19 kwietnia 2020, 14:53
Zdecydowałem się napisać kolejny cykl artykułów o jigowaniu. Było już o nich sporo na łamach extreme-fishing, ale moim zdaniem temat wciąż nie został do końca zgłębiony. I zapewne nigdy nie zostanie omówiony do końca, bowiem jigi (jak i każde inne przynęty sztuczne) ulegają nieustannej ewolucji. Są z sezonu na sezon coraz bardziej udoskonalane nie tylko przez producentów ale i przez samych wędkarzy. Jigowanie jest techniką, która wymaga ogromnej precyzji od łowiącego. Aby jigować skutecznie i łowić w ten sposób ryby, konieczne jest zachowanie całego szeregu warunków, które trzeba spełnić, począwszy od skompletowania sprzętu, poprzez dobór przynęty, aż po właściwe jej zaprezentowanie. W jigowaniu nie chodzi o to, żeby przypiąć do agrafki twistera na okrągłej jigowej główce, posłać do wody i skakać przynęta po dnie. Owszem, takie łowienie też może przynieść pożądany skutek, ale ciężko przypadki nazywać „skutecznym łowieniem”, czy chociażby „świadomym łowieniem”.
Część I dobór sprzętu
W pierwszej kolejności określa się kołowrotek oraz wędkę. Dla mnie po części jest to niedorzeczne. Owszem – kołowrotek może być różnej wielkości i wagi, mieścić rozmaite ilości poszczególnych linek oraz posiadać przełożenia o znacznej rozpiętości. Dla mnie tego typu stwierdzenia to bzdura. Kołowrotek powinien być ten sam, którym łowimy na co dzień, za pomocą spinningu. Jedyne warunki, które powinien spełniać, to duża moc przekładni oraz równomierne nawijanie linki w walec. Jeśli ma łożyskowaną, szeroką rolkę (co obecnie jest standardem), to jest super. W zależności od tego jakim kijem będziemy jigować (jego długość i waga), istotne jest takie wyważenie zestawu, by nie męczyć nadgarstka, łokcia i barku.
Wędzisko spinningowe do metody jigowej
Tutaj również nie będę się rozpisywał o akcji jigowego kija. Na łamach rozmaitych portali, czasopism, książek i innych mediów wylano już tony bzdur na ten temat. Że „jigówka” powinna być długa, że powinna mieć szybką akcję, że powinna być paraboliczna, taka, czy owaka. Zapomnijcie o tych bzdurach. Mam wędki opisywane przez producentów, sprzedawców i innych autorytetów, jako kije do łowienia woblerami, jigami, i tak dalej. Zapewniam że każdym z nich da się jigować. Oczywiście że nie będę tego robił kijem do np. 120g. Przy łowieniu paprochem na 1,5 główce.
Podobnie rzecz się ma pomiędzy zwolennikami wklejanek i ich przeciwnikami. Nieustanne dyskusje, które mają na celu udowodnienie, że „mój sprzęt jest lepszy” - pozostawmy pieniaczom.
Aby dobrać kij jigowy, którym będzie się nam łowiło komfortowo, trzeba sobie na początku odpowiedzieć na kilka pytań:
Jaka długość kija odpowiada mi najbardziej, a jaką wymuszają warunki łowisk na których łowię?
Lubię krótkie kije, a potrzebuję większej odległości rzutu, nie mogę więc wybrać ulubionego 210, a 300 mi nie leży. Kompromis? Proszę bardzo kij o długości 250-260 powinien być dobry. Wilk będzie (względnie) syty i owca (też względnie) cała.
Jaka akcja „leży” mi najlepiej?
Akcja wędki ma niebagatelny wpływ np. na celność rzutu, więc wędkarz, który używa 10 spinningów, z których każdy ma inną akcję, tak naprawdę potrafi przeważnie łowić ledwie jednym z nich, albo (najczęściej) żadnym. W ilu przypadkach precyzyjne podanie przynęty, w odpowiednie miejsce może skończyć się sukcesem/porażką – nie muszę chyba pisać. Do tego dochodzi jeszcze wykrywanie brań, zacięcie i pozostałe cechy kija, dające o sobie znać w czasie holu.
Ciężar wyrzutu
Tutaj należy sobie przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jakimi przynętami zamierzamy łowić. Następnie należy wziąć poprawkę, na to, które z kijów branych przez nas pod uwagę są „niedoszacowane” albo „przeszacowane”. Jeśli zamierzamy łowić okonie na paprochy, to w zupełności wystarczy „mikrolight”, czyli patyk do 5 g. Sam zszedłem do takiej wagi kija w ub. roku i zapewniam, że różnica w czułości zestawu pomiędzy kijem do 5 i do 10 g jest ogromna. Jeśli naszym celem będą sandacze, a główki naszych jigów nie będą przekraczały 20 g, to nie ma sensu stosować kija o masie wyrzutowej do 30 – będzie on za ciężki. Oczywiście cały czas jest mowa o spinningach, których c.w. został przez producentów oszacowany poprawnie. Jeśli ktoś twierdzi, że kij do 25 g za bardzo ugina się podczas podciągania 20 g jiga, co uniemożliwia zacięcie, to znaczy to tyle, że kij jest przeszacowany. Porady typu: „na sandacza sztywny kij od szczotki do 50g” podczas łowienia 20 g główkami zostawiam pod rozwagę. Zwłaszcza osobom, które nie przepadają za sztywnymi wędkami, a łowią gramaturą oscylującą do wspomnianych 20g. Dla mnie świętą zasadą jest dobieranie kija tak, by realnie łowić przynętami, określanymi przez górną granice wyrzutu. Kijem do 20 g łatwiej jest łowić przynętami, na 10 g główkach (a przecież na pewno niejednokrotnie będziemy zmuszeni na łowisku do takiej redukcji masy jiga), niż ofiara losu, która przeczytała w gazecie, że kij musi być do 50 g. Takim spinningiem ciężko jest precyzyjnie prowadzić jiga o masie 10g. Zwyczajnie nie będziemy w stanie wyczuć co się z nim dzieje. O wykrywaniu delikatnych brań możemy zapomnieć.
Dlaczego uważam, że kij powinien być najdelikatniejszy z możliwych? O tym w kolejnych odcinkach, gdzie dokładnie opiszę wszelkie techniki prowadzenia przynęt.
Linka
Chociaż dla mnie świętością podczas jigowania jest, od wielu sezonów plecionka, to jednak są wyjątki, kiedy należy zastosować żyłkę (łowienie okoni w bardzo czystej wodzie). Podobnie jak w przypadku kija, uważam, że najlepszym rozwiązaniem do każdego rodzaju jigowania (ciężkiego, lekkiego itd.) jest spinning najlżejszy z możliwych dla danej gramatury przynęt. Jeśli chcemy jigować paprochami i gumeczkami do 5 cm długości, to plecionka 5LB albo żyłka 0,16mm i to jest absolutny max. W przypadku polowania na sandacze, nikt mnie nie przekona, ze łowienie plecionkami grubymi jak baranie jelita ma sens. Wyjątkiem może być sytuacja, w której badamy nowe łowisko, pełne zaczepów. W takiej sytuacji na pletce 20 albo 30 LB, branie jest raczej przypadkowe. Na łowiskach „sandaczowych” już wiele razy zweryfikowałem różnice w łowieniu plecionką 8 i 10 LB. Producent, kolor i model plecionki – ten sam, różnica w rozmiarze - „jedyne” 2 LB. Na tą pierwszą brań sandaczy było średnio 4 razy więcej. Wyniki weryfikowałem w miesiącach: wrzesień – grudzień oraz w czerwcu tego samego roku, łowiąc naprzemiennie obydwiema plecionkami, przy użyciu tego samego zestawu (wędka i kołowrotek).
Podczas jigowania cienka plecionka to podstawa! Im głębiej operujemy przynęta, tym ważniejsze jest by była ona cieńsza. Grube pleciony tworzą zaokrąglenia i balony nie tylko na powierzchni wody, ale i pod nią, toną o wiele wolniej i mają większą wyporność. Zatem możliwośc wykrywania delikatnych brań też jest zupełnie inna, zwłaszcza gdy przynęta, zaraz po wpadnięciu do wody, jest daleko od nas i opada w kierunku dna – wykrycie brania w takich warunkach na grubej plecionce jest niemal niemożliwe.
Ważnym jest także... przypon! O ile podczas łowienia na większych głębokościach, możemy sobie pozwolić na brak przyponu, a jedynie zamalowanie flamastrem plecionki na czerwono, to podczas łowienia na wodzie płytkiej (a na dodatek przejrzystej), nieocenione zasługi oddaje przypon z fluorocarbonu albo... zwykłej, cienkiej żyłki.
Mocowanie przynęty
Stosowanie przyponu kewlarowego albo wolframowego w zasadzie jest bezcelowe. W łowisku gdzie jest wiele szczupaków również. Nie w erze karbonów. Jigując przynętami miękkimi na główkach jigowych można zrezygnować także z krętlika. Przynętę przypinamy wówczas do samej agrafki. W przypadku stosowanie przyponu z żyłki albo fluorocarbonu – krętlik można główną a ów przypon. Jeszcze łatwiejsze jest gdy dobraliśmy do warunków łowiska właściwą główkę (do głębokości, uciągu wody) – wówczas łowiąc „gumkami” możemy sobie pozwolić na pominięcie wszelkiego rodzaju agrafek i karabińczyków. Po prostu główkę wiążemy bezpośrednio do linki, a chcąc zmienić przynętę, zmieniamy wyłącznie ją na haku jigowym.