynku.
Ciężko zakwalifikować ją do dotychczasowych grup „gumek”, bowiem nie jest to ani ripper i jakakolwiek jego mutacja, ani tym bardziej twister, worm, czy „creature bait” - jak to mówią Amerykanie na swoje dziwolągi. Soft 4 play imituje rybkę. Przynęta składa się z trzech segmentów. Wykonana jest z dosyć twardej i ciężkiej gumy, na której nałożony jest nadruk imitujący poszczególne gatunki rybek. Przeglądając zasoby sieci, natknąłem się na 6 rodzajów ubarwienia:
- Dirty roach - „Brudna płoć” ;-)
- Zander - Sandacz
- Perch - Okoń
- Fungus Roach - Płotka
- Fire tiger – Klasyk seledynowy fluo w „tygrysie” paski
- Fluo orange & gold – Pomarańczowy „oczojeb” ze złotawymi bokami
Wszystkie rodzaje występują w trzech wielkościach przynęty:
9,5 cm – 7,5 g
13 cm – 21 g
19 cm – 60 g
Przynęta pracuje w wodzie bardzo ciekawie – inaczej niż standardowe rippery, kopyta, czy inne gumowe imitacje rybek. Soft 4 play porusza się „wężykiem” i jego akcja o wiele bardziej przypomina żywą rybę, niż gumki podobnej klasy, które są na rynku od lat (wyjątki: DAM „Skater i Imakatsu „Javallon”, któe również mają ciekawą akcję).
Stosunkowo duża masa własna samej gumy powoduje, że Soft 4 playem bardzo przyjemnie się rzuca i lata on na zadowalające odległości zarówno z zestawu spinningowego, jak i castingu.
Pozostało uzbrojenie. Producent przewidział kilka rodzajów zbrojenia dla swojego wabika. Stworzono nawet plastikową nakładkę z języczkiem podobnym jak stery w woblerach, tzw. „Lip scull” - które założone na głowę przynęty powoduje wymuszenie akcji jak w woblerze („Lip scull” to nic innego jak specjalna nasadka z woblerowym sterem). Oprócz tego, gumę można zbroić klasycznym hakiem jigowym, hakami offsetowymi oraz montować własne stelaże z kotwiczkami i inne wynalazki. Zaraz po zakupie, zastanawiałem się przede wszystkim właśnie nad uzbrojeniem. Z założenia, przynęta miała mi służyć na szczupaki, za którymi chodziłem na łowisku raczej płytkim. Takie warunki powodują, że ryba często atakuje gumę od dołu, a więc ciężko ją zaciąć, bowiem hak w gumkach rzadko kiedy dostaje się w ogóle do jej pyska (klasyczne haki jigowe wystają z góry przynęty). Dlatego postanowiłem zastosować dozbrojki, montowane od dołu. Główka jigowa z hakiem na długim trzonku, powodowała zaburzenia pracy przynęty. Owszem – gumka „chodziła”, ale jej start był zbyt wolny i trzeba ją było ściągać szybko, by w ogóle zaczęła się poruszać. Podejrzałem w internecie różne pomysły na zbrojenie. Jedna z moich przynęt została wręcz wypatroszona przez różne wynalazki, które w niej zamontowałem. W końcu rozpocząłem kombinatorykę własną, opartą po części na tym co podejrzałem.
Kluczem do sukcesu okazała się główka jigowa z hakiem o krótkim trzonku. Idealne są modele o kształcie „erie”, który sam w sobie wymusza dodatkowe kolebanie się na boki przynęty. Niestety pozostała mi tylko jedna w arsenale, ważąca 4,5 g. Zamontowałem ją na modelu 9,5 cm. Od spodu dodałem pojedynczy hak... Było prawie dobrze. Jeszcze tylko zmieniłem rozmiar haka i kształt kolanka, żeby nie zbierał za wiele zielska i można było łowić. Inaczej było w przypadku większego modelu – 13 cm. Tutaj zbroiłem na dwa sposoby. Celem były szczupaki na tym samym łowisku. Jedną przynętę uzbroiłem w mały stelażyk podpięty do trzonka, a drugą tak samo jak mniejszy model – w główkę i pojedynczy hak od dołu.