Kategoria

Techniki wędkarskie


Spinningowanie w październiku
08 października 2023, 13:44

Jesienne spinningowanie będzie udane, jeśli wędkarz wykaże się znajomością zachowań ryb oraz umiejętnością radzenia sobie z kaprysami jesiennej aury. W tej porze roku ryby stają się wyjątkowo ostrożne, wybredne i najczęściej nie chcą brać, jeśli podejdziemy do nich w niewłaściwy sposób. Jesień to czas, gdy ryby przygotowują się na trudności zimy. Przed nadejściem chłodniejszych dni ważne jest, aby ryby aktywnie się odżywiały, gromadząc niezbędne zapasy składników odżywczych. Stopniowo atmosfera staje się kapryśna, temperatura wody obniża się, a ilość tlenu maleje. Warunki te stają się coraz trudniejsze dla ryb, które tracą aktywność i schodzą głębiej. W ostatnich tygodniach jesieni, aby odnieść sukces w wędkowaniu, wymagane jest spełnienie wielu warunków przez wędkarza.
W październiku podwodna roślinność obumiera, a woda staje się zimna i mniej przejrzysta z racji mniejszego dostępu światła słonecznego. Drapieżniki opuszczają płytkie obszary, udając się w głęboczki, przestają polować w rejonach płytkich. W tym okresie, wędkarz korzystający ze spinningu, aby odnieść sukces, powinien skoncentrować się głównie na głębszych obszarach zbiornika. Jeśli używane są gumowe przynęty nasączone aromatem, zaleca się, aby ich zapach nie był zbyt intensywny. Ryby stają się wyjątkowo ostrożne w październiku, więc zaleca się stosowanie cieńszego i mniej rzucającego się w oczy sprzętu.

 

spinningowanie w październiku

 

W początkowej fazie jesieni drapieżne ryby przemieszczają się w poszukiwaniu obfitości pożywienia. Nabierają masy na zimę. Nieustannie eksplorują różnorodne obszary akwenu, zaskakując czasem wędkarzy w miejscach niespodziewanych. Teraz istnieje zwiększone prawdopodobieństwo schwytania drapieżnych okazów w okolicach podwodnych zarośli oraz w innych lokalizacjach sprzyjających strategii polowania – przy dołach, w okolicach zaczepów i innych podobnych punktach zasadzek.

Połowy w rzekach

Jesienią drapieżniki preferują obszary bogate w pożywienie. W rzekach mogą być przyciągane do najgłębszych fragmentów kanałów, obszarów o umiarkowanym nurcie i delikatnym dnie, a także miejsc, gdzie prąd zwalnia lub zmienia kierunek. Niemal pewnymi miejscami są przykosy. Ryby gromadzą się tam, gdzie dostępne jest obfitość jedzenia oraz relatywnie lepsze natlenienie. W miarę nadejścia chłodniejszej pogody, znajdą schronienie w podwodnych dołach, gdzie temperatura jest o kilka stopni cieplejsza niż na powierzchni a uciąg wody mniejszy.

Łowienie ryb w jeziorach i innych wodach stojących

Jesienią roślinność stopniowo obumiera i opada na dno jeziora. Rzucając sprzęt w takie obszary, wędkarz może być pewien, że nie utknie on w roślinności. Na przykład szczupaki dobrze reagują na różnorodne przynęty. Sylikonowe przynęty, używane z główką jigową, okazują się bardzo skuteczne, jeśli kolorystycznie są dostosowane do gatunku, którego w danym zbiorniku jest duża populacja. Nie bez znaczenia jest też sposób podania i prowadzenia naszych wabików. Do połowów stosuje się pojedynczy haczyk na główce jigowej. Nie trzeba używać zbyt skomplikowanych elementów, aby przyciągnąć drapieżne ryby.

Wędkarstwo pod koniec jesieni ulega znaczącym przemianom. W większości sytuacji szczupak atakuje swoją ofiarę z zasadzki, przy czym schroniska podwodne stanowią główne miejsce jego pobytu, a jedynie czasami wychodzi na polowanie. Pora dnia praktycznie nie ma wpływu na zachowanie tego drapieżnika, który może polować zarówno późnym wieczorem, jak i wczesnym rankiem, w zależności od własnych potrzeb ryby. Niemniej jednak, łowienie szczupaka w październiku najlepiej sprawdza się podczas wietrznej i pochmurnej pogody. Lekki deszcz i delikatny wiatr zmniejszają widoczność ryby, co z pewnością pomaga wędkarzowi. Warunki pogodowe mają istotny wpływ na udane połowy:

Lekki wiatr, około 3 metrów na sekundę: Wśród wędkarzy istnieje specjalna nazwa - "wiatr szczupaka". Tworzy on niepozorne zmarszczki na powierzchni wody. Deszczowa pogoda i zachmurzenie: Jeżeli na zewnątrz pada deszcz i zbiornik staje się pochmurny, to zmniejsza widoczność, co z kolei utrudnia potencjalnej ofierze wykrycie zagrożenia. Stabilne ciśnienie atmosferyczne: Nagłe zmiany mogą negatywnie wpływać na skuteczność połowów szczupaków jesienią podczas wirowania. Idealna temperatura wody 8-11 stopni: W tej temperaturze drapieżnik dostosowuje się do swoich potrzeb, rezygnując z nadmiernego ostrożności.


Piękno wędkowania przy użyciu sztucznych przynęt tkwi we wszechstronności, co umożliwia pokrycie penetracji przynętą dużych obszarów. Warto pamiętać, że październikowe szczupaki często przebywają w okolicach różnych struktur. Kiedy już zaczynasz rozumieć ich obecność i nawet złapiesz jednego, nie musisz zmieniać miejsca. Zamiast tego, zatrzymaj się na chwilę, zjedz kanapkę, napij się kawy z termosu – poczekaj. Warto kontynuuować łowienie w tym samym obszarze. Szczupaki często się grupują, zwłaszcza gdy temperatura wody spada, a czasami przemierzają całe łowisko starając się nie wchodzić sobie w drogę. Jeśli nasza miejscówka była dobra, może za chwile z niej skorzystać inny zębacz.

Znane są nawyki żywieniowe szczupaka, który może aktywnie żerować tylko w określonych momentach, a także przebywać długie okresy bez konieczności pobierania pokarmu. Duży szczupak jest jeszcze bardziej wymagający jesienią, ponieważ musi on spożyć znacznie więcej pokarmu, niż mniejsi bracia. Jest też bardziej leniwy, za to nie waha się atakować naprawdę dużych ofiar. Z tego powodu osobniki duże nie potrafią sobie odmówić ogromnej przynęty. Woblery 25 cm i tych samych rozmiarów gumy nie będą przesadą. Wiele osób może krytykować stosowanie dużych przynęt, ale prawda jest taka, że przynęty te są skuteczne w łowieniu szczupaka w okresie przedzimowym. Mam tego pewność, ponieważ sam złapałem ich w ten sposób naprawdę sporo. Powody tego są następujące:
Po pierwsze, duże przynęty przyciągają duże ryby. Duże szczupaki preferują większe ofiary, które nie tylko są mniej pracochłonne do złapania, ale także zapewniają im długotrwałe zaspokojenie głodu. Innym aspektem, który tłumaczy skuteczność dużych przynęt, jest to, że szczupaki widzą inne duże ryby jako intruzów i natychmiast, odruchowo podejmują atak. To zjawisko z pewnością ma miejsce, zwłaszcza w przypadku innych szczupaków, dlatego przynęty szczupakowe, takie jak woblery malowane na zębatego, odnoszą tak wielki sukces. Duży szczupak nie toleruje obecności kolejnego szczupaka na swoim terytorium. Warto też wspomnieć, że duża przynęta porusza się w mniej standardowy sposób, niż większośc przynęt używanych przez 99% spinningistów, dla których "duża przynęta" oznacza 7 cm kopyto.

Jigowanie 10 przykazań
12 kwietnia 2023, 14:22

Jigi to obecnie najczęściej używane sztuczne przynęty spinningowe. Na ich popularność wpływa głównie ich cena. Są najtańszymi przynętami jakie można dostać w sklepach. Przynęty to nie diamenty - nie są wieczne! Kto łowi ryby, musi je urywać. Kto chce łowić dużo ryb, musi używać przynęt jeszcze więcej. Takie niestety są spinningowe prawidła. Jigi są najlepszymi, seryjnie produkowanymi, przynętami służącymi, do łowienia na dużych głębokościach. Są proste w budowie i łatwe w montażu na naszym zestawie. Przynęty gumowe, które najczęściej są integralną częścią jiga, konstruowane są tak, by jak najwierniej imitować żywe stworzenia. Z roku na rok, produkowane modele są coraz bardziej podobne do żywych zwierzątek. Jigami łowią wszyscy spinningiści. Początkujący i doświadczeni. Ja łowię głównie tymi przynętami. W każdym rodzaju wody. Łowię pstrągi w rzeczkach, sandacze, klenie i bolenie w rzekach i szczupaki z okoniami w jeziorach. Jig to przynęta, która można dostosować do każdego łowiska. Biorą na nie ryby wszystkich gatunków.

 

jigi na każda rybę

 

Po przewertowaniu zasobów extreme-fishing, zauważyłem, że już w zasadzie wiele prawidłowości na ich temat zostało powiedziane. Po tym krótkim wstępie ograniczę się zatem do krótkich wskazówek w stosowaniu jigów.

Jigi – jak żadna inna przynęta, wymaga od wędkarza najwyższej koncentracji podczas łowienia nim. Lekkie zaburzenia jej pracy, które odczujemy na kiju, kołowrotku, czy plecionce – to może być skubanie przez rybę. Ryba czasami ponawia atak na miękką przynętę (nie zawsze), a na twarde przynęty niemal nigdy – miejcie to na uwadze, nawet jeśli wam się wydaje, że jig zahaczył o dno albo inną przeszkodę – to może oznaczać branie, które może być ponowione!

Jiga trzeba prowadzić jak najpowolniej się tylko da. Zwłaszcza gdy woda jest coraz zimniejsza. Pamiętać przy tym należy, że przynęta musi pracować, o co czasami niełatwo w czasie bardzo wolnego prowadzenia wabika. Dlatego dobrze jest przerabiać swoje jigi – zarówno gumowe, jak i pierzaste.

Podczas jigowania najlepiej używać jak najcieńszej plecionki. Wpływa to w znacznym stopniu na zachowanie się jiga w wodzie. Zwłaszcza w momentach kiedy opada. Czasami ryby nie biorą tylko dlatego, że spinningista używa za grubej linki, która wytwarza w wodzie drgania płoszące ryby. Im linka cieńsza – tym lepsza praca jiga, a co za tym idzie – więcej brań. Po zmianie plecionki z 10 LB, na 5 LB możecie odkryć, że wasze łowisko, gdzie rzadko coś bierze, zmieni się nie do poznania. Będziecie łowić rybę za rybą. Ale – większe będą też straty w przynętach na zaczepach.

Dbajcie o ostrość haków w waszych jigach. Nie chodzi mi o wymianę główek na super firmowe i drogie. Pamiętaj, że osełka Twoim przyjacielem! Nie zapominaj jej używać i kontroluj jakość grotów w swoich przynętach.

Nie wahaj się używać jigów także podczas połowów w nocy.

Jeśli łowisz wyłącznie na spinning, to spróbuj na casting. Jigi są przynętami, których czucie na zestawie castingowym jest wyjątkowo wyraźne.

Nie wahaj się łowić jigami w płytkiej wodzie. Lekko obciążony jig, umiejętnie poprowadzony pod powierzchnią wody bywa czasem skuteczniejszy od woblerów i blaszek.

Nie obawiaj się łowić wśród zaczepów! To chyba kardynalny błąd każdego początkującego wędkarza. Obawa przed zerwaniem przynęty jest silniejsza, niż chęć złowienia ryby. Kalkulacja „czy się opłaca” wygrywa z niektórymi na łowisku. Najczęściej tam gdzie są twarde zaczepy (zatopione drzewa, duże głazy itp.) są ryby. To znakomite kryjówki, do których najlepiej dotrzeć jigiem. Jeśli macie pudła wypchane po brzegi, to warto próbować, nawet jeśli kosztować nas to będzie kilka przynęt na jednej wyprawie.

Na jigi łowi się ryby wszystkich gatunków! Nie tylko drapieżniki. Pamiętajmy o tym.

Uwierz w swoje jigi i bądź cierpliwy. Ja łowię niemal wyłącznie na nie. Czasami wydaje mi się, że innych przynęt już nie potrzebuję.

 

Łowimy naprawdę ultralekko, czyli mikrospinning...
14 października 2020, 13:04

Łowienie metodą spinningową na mikro przynęty zawsze daje inne poczucie satysfakcji, niż bardziej tradycyjne techniki, gdzie szukamy „wszystkiego na wszystko”. Ta wysublimowana metoda wymaga innego rodzaju skupienia, techniki, a przede wszystkim rozumowania od łowiącego. Wymaga także niestety nieco innego sprzętu. Łowienie na mikroprzynęty, mające czasem mniej niż 2 cm długości jest wymagające. W tym artykule chciałem przybliżyć jedynie pewne podstawy „od czego zacząć”, gdy chcemy łowić ultralekko, przy wykorzystaniu mikrowoblerów. Na początku przybliżę parametry i wymogi dotyczące sprzętu.

Woblery owadzie

Wędzisko jakim się posługujemy ma mieć możliwie najmniejszy ciężar wyrzutu. Obsługiwać będziemy nim lekkie jak piórko wobki. Więc maksymalny ciężar rzutowy nie powinien przekraczać 4-5 g. Co do długości – ideałem są kijki w przedziale od 2,7 do 3m. Krótsze wędki mogą przysparzać problemów z odpowiednim podaniem woblerka. Kołowrotek może być dowolny, byle sprawnie wyważał nasz kij. Nawijamy na niego żyłkę (tutaj w ciągu ostatniego roku stałem się skrajnym zwolennikiem monofilów bo jednak nawet plecionka 4 lb to już nie to) o przekroju 0,12 – 0,14 mm. Takie cienkie „włoski” są wymogiem jeśli chcemy precyzyjnie operować naszym zestawem, a przede wszystkim, jeśli zamierzamy mieć ponadprzeciętną ilość brań. Nasze woblerki będą często pracować pod samą powierzchnią. Będą smużyć po lustrze wody. A pamiętajmy, że im płycej łowimy, tym nasza linka bardziej będzie płoszyć nasze potencjalne zdobycze.

wobler szerszeń

Jakie mamy benefity łowiąc ultralekko?

dużo większa ilość brań

możliwość złowienia ryb, nie reagujących na tradycyjne przynęty i techniki

staniemy się ponadprzeciętnie skutecznymi łowcami kleni, jaki, pstrągów, brzan i boleni

odkryjemy spinning na nowo

nauczymy się precyzyjniej rzucać i prowadzić przynętę

nasze umiejętności wykrywania delikatnych brań wejdą na nowy, nieznany nam do tej pory poziom

będziemy łowić osobniki klasyfikowane przez PZW jako „medalowe”

woblery spinningowe

Brzmi zbyt pięknie? Ale to prawda. Kto nigdy nie łowił na ultralighta ma prawo nie wierzyć i się przekonać. Podobnie jak osoby, które łowiły, ale pewne rzeczy robiły źle. Tym artykułem rozpoczynam kompendium wiedzy dotyczącej ultralekkiego spinningu. Niniejsza – pierwsza część ma za zadanie jedynie wprowadzić w tajniki podstaw dotyczących tego z czym wybrać się nad wodę. Aby osiągać sukcesy, ważne jest zadbanie o każdy szczegół od początku, do samego końca. Dobrze jest zaplanować wszystko, nim spakujemy sprzęt i wyruszymy nad wodę.

Wobler żuczek

 

Na łowisku nie staramy się być chodzącą reklamą firmy wędkarskiej. Czyli wszelkie „markowe” ciuchy zostawiamy w domu. Ubierzmy się w ubranie maskujące, kolorystycznie zbliżone do warunków w jakich chcemy łowić. Jeśli takiego nie posiadamy, proponuję odwiedzić wojskowy demobil. Używane wojskowe ubrania naprawdę nie są drogie, a służyć nam będą długo. Ich wzory kamuflażu są również lepsze, niż wzory jakie proponują na swej odzieży producenci wędkarscy. Ubiór jest bezwzględnie ważny, gdyż wtopienie się w otoczenie na łowisku zmniejsza ryzyko spłoszenia jakże ostrożnych ryb. Oczywiście prócz stroju „moro| ważne jest byśmy umieli odpowiednio podchodzić do łowiska, bardzo wolno, w pochyleniu, czając się za drzewami i krzakami. Może się to wydawać komiczne, ale ryby doskonale widzą i słyszą co dzieje się na brzegu. Nawet jeśli nie spłoszą się i nie odpłyną, to mogą ignorować wszelkie przynęty jakie będziemy im podawać. A nasze rzuty nie będą dalekie, do ryby musimy podejść, ewentualnie spuścić jej przynętę z nurtem w pobliże ich stanowisk. Dobre pozycje do rzucania znajdują się za grubymi drzewami, rosnącymi blisko brzegu. Można się za nimi wygodnie ukryć i z takiej pozycji obrzucać miejscówki rokujące na branie. Musimy wczuć się w rolę snajpera. Ofiara nie może nas widzieć. Za to my musimy wiedzieć gdzie ona się znajduje i podejść ją niepostrzeżenie. Jeśli nam się to uda, to wszystkie łowiska staną się dla nas obfite.

Jerkowanie
22 kwietnia 2020, 17:53
Jerkowanie to spolszczenie od nazwy "jerking" - czyli techniki prowadzenia przynęt ruchem niejednostajnym. "Jjerking" w wolnym tłumaczeniu oznacza szarpanie albo podszarpywanie - stąd właśnie nazwa tej techniki. Przyjęło się, że jerkowanie to technika prowadzenia jerków - czyli różnego rodzaju woblerów (ze sterem i bez). I że technika ta pochodzi z USA, gdzie najpopularniejsze jest łowienie na różnego rodzaju woblery typu "jerk". Jest to oczywiście mit! Niejednostajne prowadzenie przynęt ma w Polsce ogromne tradycje. Pomijam lata 90 te, kiedy w sklepach pojawiły się gumki i powstałą moda na jigowanie. Zresztą jigowanie i jerkowanie to w zasadzie to samo. Przyjęło się, że jigowanie to podciągnięcia przynęty do góry i skakanie nią w toni, byleby nie poruszała się w jednej płaszczyźnie. A jerkowanie to to samo. Jednak do miana "jerkowania" przylgnął mit przynęt i sprzętu. W gazetach wędkarskich, na forach internetowych pojawiają się teksty o używaniu do jerkowania krótkich kijów z multiplikatorem i woblerów bezsterowych. Tymczasem jerkować można równie dobrze gumami, wahadłami i cykadami, a nawet wirówkami z przednim obciążeniem (co sam zresztą robię).
jerkowanie, jerkbaity, jerkbaits
Aby przyjrzeć się bliżej historii polskiego jerkowania musimy cofnąć się w czasie o... kilkadziesiąt lat. O tym, że wahadłówek nie ściąga się zawsze tempem jednostajnym wie każdy, średniozaawansowany spinningista. Eksperymenty z wahadłami robili już pionierzy polskiego spinningu kilkadziesiąt lat temu. Zanim nastała era przynęt gumowych, to właśnie wahadła były przynętami numer jeden na sandacze. Ci którzy odkryli, że podszarpując wahadłówkę i skacząc nią po dnie prowokują do brań te ryby nie mieli problemów z ich złowieniem. A zaznaczam, że niegdyś sandacz był rybą, o której się mówiło, że niemal nie da się jej złowić na spinning. Oprócz płaszczyzny, w której pracowała przynęta (skoki, opad), można było także z niej wydobyć nieco inną pracę, niż podczas jednostajnego zwijania. Podciągane wahadło zachowywało się zdecydowanie inaczej (nie wierzycie? - sprawdźcie!). To odbiło na którąś stronę, to wpadało w ruch wirowy, a po zatrzymaniu opadało, ciekawie lusterkując. Na tak prowadzone przynęty łowione były także wielkie garbusy i niekiedy sumy oraz szczupaki. Dzisiejsze jerkowanie - jak już wspomniałem, kojarzy się przede wszystkim z woblerem bezsterowym wielkości cegły, zestawem castingowym z plecionką i ostrym, energicznym szarpaniem kijem skierowanym w dół. Nie jest to skojarzenie do końca dobre. Jerkować można bowiem nie tylko za pomocą castingu i wielkich wobów. Nie koniecznie trzeba szarpać silno i gwałtownie i nie zawsze wskazane jest podciąganie wabika szczytówką skierowaną w dół. Jak więc prowadzić wabik? Jest kilka metod. Niektóre z nich są wpisane do polskich annałów spinningu, jako jigowanie. Ale jak zwał, tak zwał - przytoczę pokrótce wszystkie i postaram się w miarę usystematyzować kiedy, czym i jak jerkować. 1. "Klasyczne" jerkowanie za pomocą woblerów Czy będą to glidery, poppery, walke the dogi, czy też crankbaity, albo klasyczne woblery, warto tak jerkować na płytkiej wodzie (do 1,5 m). Dlaczego taka przynęta? Ano dlatego, że na płyciznach bywają szczupaki (zwłaszcza w maju gdy są po tarle). Chociaż jestem zwolennikiem raczej powolnego prowadzenia wszelkich przynęt, to bywa, że dobrze jest szarpać gwałtownie. O dziwo! Zwłaszcza szczupaki, które polują, jak i okonie, lubią uganiać się za ofiarami, które uciekają. Wtedy gwałtowne szarpanie szczytówką skierowaną w dół ma sens! Ryba zdąży dogonić przynętę, chociaż gwarancji na to, że trafi np. w wobler typu "glider" (szybujący na boki) jest różna. Szczupak może źle obliczyć atak, a wobler odjeżdżając na bok, zrobi "unik" przed jego paszczą. Dlatego właśnie, jeśli chodzi o glidery (np. salmo slider) wolę podciąganie powolne z częstymi zatrzymaniami. O wiele lepiej w takim szybkim jerkowaniu sprawdzają się wobki typu Salmo fatso, a jeszcze bardziej lubię czeskiego jerka firmy "lovec rapy". Podobnie rzecz się ma z popperami i przynętami "walk the dog". Gdy sytuacja zmusi nas do szybkiego podszarpywania, to lepiej wybrać jerki, które mają niewielkie odchyły od swojego "toru jazdy". 2. Jerkowanie w rzece za pomocą niewielkich woblerów Tutaj w grę wchodzi spinning i to raczej lekki. Poławiane ryby, to: kleń, jaź, okoń, pstrąg. Jednostajne prowadzenie woblera w poprzek nurtu jest dla mnie niemal całkowicie bez sensu. Zobaczcie co potrafi wasz wobek, gdy się przestaje zwijać linkę na moment i pozwoli mu spływać swobodnie i nieruchomo. Otóż staje się cud! Niemarwe ryby zaczynają na niego brać! Sytuacja ta ma najczęściej miejsce w połowach jazi i kleni. Nie dotyczy tylko wobkow rybkokształtnych, ale także owadopodobnych pływających, tonących i smużaków. Taki woblerek poprowadzony podszarpnięciami (tutaj nie radzę szarpać jak na filmach całym kijem z dużą siłą, bo 3 cm owad czy rybka w naturze nie rozpędza się od 0 do 100 km/h jak bolid formuły 1), sprawia wrażenie żyjątka porwanego przez nurt, które zawzięcie stara się dotrzeć do brzegu (w kierunku w którym my stoimy i go ściągamy), a co jakiś czas brak mu sił i spływa bezwładnie. Dla ryby po krótkich i powolnych podciągnięciach przynęty, chwila kiedy przestaje płynąć i jest znoszony, oznacza, że osłabł i jest wtedy najłatwiejszym łupem. Dlatego właśnie często brania zdarzają się w takich momentach. W ten sposób złowiłem w życiu kilka leszczy i płoci (za pysk, nie za kapotę!). 3. W końcu dochodzimy do punktu wyjścia - jerkowanie wahadłem Jedna z najlepszych i najskuteczniejszych sposobów wabienia pstrągów. Trudno jest ściągać przynętę z nurtem małej, ostro rwącej rzeczki, w taki sposób aby żyłka się nie poluzowała, a jednocześnie, by pracował atrakcyjnie i wabiąco dla ryb. Gdy zarzucimy małe wahadełko pod prąd, celowo staram się wykasować luz na lince, ale niekoniecznie do pełnego naprężenia jej. Wiem, że poluzowana linka uniemożliwia zacięcie, jednak bywa, że pstrąg tak agresywnie zaatakuje spływającą z nurtem i tonącą blaszkę, że zacięcie jest zbędne. Nie jest to technika w 100% skuteczna, bo ryba może wziąć, po czym wypluć wabik, ale lepsze to niż na naprężonej żyłce ściągać zbyt szybko, gdy wahadło porusza się nienaturalnie, a nie jak niesiony z prądem wody kąsek. Wówczas brania najprawdopodobniej nie będzie. W podobny sposób prowadzę jigi w rzeczułkach, w których żyją kropkowane ryby. 4. Jerkowanie gumą Czyli podstawa podstaw polskiego jerkingu promowana od pierwszej połowy lat 90tych, a nazywana jigowaniem. W tym wypadku sprawa jest jasna. Podciągnięcia o różnej długości, szybkości i kiernku. Z jigiem można robić wszystko za pomocą kija. Można mu nadawać naprawdę taki rodzaj pracy, ze nawet najbardziej szaleni projektanci naszych przynęt by na to nie wpadli. I wielokrotnie zdarzyć się może, że takie fantazjowanie w prowadzeniu jiga okazuje się kluczem do sukcesu w "bezrybnym" łowisku. Chciałbym jeszcze zdementować pewne mity dotyczące sprzętu do jerkowania. Jerkować można kijem o każdej długości i akcji. Wiadomo, że łowienie woblerami typu "jerk", które opisałem w 1 punkcie, najlepiej wykonywać krótkim kijem z pazurem i multisiem. Ale nie znaczy to, że sztywnym spinningiem + stałoszpulowcem nie można tego robić. Owszem można! Ale komfort i czucie pracy przynęty, oraz samo zarzucanie "klocka" do wody może przysporzyć problemów. Jeśli chodzi o prowadzenie innych przynęt w innych warunkach (jak to opisałem w kolejnych punktach), może się odbywać za pomocą KAŻDEGO kija i KAŻDEGO kołowrotka. Różnica w przeniesieniu pracy szczytówki, której nadajemy sami ruch, na pracę przynęty, będzie jednak inna w zależności od akcji kija. Kijem miękkie nadają się do tego gorzej. Po podszarpnięciach i podciągnięciach, uginający się zbyt łatwo kij będzie przemieszczał przynętę z pewnym opóźnieniem. Nie będzie nad nią takiej kontroli, jak na kiju sztywnym. Podobnie jest w przypadku kijów długich i krótkich. Krótki ruch szczytówką niedługiej wędki przesunie przynętę o kilka - kilkanaście centymetrów. Taki sam ruch na kiju o metr dłuższym przesunie przynętę o kilkadziesiąt centymetrów, co znacznie może zmienić jej sposób zachowania się w wodzie. Pamiętajmy o tym! Nadawanie pracy własnej za pomocą kija jest świetną zabawą. Przynęta (albo nawet przedmiot założony na hak, który z założenia przynętą spinningową nie jest), może dzięki właściwemu poprowadzeniu w wodzie przynieść wiele brań. Podobnie jak w przypadku jigowania (dla mnie jigowanie i jerkowanie to to samo - jak zwał, tak zwał), zachęcam do nauki nieregularnego i fantazyjnego prowadzenia przynęt. Podstawową zasadą decydującą o skuteczności na łowisku (moim zdaniem) nie jest sama przynęta (chociaż zaznaczam, że to też bardzo ważne!), ale przede wszystkim sposób jej podania i poprowadzenia w wodzie. Zakładając jakąkolwiek nową przynętę na agrafkę, przeprowadźcie ją najpierw wzdłuż brzegu - najpierw ruchem jednostajnym, potem pokombinujcie z szarpaniem i powolnym podciągnięciami - nieregularnymi. Warto zaobserwować jak się wówczas zachowuje. Po zarzuceniu myślmy na jakiej jest głębokości i jakie wolty w wodzie wykonuje. Nadawajmy jej rozmaita pracę i w przypadku brania pamiętajmy jaki był to ruch. Czy było to zatrzymanie i opad, czy podciągnięcie, jak szybkie było itd. Może się okazać, że na naszym łowisku ryby biorą nie na naszą cudowną przynętę, a na większość przynęt poruszających się w podobny sposób w jaki prowadziliśmy swój wabik mając branie.
Przykosa
22 kwietnia 2020, 17:25

Przykosa jest miejscem gdzie wypłycenie lub nawet wyspa znajdująca się na rzece przechodzi gwałtownie w dół. W dół, tzn. spadek dna jest tam bardzo gwałtowny. Tego typu miejsca są wynikiem ciągłych procesów jakie zachodzą w rzece. Nurt wyczynia z dnem niesłychane rzeczy. Nieustanie przewala tony piasku po dnie. Nanosi wypłycenia, a nawet wyspy i wypłukuje doły. Tak właśnie powstaje przykosa. Zaznaczyć należy, że nie jest ona miejscem w rzece, które jest tam zawsze. Wypłycenie, za którym znajduje się przykosa może zostać w ciągu nawet kilku godzin zmyte, dół zasypany. Przykosa jest o tyle ciekawym miejscem, że w jej miejscu nurt, który na wypłyceniu jest wyraźnie szybszy, zaraz za nią gwałtownie zwalnia. Dzieje się tak ponieważ większa głębokość, która tam jest może „pomieścić” więcej wody. Mamy więc idealne miejsce dla drapieżnika czychającego na niesione z prądem kąski. W przykosie ryba nie musi się tak wysilać, jak w nurcie. Przebywanie tam kosztuje ją mniej energii, a przy okazji pod nosem ma „szwedzki stół”, czyli spływające mniejsze ryby, owady, tudzież inne organizmy, które w szybszym nurcie na wypłyceniu nie podołały naporowi wody. Niekiedy przykosę można namierzyć już z bardzo dużej odległości. W jej miejscu widać i słychać potężne spławy ryb. „Kanonadę” widać już ze sporego dystansu. Jeśli namierzymy takie miejsce, to warto się do niego pofatygować. W wielkich rzekach, jak np. Wisła, gdzie szerokość dochodzi niekiedy do kilkuset metrów, może być ciężko z podaniem przynęty na dostateczną odległość. Wtedy pozostaje kombinowanie z łodzią, lub szukanie innego miejsca. Ideałem jest znalezienie przykosy znajdującej się w okolicy brzegu. Ze względu, że tworzą się one najczęściej w rynnie (która bywa na środku rzeki)nie jest to łatwe, ale poszukiwania można rozpocząć od miejsc gdzie rynna znajduje się w okolicach brzegu (zewnętrzne łuki zakrętów).

Przykosa

Przykosę zawsze staram się zacząć obławiać stojąc poniżej niej (czy to brodząc, czy z brzegu). Rzucam na wypłycenie pływające woblery i lekko je zanurzając czekam aż spłyną na próg gdzie zaczyna się głębia. W tym miejscu przyspieszam zwijanie, by zanurzyły się głębiej. Prowadząc przynętę w ten sposób można spodziewać się brania sandacza, bolenia, lub suma, które o każdej porze doby mogą żerować w tym miejscu przy powierzchni. Podczas korzystania z jigów staram się rzucić pod prąd w okolice progu i gdy przynęta wpadnie do wody, unoszę wysoko kij i kręcę szybko korbką, by nie spadła na łachę grzęznąc w niej. W miarę jak prąd zniesie wabik na próg i głębię opuszczam szczytówkę i przestaję kręcić korbą. Jig wpada w głębię i właśnie w niej, na różnej głębokości może zostać zaatakowany. Przykosę można także obławiać na inne sposoby. Stojąc nad nią, rzucamy z prądem. Tutaj można zastosować wszelkie przynęty. Trzeba brać pod uwagę, że będą one pracować na różnej głębokości, dlatego odpuszczam sobie stosowanie ciężkich jigów. Podciągane pod prąd z dużej głębokości łatwo zahaczają o próg i często na nim pozostają. Jeśli nawet uda się je uwolnić, to zaczepy mogą skutecznie spłoszyć ryby. Dobre bywają natomiast wirówki ze skrzydełkami typu „long”. Skuteczny może być pływający wobler, który głęboko nurkuje. Po doprowadzenia go do progu, przestajemy zwijać linkę i czekamy aż wypłynie na powierzchnie, nie wchodząc w zawady.

W przykosie możemy natrafić na praktycznie każdą rybę drapieżną. Jest to jednak miejsce, gdzie warto pobawić się w łowienie okazów i poświęcić temu kilka wypraw z solidnym sprzętem i wabikami słusznych rozmiarów. Jeśli nie sum, to może być sandacz albo szczupak, które w takich miejscach nie należą do małych. Gdy uda nam się odnaleźć przykosę, to poświęćmy jej tyle czasu ile tylko damy radę. Nie zapominajmy, że nie będzie ona tam wiecznie. Ja uwielbiam obławiać przykosy przede wszystkim w nocy. W sezonie sumowym można spotkać tam naprawdę spore bydlę, które okaże się nie do wyjęcia, ale wrażenia z takiego spotkania są nie zapomniane.