27 kwietnia 2020, 21:18
Rippery to sztuczne przynęty wykonane z tworzyw sztucznych (guma, silikon, PCV). Swym wyglądem oraz ruchem naśladują żywe rybki. W Polsce pojawiły się w sprzedaży zaraz po twisterowym boomie. Początkowo uznawane za skuteczne były tylko jasne kolory (biały, perłowy i żółty). Panowała bowiem opinia, że najwierniej imitują one ryby. Z czasem okazało się, że i inne kolory są skuteczne w pewnych warunkach. Rippery (jak każda seryjna i popularna przynęta) stawały się coraz mniej skuteczne, a wędkarze zaczęli bawić się w tunerów i przerabiać swoje przynęty. Najczęściej inspiracją do tuningu rippera był atak szczupaka, po którym wyciągano z wody kawałek korpusu.Początkowo przeróbkom poddawano same ogonki. Doklejano poprzecznie kawałki gumy, bądź większe, bądź mniejsze. Nadtapiano boki ogonka rozgrzanym gwoździem, przyklejano ogonki twisterów, podcinano boki płetewki – wszystko po to aby zmienić charakter pracy przynęty i raz jeszcze zmylić drapieżnika. Z czasem eksperymenty wędkarzy zaczęły się przeradzać w kolejne wzory przynęt. Dzięki temu doczekaliśmy się kopyt – gumek, które dziś są najpopularniejszymi ripperami jakie się stosuje. Podobnie rzecz się miała z banjo. Od jakiegoś czasu powstają kolejne wzory oparte o konstrukcję w której korpus imituje rybkę, a płetewka ogonowa ustawiona jest poprzecznie. Charakter pracy rippera w wodzie zależy od kilku czynników. Są modele drobno śmigające małym ogonkiem, są też szeroko kolebiące się przynęty, które wymiatają niczym wobler, albo wręcz wiją się (np. imakatsu javallon – chociaż jego już ciężko sklasyfikować jako „ripper”).
Mała płetewka ogonowa ma z reguły niezbyt szeroką akcję, aczkolwiek bardzo gęstą i drobną. Swego czasu tego typu rippery poddawane były zabiegom, polegającym na nadtopieniu ogonka, co miało służyć powiększeniu jego powierzchni, a co za tym szło – zwiększenie amplitudy jego ruchów podczas prowadzenia w wodzie. Podobnie rzecz miała się z całym ogonkiem, na którym zamontowana była płetewka. Ogonki podcinano z dołu lub od góry, by były cieńsze. Taki zabieg również wpływał na zwiększenie amplitudy pracy ogonka. Najbardziej pomysłowi nadtapiali gwoździami ogonek poprzecznie po bokach – w ten sposób właśnie ripper przerodził się w znane dziś wszystkim kopyto. Nie bez znaczenia na zachowanie w wodzie ma kąt nachylenia płetewki do osi przynęty. Równie istotne jest zbrojenie ripperka. Inaczej zachowuje się on na główce okrągłej, a inaczej na np. „erie.”
Obecnie wszystko wygląda nieco inaczej. Pudełka spinningistów wypchane są przede wszystkim kopytami. Ripperów brak, nawet czasami w sklepach wędkarskich. Spinningiści zaczęli tuningować kopyta w sposób, by pracowały bardziej jak rippery. Płetewkę ogonową podcina się z każdej strony, by jej powierzchnia natarcia była mniejsza. Zmniejsza się wówczas amplituda pracy, natomiast zwiększa gęstość ruchów ogonka.
Zabawy w tuning ripperów i kopyt, są super sprawą i nie wymagają żadnych specjalistycznych narzędzi. Wystarczą nożyczki i zapalniczka, którymi będziemy ciąć, nadtapiać i kleić (po roztopieniu) gumę. Bardziej ambitni mogą się zabawić jeszcze w techniki z gwoździami. Potrzebne będą do tego także kombinerki, w których trzyma się podgrzewany gwoźdź. Początki takich przeróbek najlepiej jest robić na przynętach starych i poniszczonych. Ripperowi, któremu szczupak odgryzł ogon można dokleić np. ogonek z twistera w zupełnie innym kolorze. Takie kombinacje również mogą okazać się skuteczne. Zabawa niedroga, a pobudzająca wyobraźnię i skłaniająca do eksperymentowania w poszukiwaniu złotego środka na swoich łowiskach. Przy odrobinie wprawy można mannsa przerobić na javallona (prawie ;-) ).