Kategoria

Ryby drapieżne, strona 7


Pstrągi potokowe
14 kwietnia 2020, 15:30

Pstrąg potokowy

Popularny "potokowiec" (Salmo trutta fario) jest ukochaną rybą wielu spinningistów oraz muszkarzy. Znaleźć go trudno (przetrzebione populacje w naszych wodach), podejść go trudno (płochliwość), złapać go trudno (siła i sprzyjające w walce z rybą warunki - oczywiście dla niej, w miejscach jej bytowania). Mimo tego ryba ta ma w sobie tyle uroku, że zapaleńcy potrafią za nią jeździć na drugi koniec Polski nie mając pewności, czy ją w ogóle tam (jeszcze) zobaczą. Tajemne mikro rzeczki w lasach, górach, na odludziach, w których żyją potokowce są pilnie strzeżone przez tych, którzy je znają. Znalezienie takiego miejsca jest czasem drogą do sukcesu na wiele lat i staje się naszą tajemnicą, którą również będziemy strzec, nawet przed przyjaciółmi. Potokowce zamieszkują zimne, dobrze natlenione i dzikie rzeki, najczęściej górskie. Potokowce są przepięknymi rybami. Ubarwione bywają niesamowicie! Ponadto ich ubarwienie zmienia się wraz z warunkami otoczenia. Ponadto potokowiec ma kształt torpedy! W wodzie zachowuje się dokładnie tak samo. Samo życie w silnym i wartkim nurcie powoduje, że jego ciało jest niezwykle umięśnione. Porównanie do torpedy ma jeszcze jedną znaczącą analogię. Pstrąg po zacięciu potrafi pokazać wędkarzowi nowe znaczenie pojęcia "rakieta woda-powietrze" - walczy niesamowicie ostro i wytrwale. Na śmierć i życie. Tak. Pstrąg to prawdziwy podwodny wojownik, samuraj. Prędzej da się zabić niż wyciągnąć z wody. Po doholowaniu potokowca do brzegu często jest on już na wykończeniu. Dlatego też Ci, którzy nie chcą zabijać złowionych ryb i wyznają zasadę "złów i wypuść", często odpinają pstrąga przy brzegu - by nie wyciągać go nawet na chwilę z wody, nie męczyć go dłużej. Bo i po co? W imię kolejnego zdjęcia? Nie ma sensu, niech żyje i cieszy wędkarzy - w tym może i nas w przyszłości. To lepsze niż jakaś fotka. Potokowce dorastają w naszych warunkach do rozmiarów 80 cm i około 5kg wagi. choć oczywistym jest, że spotkanie dziś takiego "kabana" graniczy z cudem.

Pstrągi to typowe drapieżniki, mimo, ze bywają łowione na serek, kukurydzę i ciasto. Głównie odżywiają się innymi żyjącymi stworzeniami. Lubią zjeść owada lub jego larwę, jakąś glistę, robala, czy żabę albo jaszczurkę. Nie pogardzą też rybkami. Z tych ostatnich gustują przede wszystkim w: ciernikach, głowaczach, słonecznicach, brzankach i kozach. Nie pogardzą też małym pstrągiem, są bowiem kanibalami.

Jak spinningiem dobrać mu się do skóry?

woblery na pstrąga

Sprzęt

Co do wędki, to tutaj można pisać godzinami. Na małych "ciurkach" w których żyją pstrągi istnieje zasada - im mniejsza szerokość rzeczki, tym krótszy kij. Stosować można nawet spinningi o dł. 180 cm. Na rzekach większych, jak np. Dunajec można łowić kijami powyżej 3m jeśli ktoś takie lubi. Co do ciężaru wyrzutu, to na małe pstrągi wystarczy lekki kijek, nawet do 15g. większe kabany warto holować na kijach o maksymalnym c.w. do 20, a nawet 25g. Akcja powinna być dobrana z duuuużym zapasem do łowiącego. Ci którzy nie mają doświadczenia, lepiej niech łowią na kije o akcji bardziej miękkiej. Sztywny kij, na który holowaliśmy okonie, klenie i jazie oraz małe szczupaki i sandacze może okazać się zawodny i nie nadąży zamortyzować błyskawicznych zrywów i wolt agresywnego fightera, jakim jest zacięty potokowiec. Oczywiście bardziej doświadczeni pstrągarze poradzą sobie i kijem sztywnym - kwestia wprawy. Kołowrotek może być niewielki, mieszczący 150m żyłki o średnicy 0,2 mm.

Plecionka - tym razem odpada. Dyskwalifikuje ją czysta i przejrzysta woda w której żyją pstrągi oraz zerowa rozciągliwość, która gorzej amortyzuje zrywy ryby niż rozciągliwa (w tym wypadku to zaleta) żyłka.

 

Przynęty

Niemal wszystkie spinningowe. Dobranie odpowiedniej przynęty przy pstrągowaniu przynosi naprawdę niesamowite efekty. Problem jednak w tym, że przynęta ta może być skuteczna tylko na kilkudziesięciometrowym odcinku rzeczki. Kawałek dalej pstrągi mogą preferować coś zupełnie innego. Do łowiska podchodzimy po cichu. Starajmy się nie złamać żadnej gałązki, najlepiej podchodzić w pozycji pochyłej, niektórzy podchodzą na czworaka, a najwięksi ekstremaliści czołgają się, zatrzymując w pewnej odległości od brzegu - takiej jednak, by móc wykonać rzut. I to jest podstawa w polowaniu na te ryby! Pstrągi są tak płochliwe, że spłoszyć je może dosłownie wszystko. To właśnie jest powód, przez który wielu ludzi nie może złowić tej ryby. Ponadto - pstrąg w rzece zajmuje z reguły stanowisko głową skierowaną pod prąd. Czeka w ten sposób na niesione z prądem jadalne kąski i atakuje jak mu coś przypadnie do gustu. Spinningiści i muszkarze toczą od dawien dawna zażartą dyskusję o wyższości jednej metody nad drugą w połowie potoków. I jest to dyskusja całkowicie bezcelowa. Pstrąg może atakować na zmianę i muchy/larwy/owady spływające z biegiem rzeczki, jak i ryby, żaby, czy inne potrawy bardziej "mięsne". Te właśnie cechy pstrąga powinny determinować dobór przynęty. Wabik - jakikolwiek by nie był, powinien pracować nienagannie ściągany z nurtem. Na dodatek nie powinien być wynoszony na powierzchnię przez uciąg wody. Dlatego właśnie zawsze zaczynam od łowienia wahadłówką! Niewielką - dobrze wykrępowaną z blachy o grubości około 1-1,5mm. Umożliwia ona ściąganie z nurtem, z prędkością niewiele tylko szybszą od prędkości z która płynie woda. Już wtedy kolebie się prowokująco w wodzie i zatacza jak rybka porwana przez prąd, która nie może złapać stabilności, ani punktu zaczepienia. Kolejną przynęta jest dla mnie twister. Zwykły, klasyczny, ale z bardzo miękkiej gumy. Musi być ona wyjątkowo miękka, śliska i lepka jednocześnie. Imituje w wodzie robala zmytego z brzegu, albo pijawkę, czy ślimaka bez skorupki. Najmniejsze - jednocalowe paprochy mogą imitować larwy owadów. Kolory jak najbardziej naturalne, ze względu na czystość wody. Chociaż zdarzało mi się łowić nawet na gumki fluo w wodzie, gdzie w "polarroidach" można było zobaczyć dosłownie wszystko. Zaczynam jednak od przynęt brązowych, czarnych, ciemnogranatowych, czerwonych a czasami "brudnych jasnych". Przynęty ripperkopodobne nie sprawdziły mi się nigdy. Dlatego zarzuciłem niemal całkowicie ich stosowanie. Eksperymentuję z nimi tylko, gdy "nic nie bierze" - może kiedyś...?

Przynęta numer 3 jest dla mnie wobler - dla niektórych podstawowa przynęta. Za najlepszy używam maluchy o szerokim i w miarę poziomo ustawionym sterze. Takie modele - o szerokiej akcji łatwo "rozruszać" ściągając je z prądem. Modele pływające w tego typu łowieniu ciężko jest zatopić - tzn. ściągając je z nurtem należy zakręcić korbą bardzo szybko - co może się okazać nawet "za szybko" dla każdego pstrąga. Dobre imitacje "pstrągowych ofiar" w wersjach tonących, potrafią być niekiedy jedynym rozwiązaniem na sporego i "zaprawionego w bojach" pstrąga. Potoki są wzrokowcami i teoretycznie jeśli chodzi o wygląd to właśnie wobler powinien być najlepszy. Można kupić imitacje cierników, głowaczy, pstrążków itp. w kilku wersjach tonących i pływających. Czasem pływającego można spławić z nurtem na większą odległość i podciągać po kilkanaście - kilkadziesiąt centymetrów pod prąd. Bywa że pstrąg takiemu nie przepuści.

Obrotówka - jej wyznawców jest także sporo. Głównie "longów" - łowią nimi ciągnąc pod prąd i bywa że mają dobre efekty. Jednak w latach 70-tych złowić tak pstrąga mógł każdy, kto miał dobrą wirówkę. Dziś trzeba bardziej kombinować. Powodem jest coraz mniej pstrągów oraz zjawisko "przebłyszczenia" - pstrągi się szybko uczą - na własnych błędach. Ja stosuję colorado ciągnięte z nurtem.

Cykada - w miejscach gdzie są wymyte głębokie dołki potrafi zdziałać cuda! Mowa oczywiście o dobrych cykadach. A tych na rynku u nas jak na lekarstwo. Ja korzystam tylko z dwóch produkcji rękodzielniczych, kupując seryjne produkcje cykad przeżyłem rozczarowanie. Niektóre mają zamiast listka skrzydełko od longa (wklęsłe z jednej i wypukłe z drugiej strony), o nieproporcjonalnych kotwicach i kółkach łącznikowych nawet nie wspomnę.

 

Zacięcie i hol

Pstrąg uderza raczej gwałtownie, ale w pewnych okresach, szczególnie po zimie zdarzy mu się tylko lekko "puknąć" w wabik. Branie na żyłce jest zdecydowanie trudno wyczuć, więc jeśli poczujemy/zauważymy coś podejrzanego, to tnijmy szybko i mocno. W czasie holu pstrąga trzeba zachować spokój, chociaż nie jest to prosta sprawa, bo adrenalina się wręcz gotuje. Wpadanie w panikę po pierwszej "świecy" którą wykona duży potok jest tym bardziej nie wskazane. To właśnie błędy łowiącego są najczęstszą przyczyną spięć w czasie holu. Należy się skupić przede wszystkim, by nie wlazła w zawady, po jakimś czasie pstrąg zacznie słabnąć i wtedy to my możemy zacząć dyktować warunki. Pstrąga odpinajmy pensetą/szczypcami jeszcze w wodzie! I niech spływa! ;-)

Sandacze na spinning
14 kwietnia 2020, 15:28

SANDACZ

Sandacz jest przedstawicielem rodziny okoniowatych. Okonia bynajmniej nie przypomina. Ciało ma wydłużone, a paszczękę uzbrojoną w zęby. Występuję w rzekach nizinnych, jeziorach i zbiornikach zaporowych. Można go także spotkać w strefie przybrzeżnej morza. Grzbiet ma zielono – szary i biały brzuch. Boki są ozdobione pionowymi pręgami. Oczy – opalizujące, niemal świecą w ciemności. Sandacze dorastają teoretycznie do 120cm i około15kg wagi. Sandacz jest na większości wód w Polsce dominującym drapieżnikiem – mowa oczywiście o wodach nizinnych. Kilkadziesiąt lat temu, na 20 złowionych szczupaków znalazł się jeden sandacz, obecnie proporcje te mają się niemal odwrotnie.

Sandacze mają doskonały wzrok. Świetnie widzą w ciemności i w bardzo mętnej wodzie. Ich ulubionym pożywieniem są: ukleje, jazgarze, kiełbie, stynki, większe osobniki jedzą też płocie i karasie. Oprócz tego sandacz lubuje się w innych stworzeniach: żabach, jaszczurkach, pijawkach, glistach. Młodsze sandacze często żyją stadnie. Starsze prowadzą najczęściej samotny tryb życia. Przyjmuje się, że sandacz żeruje 2 razy w ciągu doby. Raz o brzasku, a drugi raz po zachodzie słońca. I jest to mit. Wie o tym każdy, kto złowił sandacza w środku dnia (a dzieje się tak bardzo często), albo w środku nocy (standard). Jak dla mnie najlepszą porą na sandacza jest wczesny zmrok, chociaż zdarza się, że sandały ruszają dopiero po godzinie pierwszej w nocy. Sandacze najlepiej zaczynają żerować w drugiej połowie września. Wtedy stają się dla mnie rybami numer 1 i to głównie im poświęcam swoje późno jesienne i wczesno zimowe połowy. Biorą świetnie nawet jak już leży śnieg i można je łowić aż do 31 grudnia.

Latem poluję na sandacza przy powierzchni i tylko w nocy!

Jesienią zawsze szukam na kamienistym dnie. Czy jest to rzeka czy woda stojąca. Tam o niego najłatwiej. O tej porze roku wybieram tylko głębokie miejsca, dołki.

przynęty na sandacza

 

Sprzęt

Chociaż wiele autorytetów podaje jako najlepsze wędki na sandacza sztywne kije o c.w. do 40-50g. ja uważam, że to gruba przesada. Sandacze biorą bardzo delikatnie i tak ciężki kij nam nie zasygnalizuje słabiutkiego skubnięcia. Oczywiście kij powinien być sztywny, bo sandacza trzeba zaciąć bardzo mocno – ze względu na jego kościsty i twardy pysk. Dla mnie wystarcza kij o c.w. do 20g. Oczywiście w przypadkach, gdzie nie jest wymagana cięższa przynęta. Wtedy należy dobrać kij o odpowiednich parametrach. Jako że sandacz nie należy do wielkich fighterów, kołowrotek może mieć spore przełożenie – przydatne jest to zwłaszcza podczas kasowania luzów na lince przy technice łowienia „z opadu”. Linka – możliwie najcieńsza. Stosuję tylko plecionki. Zacięcie sandacza z dużej odległości używając żyłki jest mało realne. Linka w łowisku gdzie nie ma wiele zaczepów może być cienka. Wpłynie to znacząco na ilość brań. W łowisku pełnym zaczepów (np. zbiorniki zaporowe, gdzie na dnie są karcze itp.) trzeba stosować grubszą i mocniejszą linę – uchroni nas to przed niepotrzebnymi stratami w przynętach.

Technika

Spece od łowienia w zbiornikach zaporowych za najlepszą technikę uważają „opad”. Po zarzuceniu przynęty kasujemy luz na lince i pozwalamy przynęcie (w tym wypadku najczęściej jigowi) opadać na napiętej lince. Podczas opadania wabika bacznie obserwujemy szczytówkę wędki, oraz linkę. Każde ich nienaturalne zachowanie zdecydowanie zacinamy. Szczytówka może się przygiąć, linka może zwiotczeć, naprężyć się, przesunąć w bok itp. Każdy z tych sygnałów może oznaczać delikatne branie mętnookiego. Podczas opadu szczytówka pozostaje lekko przygięta, prostuje się w momencie kiedy wabik osiągnie dno. Gdy już to zrobi podbijamy przynętę za pomocą kija lub/i kołowrotka, kasujemy luz linki i znów pozwalamy swobodnie opadać. Wbrew pozorom jest to dobry sposób nie tylko na jeziorach i zbiornikach zaporowych. Sprawdza się również w rzekach. Tutaj sprawę nieco komplikuje uciąg wody, na który musimy brać poprawkę. Jednak gdy mamy namierzony głębszy dół o słabszym uciągu i kamienistym dnie, możemy spodziewać się bardzo wiele.

Sandacze można łowić także przy powierzchni, gdzie często żerują na stadach uklejek – zwłaszcza nocą. Wówczas używamy woblerów, wahadłówek i wirówek, a prowadzimy je umiarkowanym tempem.

Przynęty

Przynęta numer 1 na sandacza są jigi! To właśnie one są idealne do łowienia „z opadu”.

Można wyróżnić ich dwa podstawowe typy najpopularniejsze przy połowie sandacza.

Pierwszą z nich są gumy na jigowym haku. Wszelkie ich rodzaje, czyli: rippery, twistery, wormy, raki, shady oraz wszystko gumowe co można nadziać na jigową główkę.

Drugą grupą są tzw. Koguty. Przynęty będące połączeniem pomysłów spinningistów i muszkarzy. Mogą być zawiązane na klasycznych jigowych hakach. Jednak lata doświadczeń speców od mętnookiego wygenerowały nieco inne zbrojenie. Najczęściej jig, na którym zamontowana jest główka uzbrojony jest w kotwicę na drucianym stelażu. Oczko takiego jiga jest pod kątem około 45 stopni od osi stelaża. Potrójna kotwica ma za zadanie lepsze efekty zacięcia i lepsze trzymanie holowanej ryby. Koguty wykonane są z sierści i piór, oraz innych materiałów typowo „muszkarskich”. Kolejną zaletą tej przynęty jest jej naturalność. Pióra i sierść mają swój naturalny zapach i smak. Zatem sandacz trzyma go w pysku nieco dłużej od nienaturalnej, chemicznej gumki.

Woblery – sandacz nie zażera tak jak szczupak, nie ma aż tak potężnej paszczy, dlatego lepsze są w jego przypadku woblerki smukłe, nie wygrzbiecone. Imitacje małych płotek, uklejek, okonków i kleników.

Wahadłówki – jeśli chodzi o sandacza, to chyba najbardziej niedoceniana przynęta. Te z grubszej blachy, które chodzą głębiej są czasem najlepsze podczas wolnego prowadzenia nad dnem. Niestety na rynku mało jest takich przynęt seryjnie robionych, a produkty rękodzielników bywają drogie, a szkoda. Niemniej jednak warto jest mieć kilka podłużnych, dobrze wykręopwanych blaszek o długości 6-10 cm. w barwie matowego srebra.

Wirówki – rzadko kojarzone z sandaczami, po zmroku potrafią jednak zdziałać cuda gdy sandacz bije przy powierzchni. Moim faworytem są tutaj blaszki o skrzydełkach typu „long”. Można je wyjątkowo prowadzić nieco szybciej. O dziwo sandacze atakują te przynęty zdecydowanie mocniej niż inne gdy łowimy klasycznymi metodami.

Hol

Sandacza należy holować mocno, bezpardonowo i zdecydowanie. Jak już wspomniałem, sandacz nie jest fighterem. Czasami jednak jest zwyczajnie niezacięty. Po prostu trzyma przynętę w pysku i daje się holować. W momencie kiedy ją puści – koniec zabawy – odpływa. Sam hol tej ryby kojarzy się z ciągnięciem cegły pod wodą. Idzie ciężko, ale idzie.

Gdy już mamy go przy brzegu/łodzi najlepiej użyć chwytaka albo podbieraka. Rybę delikatnie uwalniamy szczypcami i siup do wody!

Szczupak na ciężki spinning
14 kwietnia 2020, 15:27

Szczupak na ciężko

Było już o łowieniu szczupłych na lekko. Teraz pora uderzyć z naprawdę "grubej rury". W światku spinningowym istnieje taka zasada: "Nie ma za dużej przynęty na szczupaka". Rzeczywiście, coś w tym jest. Obrotówka 5, wobler o długości 14 cm i więcej często są atakowane przez cętkowanego drapieżcę. Nie tylko dużego, ale i małego "pięćdziesiątaka". Szczupaki z reguły nie wysilają się z polowaniami by dorwać swoje ofiary. Lubią wybierać ryby chore i słabe. Są jednak w życiu każdego szczupaka chwile, że "trzeba komuś dać w mordę". Szczupaki walczą ze sobą, walczą o terytorium, o pokarm. Nie tylko ze swoimi braćmi, ale także z innymi rybami. Jak szczupak wpadnie w szał, to rzuca się na ryby nawet swoich rozmiarów. Niekiedy wręcz poluje w ten sposób. Czai się w gęstwinie zielska i nie zwraca uwagi na małe rybki przepływające mu koło pyska, podskubującą go po grzbiecie drobnicę. Dziś nie są warte jego wysiłku. Nie będą też warte jego wysiłku nasze woblerki, blaszki i gumki. Za to nie przepuści sandaczowi, leszczowi, brzanie, innemu szczupakowi - każdemu kto tylko naruszy jego prywatność. Szczupak potrafi otworzyć swą paszczę bardzo szeroko! Wygląda to ja wielka anakonda! Otwiera pysk na całą szerokość i "nawleka się" na swą ofiarę. Później musi się męczyć z połknięciem i trawieniem, co niekiedy trwa kilka dni. Dlaczego to robi? Nie wiadomo. Może żeby samemu sobie coś udowodnić? ;-) Ale na temat szczupaczego ego nie prowadzono jeszcze żadnych badań - może kiedyś? Kto wie? ;-)

Tutaj filmik przedstawiający szczupaka "walczącego" z zagryzionym pstrągiem (chyba to pstrąg):

https://www.youtube.com/watch?v=mI71Hsy_PaU

Jak widać ryba stanowi chyba połowę długości ciała szczupaka i jak wiadomo do słabeuszy nie należy. Zwróćcie uwagę jak szeroko szczupak ma otwartą paszczę!

tutaj kolejny film:

https://www.youtube.com/watch?v=xR6V9AWW0AQ

Szczupak złapał w poprzek mniejszego (ale jakie są rozmiary tego mniejszego!)

Tego typu zdarzenia rozgrywają się codziennie w podwodnym świecie. Ile razy wyławialiśmy szczupaka, na którym były wyraźne ślady ugryzień. To jego większy brat go pokiereszował. O ile nie dziwi coś takiego w przypadku szczupaków małych, to co powiedzieć, jeśli wyciągniemy szczupaka o długości ponad 70 cm, który jest pogryziony?

Powyższe potwierdza, że stwierdzenie o rozmiarach przynęt na szczupaka może być prawdziwe. Wyobraźmy sobie, ze czasem rzucamy szczupakowi nad głową wszelkiej maści blachy i wirówki, a on sobie z tego nic nie robi. Ileż razy tak musiało być podczas naszych wypraw? Pewnie dziesiątki, jeśli nie setki. A wystarczyłoby mieć wielkie woblery, gumy i blachy powyżej "piątki". Tylko kto z takim sprzetem jeździ nad wodę? Ekstremalista? Zostań więc jednym z nich. Pomyśl ilu wędkarzy spinningujących całe życie nigdy nie spotkało się z "metrówką". Być może i Ty do nich będziesz należeć. Możesz jednak spróbować i poświęcić kilka wypraw w sezonie na "Big game" na swojej rzece/jeziorze. A nóż krokodyl połakomi się na to co masz mu do zaoferowania. Wobki można zrobić samemu. W barwach przypominających szczupacze ofiary zamieszkujące miejsca gdzie łowimy. Czyli leszcze, klenie, okonie, szczupaki. Ważne by przynęty były naprawdę duże. Wielkość 20 cm nie jest wcale przesadą. Największe mogą mieć i ponad 30 cm. Kupić takiego wabia jest ciężko. Kosztują po kilkadziesiąt złotych za sztukę. Lepiej w zimie się pobawić w strugacza i malarza i zrobić sobie zestawik kilkunastu - kilkudziesięciu potworków na własny użytek.

 

Jakiego sprzętu używać

Proponuję ciężki zestaw castingowy. Łowienie wielkimi, ciężkimi wobami za pomocą zwykłego spinningu może przynieść opłakane efekty i spustoszenie w sprzęcie. Padnie kołowrotek, złamie się kij... Zaopatrzmy się w dobrej klasy multik typu "betoniarka" i jerkówkę o maksymalnym c.w. do 100 g. Do tego analogiczna plecionka (40lb) i mocne, sprawdzone przypony stalowe. Jeśli mamy sprzęt "sumowy", to możemy użyć właśnie jego. Nie obiecuję, że ktoś złapie rybę w ten sposób, ale kto wie? A dla tego "kto wie?" Ja uprawiam rzeczno-jeziorny "biggame".

Szczupak na lekko
14 kwietnia 2020, 15:24

Szczupak na lekko

Chociaż wszelkie źródła i autorytety podają, że szczupaka spinningiem powinniśmy szukać przy pomocy mocnych zestawów i mamucich przynęt, istnieją przypadki, że istnieją szczupaki - niejadki. Nie wiem czym to jest spowodowane. Lenistwem szczupaków i przyzwyczajeniami pokarmowymi? Zupełnie jakby ich jadłospis obejmował tylko drobnicę i narybek. Sam z takim zachowaniem szczupaków spotykam się regularnie na trzech miejscówkach. Szczupaki żerują tam bardzo intensywnie o pewnych porach (z reguły dwa razy na dobę0 i trwa to przez jakąś godzinę. Można wtedy bez problemu złowić komplet. I to nie jakichś ledwo-wymiarowych, ale 70 tek na przykład. Wystarczy wówczas podawać obrotówkę "jedynkę" albo woblerek 3-4 cm i łowić, łowić, łowić... Co ciekawe szczupaki te nie polują z zasadzki, lecz bawią się w pogoń za małą ofiarą. Wygląda to jak żerowanie boleni. Wiele czasu się zastanawiałem dlaczego tak się dzieje - wbrew szczupaczym zwyczajom. Myślałem ze to może jakiś przypadek, że chwilowy brak innych ryb w żerowisku, ale sytuacje takie obserwowałem w trzech miejscach (oddalonych od siebie znacznie i różniących się całkowicie od siebie). I wszędzie recepta na złowienie szczupaka była taka sama - mała przynęta. Najlepiej srebrna, przypominająca uklejkę lub małą płotkę i dająca się płytko prowadzić.

Kombinacje z większymi (ponad 8 cm) przynętami, płytko schodzącymi nie przynosiły żadnych rezultatów.

Po tych wszystkich przemyśleniach, obserwacjach, próbach i eksperymentach doszedłem do wniosku, że widocznie szczupaki niekiedy mają na tyle mocno zakorzenione swoje pokarmowe przyzwyczajenia, że pozostają przy swoim głównym pokarmie, którym się żywiły kiedy jeszcze były małe – znacznie dłużej. Dopiero osobniki kilkuletnie decydują się chyba dopiero na zmianę sposobów odżywania. To by tłumaczyło brak w owych łowiskach szczupaków większych niż 70 cm.

W taki sposób łowiłem i łowię także w nocy. Co ciekawe w porach nocnych, na szczupaczych żerowiskach pojawiają się czasem też spore klenie. I nie przeszkadza im jednoczesna obecność szczupaków. Można dosłownie łowić na zmianę. Szczupak, kleń, szczupak, kleń… Na żadnym ze złowionych kleni nie zauważyłem pogryzień.

Do łowienia szczupaków na lekko nie jest konieczny typowo „szczupakowy” sprzęt. Wystarczy cienka linka, kijek na klenie i kołowrotek również. Nie zdarzają się praktycznie żadne obcięcia przynęt. Być może teza, że małe przynęty Są połykane ostrożnie i płytko się sprawdza. Ja przezornie zakładam przypon dopiero po pierwszym szczupaku. Wszak obcięcie może się zdarzyć w każdej chwili, a szkoda kaleczyć rybę.

Szczupak
14 kwietnia 2020, 12:46

Szczupak – jego zwyczaje

Szczupaka zna każdy. To chyba najbardziej „spinningowa” ryba naszych wód. Chociaż w ostatnich latach liczba jego pogłowia spadła drastycznie. Szczupak, to taki mały krokodyl bez łap. Paszcza nieproporcjonalnie wielka w stosunku do reszty ciała, w dodatku jak ją otworzy, to widać że w jej wnętrzu bezpiecznie nie jest. Paszczęka usiana jest zębami w ilości od 700 do nawet 900. Jakby tego było mało, szczupak ma w pysku ogromne ilość bakterii gnilnych, które w moment dostają się do organizmu ofiary znajdującej się w pysku. Zęby są nachylone nieco pod kątem – „do środka”, co dodatkowo utrudnia nieszczęsnej rybce wydostanie się stamtąd w razie pochwycenia. Zabójca doskonały! I w dodatku agresywny. Ciało szczupaka jest wydłużone. „Środek ciężkości” położony dosyć wysoko, gdyby nie płetwy boczne, szczupak wiecznie by się obracał wokół własnej osi. Nie przeszkadza mu to być jednak znakomitym sprinterem. Chociaż na temat jego lenistwa i minimalizmu w walce z wędkarzem można powiedzieć wiele, to jednak rzeczny szczupak jest rybą bardzo mocną. Nie gwarantuje odjazdów a’la sum i rzadko robi manewry jak rakieta „woda-powietrze” – niemniej jednak zdarza mu się to. Jeśli chodzi o przyspieszenie, to jest on jedną z najszybszych ryb naszych wód. O sposobach polowania szczupaka jest wiele teorii. Niektóre są sprzeczne ze sobą, jednak wszystkie prawdziwe. Problem tylko w tym, że szczupaki w różnych wodach zachowują się niekiedy zupełnie różnie. Moim zdaniem dostosowują się do otoczenia w którym żyje i to determinuje ich nawyki. Co jeszcze wiemy o szczupaku?

Oto kilka cech zębacza, które są zgodne dla wszystkich jego osobników na każdej wodzie:

- Linia boczna ma największy wpływ na jego percepcję i postrzeganie. To głównie nią się kieruje gdy poszukuje ofiary.

- Wzrok jest jego drugim najważniejszym zmysłem odpowiadającym za percepcję.

- Węch i smak – te dwa zmysły szczupaka nie dotyczą prawie w ogóle.

- Szczupaki nienawidzą szczupaków! Są kanibalami i zazdrośnikami pilnującymi swoich rewirów! Nie zawahają się zaatakować osobnika nawet podobnych rozmiarów.

- Szczupak jest hardcorowcem – nie zawsze atakuje to co małe i słabe, potrafi dać łupnia naprawdę wielkiej rybie, kaczce, szczurowi, wężowi itd.

- Szczupak jest agresorem – to właśnie dlatego jest go tak mało. Jak wpadnie w amok to atakuje wszystko co się rusza w zasięgu wzroku.

- Szczupak bywa leniem – niekiedy spędza w swojej kryjówce większość doby i zjada tylko to co przepłynie mu w pobliżu paszczęki, jak ma dobry dzień, to nie fatyguje się specjalnie na żadne polowanie.

- przez swoje lenistwo szczupak czasem wybiera przede wszystkim same „zdechlaki” – czyli ryby ranne, lub chore.

- Szczupak jada wszystko co pływa w jego łowisku. Znajomość rybostanu w miejscu, które łowimy jest już połową sukcesu.

- Szczupak to „burak i dresiarz” – łatwo daje się sprowokować i atakuje „za karę”

 

Jakie z powyższego możemy wysnuć wnioski dla wędkarskiej praktyki?

Po kolei:

zaczynajmy łowienie od przynęt agresywnie pracujących i wytwarzający dużą falę hydroakustyczną: Wirówek, cykad, agresywnych woblerów.

Próbujmy łowić przynętami szczupakopodobnymi.

Prowadźmy przynęty leniwie – niech ma czas je dogonić, niech myśli że nasz wabik, to „zdechlak”.

Zapoznajmy się z liczebnością innych gatunków ryb/ew. innych stworzeń naszego łowiska. Czasem szczupak nie odmówi sobie płotki, czasem żaby, czy innej jaszczurki – nawet gdy jest przejedzony!

Dobre efekty daje czasami połów na przynęty fluo – szczupaki ich nienawidzą i z tej nienawiści próbują zjeść ;-)

 

Gdzie i kiedy szukać szczupaka

Od początku maja szczupak penetruje strefę przybrzeżną. Zarówno w rzekach jak i jeziorach. Jest tam sporo drobnicy, a więc zawsze jest co zjeść. Szczupaki po tarle żerują intensywnie przez około 3 tygodnie. W czerwcu schodzą głębiej i wtedy trudno je namierzyć i złowić. W ciągu lata najlepsze pory połowu to wieczór, wczesny ranek, oraz…noc!

Od połowy września szczupaki znów zaczynają aktywniej żerować i znów pojawiać się w strefie przybrzeżnej. Okres ten trwa mniej-więcej do końca października.

Sprzęt

Na szczupaki dla mnie najlepsze są kije o maksymalnym c.w. do 25g. Są sytuacje że łowię kijem do 50, ale tylko gdy używam naprawdę przynęt wymagających takiego sprzętu. Kołowrotek powinien mieścić przynajmniej 160m linki o średnicy 0,25. A jeszcze lepszy średni zestaw castingowy.

Jako linki zawsze używam plecionki o mocy 20LB. Nieodzowny jest też przypon stalowy. To strasznie wielki ból, gdy przy samym brzegu przynęta atakowana jest przez wielkie zielone cielsko i odgryziona – przeżyłem parę razy.

Przynęty

Obrotówki – o szerokim skrzydle! Aglie i Colorado w wodach stojących są potężną bronią! Można je prowadzić bardzo powoli, a one wirują z ogromną mocą! Podobnie jak mepps lusox – bez obciążenia jest idealny na zarośniętych wypłaceniach i starorzeczach. Rozmiary – od 3 wzwyż! Jak poluję na szczupaki, to nie rozmieniam się na drobne. Chociaż zdarza się, że łowię kilka szczupaków na wirówkę 1 gdy chodzę za kleniami… i mowa tu o sztukach w przedziale 70-80cm.

Woblery – malowane na szczupaka. Sam je robię, pierwsze modele jakie wykonałem nawet nie pracowały w wodzie, a mimo to zębole się na nich wieszały. Dobre są także imitacje płotek i okoni. Odkryciem od kilku lat są wszelkiego rodzaju bezterowce. Ich nietuzinkowa praca często potrafi być jedyną receptą na rybę, która już nieraz miała „skuty pysk” i unika tradycyjnych przynęt.

Wahadłówki – klasyki i tradycja! Gnomy, algi, kalewy, kraby – że szczupaki je znają? Że przebłyszczenie? A gdzie tam! Ryby już dawno zapomniały o wahadłówkach, od wielu lat naprawdę rzadko kto nimi łowi. Można raczej powiedzieć o „przegumieniu” wód…

Idealną seryjną blaszką na Szczupłego jest „Płoć” polspingu! Kto nie sprawdzał niech żałuje! Wahadłówki są idealne przy łowieniu z brzegu w wodach stojących – można je posłać na spore odległości co jest konieczne w zimniejszych miesiącach.

Cykady – raczej do polowań w wodach stojących, na znacznych głębokościach. Na płyciznach nie mają sensu, ponieważ zbyt szybko toną, a wleczenie ich po dnie mija się z celem.

Gumy – rippery, kopyta i żaby. W wodach gdzie widzieliśmy żmije i zaskrońce można spróbować długim, ciemnym wormem na lekkiej główce. Klasycznych twisterów raczej nie używam. Dobre są „muchy” ukręcone na drucie z sierści. Pracują powierzchniowo imitując płynącą mysz, a uderzenie ryby wygląda fantastycznie. Najskuteczniejsze są nocą na płyciznach.