Kategoria

Sztuczne przynęty, strona 6


Niecodzienne przynęty wirujące
17 kwietnia 2020, 11:39

Błystkę obrotową zna każdy spinningista. Młody i stary. Często na rynku pojawiają się jednak przynęty, będace "mutacjami" obrotówki. Niekoniecznie maja skrzydełka, ale zawsze coś w nich wiruje dając pod woda silną falę hydroakustyczną. Sposób na przebłyszczenie? Czy może kolejny wymysł handlowców, który ma łowić wędkarzy, a nie ryby? Większość tego typu przynęt pochodzi zza oceanu, gdzie z kolei nasza - standardowa obrotówka jest rzadko używana. Amerykanie wolą spinnerbaity, devony, błystki Frittza i tym podobne wynalazki. Być może ich ryby też je wolą? A może to po prostu kwestia ich filozofii w spinningu. zauważcie, że to nie jedyna rzecz, którą robią inaczej od nas - multiplikatory (na prawą rękę na dodatek), jerki, wormy itp. itd.

Przedstawiam zatem przynęty, które możemy nazwać "kuzynami wirówek".

błystki obrotowe, spinnerbaity

Spinnerbaity

Wynalazek kolegów wędkarzy zza oceanu. Stosowane głównie do połowu ich odmian szczupaków i sandaczy, czyli odpowiednio: muskiech i valleyów. Charakteryzują się banalnie prostą budową. Przynęta jest jakby "dwusegmentowa". Na jednym stelażu są dwa ramiona, dolne i górne. Na górnym znajduje się paletka obrotowa (lub dwie, a w naprawdę wielkich spinnerbaitach czasem trzy), na dolnym ramieniu znajduje się przynęta gumowa, albo coś a'la kogut. Często są to zwykłe twistery i rippery, czasami gumowe ośmiorniczki. W naszych wodach sprawdzają się w miejscach gdzie występuje spora presja wędkarska i rybom już "opatrzyły sie" klasyczne wabiki. Spinnerbaitem można jigować w toni, skrzydełko będzie wirować zawsze - także podczas opadu. Mniejsze modele można stosować przy połowie okoni w każdym rodzaju wody. Większe bywają chętnie atakowane przez szczupaki i sandacze. Przynęty o rozmiarze XXL są świetnym pomysłem w trollingu. Można je sprowadzić na naprawdę spore głębokości, wytwarzają falę hydroakustyczną jak cała ławica rybek, co często prowokuje wielkie drapieżniki. Spinnerbaity można prowadzić ściągając je jednostajnie, można też nimi jigować.

Tutaj filmiki demonstrujące ten wabik:

https://www.youtube.com/watch?v=UgcqtCVD_0o&feature=related

https://www.youtube.com/watch?v=rgIiIRjpYRc

https://www.youtube.com/watch?v=lCUtoX7_Nsw

 

Devon

Kolejna wariacja przynęty "turbinkowej" z wirówką. Devon ma na stelażu zamontowane podwójne skrzydełko-wirnik. Jest doskonały do połowu łososiowatych, a przy tym nieznany rybom. Daje się daleko posłać i jego praca jest dobrze wyczuwalna na kiju.

Błystka Frittza

Przynęta - jig uzbrojony z dołu kotwiczką. Z tyłu zaś, na krętliku znajduje się paletka - jak z wirówki. Wiruje ona w czasie prowadzenia przynęty w toni, a sama przynęta służy głównie do jigowania, także na sporych głębokościach - co spowodowane jest bardzo ciężkim korpusikiem. W naszych warunkach świetnie się sprawdza do śródjeziornego łowienia okoni. Dzięki niewielkiej objętości i sporej masie można ją posyłać na znaczne odległości.

Spin-n-glow

Spin-n-glow to również wynalazek prawdopodobnie z Ameryki. Mówiac najprościej spin-n-glow jest to przynęta turbinowa. Turbinka z dwoma bocznymi skrzydełkami wiruje wokół drutu montażowego, na którym znajdują się także koraliki "łożyskujace". Turbinka bywa wykonywana z lekkich materiałów (pianka itp.), bądź z metalu lub nawet ołowiu.

Wirówko-wobler

Czyli wirówka, która zamiast klasycznego korpusu posiada za skrzydełkiem woblerek - oczywiście bez steru. albo inaczej - wobler, bez steru idący w linii prostej (nie mający pracy własnej) poprzedzony skrzydełkiem wirówki.

Przynęty na sandacza za "stówę"...
17 kwietnia 2020, 11:37

Tutaj będzie można rozwinąć nieco swój ogólny arsenał wabików. Przy założeniu, że już wydaliśmy jedną „stówę” na przynęty szczupakowe, to wiele z nich będzie przydatna na sandacza. Głównie chodzi o gumy i wahadłówki. Przydać się może wobler. Mimo wszystko żeby być rzetelnym, to podam dwa warianty przynęt sandaczowych. Dla wędkarzy kompletujących pudełko „od zera”, jak i dla takich, którzy zdążyli się już zaopatrzyć w przynęty „pod kątem” szczupaka.

Przynęty na sandacza

 

Wariant I – dla tych, którzy się już obkupili w gumy i wahadła, podam te propozycję wabików, które warto mieć w swoim arsenale, a które nie są drogie.

Twistery – długość 7 cm. – klasyki, należy pamiętać, że na wodach o dużej presji wędkarskiej lepiej z nich zrezygnować, na korzyść innych wabików. Z twisterów proponuję po jednej sztuce dla każdego z kolorów:

- fluo seledynowe;

- fluo pomarańczowe;

- biały;

- perłowy;

- fioletowy;

- brązowy;

- czarny;

- szary.

Razem 8 gumek po 80 gr/szt to daje razem 6,4 zł

Do tego dochodzą główki o gramaturach:

2 szt – 8 gr

2 szt – 10 gr

2 szt – 12 gr

2 szt – 16 gr

Koszt główki to 1,5 zł, zatem mamy 12 zł + 6,4 = 18,4 zł

 

Jako, że sandacze z niewiadomych przyczyn czasem wolą skaczącego po dnie koguta, od ładniej wyglądającej główki, to proponuję zakupienie 3 kogutków o gramaturach: 15, 20 i 25 gr. Koszt to 4 zł/szt, a więc razem mamy 12 zł

W tej chwili wydaliśmy już z naszego budżetu 30,4 zł

Idziemy dalej. Woblery, proponuję 4 sztuki. Nie jakieś salmo, Ania handmade’y, tylko coś tańszego. Z seryjnej produkcji mogą to być jaxony robinsony, albo lovec rapy. Smukłe, o srebrzystych bokach. Długości jakie proponuję to: 6, 8, 10 cm. Srebrne z czarnym albo błękitnym grzbietem. Do tego jeden wariat fluo o długości pomiędzy 7 a 9 cm. Koszt jednego wobka to 12 zł. Zatem łączny ich koszt to 48 zł.

Podsumowując – wydaliśmy już 70,4 zł.

Pozostało „zaszaleć” i kupić kilka gumek nietuzinkowych. Proponuję 3 wormy, dwie jaszczurki i dwie żaby, oraz jakiegoś tubowca. Razem 8 przynęt po 2 zł/szt. Co daje 16 zł.

Pozostało 13,6 zł – na główki do naszych fantazyjnych gumek.

 

Wariant II – dla tych, którzy nie zaopatrywali się w przynęty szczupakowi, bo np. u nich nie ma szczupaków, albo mają już wypracowane własne „łowne killery”.

 

Twistery – długość 7 cm. – klasyki, należy pamiętać, że na wodach o dużej presji wędkarskiej lepiej z nich zrezygnować, na korzyść innych wabików. Z twisterów proponuję po jednej sztuce dla każdego z kolorów:

- fluo seledynowe;

- fluo pomarańczowe;

- biały;

- perłowy;

- fioletowy;

- brązowy;

- czarny;

- szary.

Razem 8 gumek po 80 gr/szt to daje razem 6,4 zł

Do tego dochodzą główki o gramaturach:

2 szt – 8 gr

2 szt – 10 gr

2 szt – 12 gr

2 szt – 16 gr

Koszt główki to 1,5 zł, zatem mamy 12 zł + 6,4 = 18,4 zł

 

Do tego kopyta, op 1 sztuce z każdego rodzaju barwy:

- biały/perłowy z czarnym grzbietem;

- biały/perłowy z błękitnym grzbietem;

- fluo

- złocisty

Każde kopyto w dwóch wersjach wielkościowych: 6 i 8 cm. Razem 8 kopyt po 1,5 zł/szt + główki w takich samych gramaturach jak przy twisterach. Wychodzi łącznie 24 zł.

Razem wydaliśmy: 42,4 zł

 

Pora na wahadła. Dwa srebrne gnomy o rozmiarach 1 i 2 w barwie srebrnej – 4zł/szt = 8 zł

 

Trzy kogutki o gramaturach: 15, 20 i 25 gr. Koszt to 4 zł/szt, a więc razem mamy 12 zł (jak w wariancie I).

 

Uzbierało się 62,4 zł

 

Cykada (przeznaczona tylko na doskonale znane miejsca, bo łatwo ją urwać, zwłaszcza jak ktoś dopiero stawia pierwsze kroki z nią). Proponuję klasyczną, srebrną cykadę o wadze 10-12 gr. Koszt 12 zł/szt (wiem, ze to chore, ale takie są ceny cykad).

 

Dwa wobki 7-8 cm, fluo i srebrny klasyk, niezbyt głęboko nurkujące (na 1-1,5 m). Koszt 12 zł/szt, czyli razem 24 zł.

 

I tym sposobem wydaliśmy 98,4 zł.

Poppery
17 kwietnia 2020, 11:36

Popper, czyli chlapacz, wobler powierzchniowy. Przynęty te mają bardzo prostą budowę. Przednia część jest ścięta pod dość ostrym kątem i znajduje się w niej okrągłe zagłębienie, w którym jest oczko do mocowania zestawu. Poppery pracują tylko na powierzchni i są przeznaczone tylko do łowienia powierzchniowego. W Polsce nie cieszą się wielką popularnością, bowiem brania na nie zdarzają się raczej rzadko - tylko w ściśle określonych warunkach. Na filmach wędkarskich, czy na youtube przynęta sprawia naprawdę ogromne wrażenie. Prowadzimy wabik po powierzchni wody cały czas go widząc. Atak na przynętę odbywa się na naszych oczach. Wygląda to niesamowicie. Często drapieżnik atakując od dołu wyskakuje w powietrze robiąc "świecę" i pokazując nam swoje cielsko w pełnej krasie. Problem jest tylko w tym, że na poppery łowi sięzdecydowanie mało ryb. Nie ufajmy filmom. "Życie to nie film" ;-) Wrzucanie poppera wszędzie do wody może się skończyć tylko wędkarskim fiaskiem. Ja sam stosowałem i stosuję te przynęty niezmiernie rzadko. Dawno temu, gdy byłem na etapie odkrywania tegoż wabika łowiłem na niego bardzo często - oczywiście jak na młokosa przystało, bez pomyślunku i logiki. Wrzucałem go w nurt i ściągałem różnym tempem. Wrzucałem pod zarośla, ciskałem tam gdzie oczkowały ryby, wreszczcie podawałem przynętę tam, gdzie spławiał się drapieżnik... Efektów zero. W końcu po długim czasie doczekałem się pierwszej ryby na poppera. Był to okoń. Wziął na płyciźnie gdzie głębokość nie przekraczała 10-15 cm. Przez godzinę czasu złowiłem tam około 20 pasiaków w ten sposób. Nie wiem dlaczego atakowały tylko wtedy w tak podaną przynętę. Żerowały pod powierzchnią i widać było ich spławy i cmokanie dłuższą chwilę, prawdopodobnie goniły drobnicę. Ataki na poppera były rzeczywiście niesamowite. Chlapanie, wyskoki, gdy okoń się zbliżał przecinając powierzchnię wody nastroszoną płetwą grzbietową wyglądało to jak parodia filmu "Szczęki" w miniaturowym wydaniu. ;-)

Tymczasem przynęty płytko pracujące, podpowierzchniowe wręcz - okoniom się nie podobało zupełnie. Do tej pory łowiąc w tym miejscu stosuję tą przynętę, letnimi wieczorami bywa tam naprawdę skuteczna. Drugim przypadkiem, kiedy mój popper święcił triumfy na łowisku było, gdy próbowałem dopaść szczupaka ze starorzecza. Złowiłem cztery sztuki w ciągu godziny. O tym, że nie był to ten sam - jeden osobnik świadczyły różne wymiary wszystkich ryb (wypuszczałem każdego zaraz po złowieniu). W tym przypadku zarzucałem przynętę pod liście grążeli, czekałem aż znikną oczka po wpadnięciu wabika do wody. Następnie podciągałem powolnymi ruchami. Po 40-60cm każde szarpnięcie i znów czekanie aż kółka znikną. Podręcznikowa technika zgapiona z filmów ;-) Szczupaki brały w przynęte nieruchomą, kilka sekund po jej zatrzymaniu.

Kolejne popperowe odkrycie to bolenie. Pokazał mi to wędkarz łowiący młynkiem o przełożeniu aż 1:8. W miejscówce gdzie lowił złapałem bolenia raz tylko w życiu i uznałem, że są zbyt tresowane żeby sobie nimi tam głowę zawracać. Polowałem wówczas na klenie i okonie, kiedy facet łowiący kilkadziesiąt metrów ode mnie zaczął mnie wołać o pomoc z wygiętym w pałąk kijem. Wytargał bolka na 82 cm swoją techniką. Zmierzyliśmy rybę, zrobiłem mu zdjęcie i wypuściliśmy go. Wtedy spytałem go czy założenie popera to był eksperyment? Odpowiedzial twierdząco, że owszem - eksperyment, ale sprzed kilku lat. Że teraz w ten sposób łowi tutaj bolenie, bo inaczej się nie da. Jego sposób także mnie później przyniósł kilka srebrnych torped.

Poppery, przynęty powierzchniowe

Jak prowadzić poppera

Z popperem - podobnie jak z większością przynęt spinningowych należy odpowiednio postępować. Sposób podania i prezentacji wabika jest kluczem do sukcesu. W zależności od ryby, którą chcemy złowić i wody w której łowimy można poppera poprowadzić na różne sposoby.

Sposób 1

Stosowany podczas połowów boleni w nurcie. Czyli rzut lekko pod prąd i jazda na maxa młynkiem. Prowadzony tak popper, który jest dobrze wyważony robi mnóstwo zamieszania na powierzchni. Bąbelkuje, miesza, odjeżdża na boki, jak mała motorówka mająca problemy ze sterownością. Pozostawia na wodzie smugę - ślad po rozbryzgach, które generuje. Zaznaczam, że nie wszystkie bolenie i nie wszędzie dają się nabrać na ten trik. W miejscach gdzie tak łowiłem najlepiej się sprawdzał 5,5 cm popek nieznanego producenta z grzechotką. Brzuszek biały, boki srebrne i grzbiecik oliwkowy. "Czoło" w barwie czerwonej.

Sposób 2

Szczupaki i okonie w wodach stojących. Czyli powolne podciągnięcia i kilkunastosekundowe zatrzymanie w miejscu. Wczesnym rankiem, wieczorem i w nocy to bardzo dobra technika na letnie drapieżniki. Lubią wychodzić za drobnicą na płyciznę i nie pogardzą zdechlakiem, który na powierzchni wody wykonuje rzadkie i nieskoordynowane ruchy. Imituje w ten sposób ciężko ranną rybkę z uszkodzonym pęcherzem pławnym, która dogorywa na powierzchni. Tutaj dobry może być popper o długości 7-12 cm. Swojego przerobiłem na wersję "bloody" - malując markerem kilka smużek krwi w okolicach głowy. W nocy to co prawda nie ma wielkiego znaczenia, ale gdy robi się widno...

Sposób 3

Jednostajne, niezbyt szybkie zwijanie z podciągnięciami szczytówką w jedną i druga stronę na przemian. Tutaj wolę poppera żabopodobnego. Właśnie żabę ma imitować, taką pokraczną, płynąca nieco chaotycznie. Chorą, poturbowaną. Takim kąskiem nie pogardzi ani rzeczny szczupak, ani kleń, a złapać można nawet pstrąga (mnie ta sztuka się jeszcze nie udała, ale byłem świadkiem takiej sytuacji i będę na pewno próbował). Technika ta jest dobra na pstrągi zwłaszcza na początku sezonu pstrągowego, gdzie imitacje żabek święcą największe tryumfy. W rzekach nizinnych i wodach stojących sprawdza się przez cały sezon. Warunek - poper w barwach żabki, czyli zielony albo brązowy w kropki, w mętnej wodzie fluo.

Czy warto inwestować w poppery? Moim zdaniem kilka sztuk warto mieć na wybrane okazje. Przynęta jest raczej "długowieczna" - cięzko ją urwać na dnie, z racji tego, że pływa po powierzchni. Stratę można odnotować jedynie na drzewach i krzakach po niesfornym rzucie. No i jeśli nie założymy przyponu, a trafi się szczupak... Zatem jedna inwestycja w kilka egzemplarzy nikomu nie zaszkodzi. W przypadku złowienia nań ryby nie bdziemy żałować. Ataki ryby na powierzchni są niesamowite! Zwłaszcza dużych okazów. To jak łowienie na suchą muchę dla muszkarza. Rozbryzi wody, chlapanie, hałas - jednym słowem HARDCORE! ;-)

 

Zobaczcie sami:

https://www.youtube.com/watch?v=NOFtt0243XQ - skitter pop rapali

https://www.youtube.com/watch?v=9UxcRziF6ns - bass wyciągany z zielska

https://www.youtube.com/watch?v=hTAOo84VJp0

 

Klasyczny wobler – teoria przynęty
17 kwietnia 2020, 11:30

 

Woblery zostały podobno stworzone przez Lauriego Rapale, ale są to dość umowne informacje. Rapala po prostu był pierwszym, który dzięki swoim przynętom stał się znany, być może je nawet opatentował. Dzisiaj markę RAPALA zna każdy miłośnik spinningu. Fiński potentat produkują niezliczone ilości wielkości, wzorów i kolorów.

woblery, wobler

Budowa

Klasyczny wobler składa się z korpusu, stelaża, steru, kółek łącznikowych i kotwiczek.

Korpusy są często strugane ręcznie z lipy, balsy bądź innego drewna, które jest łatwe w obróbce. Nowoczesna technologia i nastawienie na masową produkcję spowodowały, że dzisiaj większość seryjnie produkowanych wobków ma korpusy wykonane z pianki metodą wtryskową. Podobnie z wyglądem korpusu. Kiedyś malowało się je ręcznie, dziś pokrywane są albo na taśmie produkcyjnej sprayami, albo nakleja się nadruki imitujące łuski, ciapki i inne cechy charakterystyczne rybek.

Stelaż – najczęściej wykonany jest z jednego kawałka drutu, biegnącego przez korpus przynęty. To na nim są zawieszone kotwiczki i to do niego mocujemy nasze agrafki przymocowując do naszego zestawu. Niektóre woblery produkowane dziś mają jednak oczka do mocowania linki i kotwiczek wkręcane i gruntowane za pomocą klejów i żywic.

Ster – umiejscowiony z przodu przynęty. Jego wielkość, kształt i kąt nachylenia odpowiadają za pracę naszego wobka, za szerokość jego drgań i głębokość jego zanurzania.

Wobler ma także w swoim wnętrzu wbudowane obciążenie – najczęściej ołowiane. Jego umiejscowienie również ma wpływ na sposób pracy w wodzie, jak i na głębokość schodzenia.

Wynalazki

Producenci i rękodzielnicy prześcigają się w pomysłach stworzenia woblerów coraz to lepszych. Niektóre modele mają w swoim korpusie wbudowane grzechotki mające dodatkowo wabić ryby. Rapala ma w swojej ofercie modele, których przemieszczające się wewnątrz obciążenie ma zapewnić dalsze rzuty oraz ograniczyć „koziołkowanie” przynęty w czasie lotu.

Aby wygląd woblera był jak najbardziej naturalny, okleja się je tkaninami brokatowymi imitującymi łuskę, wkleja „żywe” oczy, a na kotwiczkach ogonowych montuje owijkę z piór imitującą płetewkę. Niektórzy rękodzielnicy doszli już do technologii oklejania woblerków skórą prawdziwych ryb, by dostosować je wyglądem idealnie do łowiska. Jest to bardzo pracochłonne i woblery te osiągają niebotyczne ceny.

Dlaczego jednak ryby „lubią” niektóre woblerki bardziej, a niektóre mniej?

Większość spinningistów nie ma pojęcia o tym że niektóre woblery prowadzi się w inny sposób, a niektóre w inny. Sposób prowadzenia wędkarz powinien dostosować do łowiska i gatunku ryby na którą poluje oraz gatunku stworzenia, które dany wobler imituje.

Co do łowiska – w płytkiej wodzie nie łowimy woblerami tonącymi (chyba że „boleniówkami”), w głębokich dołach, zwłaszcza w zimnych okresach, gdy ryby schodzą na największe głębie, nie ma sensu posyłać do wody powierzchniowców i przynęt pracujących 0,5-1m pod powierzchnią. Nie ma sensu także rzucać w krzaki – zaczep murowany, a ryby nikt nam nie zagwarantuje. Chociaż jak to mówią: „gdzie patyki, tam wyniki”.

Idealny wobler, to taki, który swoim wyglądem i zachowaniem w wodzie imituje do złudzenia żyjące w niej stworzenia (rybki, zabki, owady itd.). Jednak nawet wtedy nie mamy pewności, że połowimy. Ryby akurat mogą mieć ochotę na coś innego. Np. na woblera fluo albo na gumę wleczoną po dnie… I bądź tu mądry. Ale spinning to metoda gdzie wyboru dokonuje sam łowiący i nie zawsze wszystko można logicznie wytłumaczyć. I to jest piękne!c

Woblery zostały podobno stworzone przez Lauriego Rapale, ale są to dość umowne informacje. Rapala po prostu był pierwszym, który dzięki swoim przynętom stał się znany, być może je nawet opatentował. Dzisiaj markę RAPALA zna każdy miłośnik spinningu. Fiński potentat produkują niezliczone ilości wielkości, wzorów i kolorów.

Budowa

Klasyczny wobler składa się z korpusu, stelaża, steru, kółek łącznikowych i kotwiczek.

Korpusy są często strugane ręcznie z lipy, balsy bądź innego drewna, które jest łatwe w obróbce. Nowoczesna technologia i nastawienie na masową produkcję spowodowały, że dzisiaj większość seryjnie produkowanych wobków ma korpusy wykonane z pianki metodą wtryskową. Podobnie z wyglądem korpusu. Kiedyś malowało się je ręcznie, dziś pokrywane są albo na taśmie produkcyjnej sprayami, albo nakleja się nadruki imitujące łuski, ciapki i inne cechy charakterystyczne rybek.

Stelaż – najczęściej wykonany jest z jednego kawałka drutu, biegnącego przez korpus przynęty. To na nim są zawieszone kotwiczki i to do niego mocujemy nasze agrafki przymocowując do naszego zestawu. Niektóre woblery produkowane dziś mają jednak oczka do mocowania linki i kotwiczek wkręcane i gruntowane za pomocą klejów i żywic.

Ster – umiejscowiony z przodu przynęty. Jego wielkość, kształt i kąt nachylenia odpowiadają za pracę naszego wobka, za szerokość jego drgań i głębokość jego zanurzania.

Wobler ma także w swoim wnętrzu wbudowane obciążenie – najczęściej ołowiane. Jego umiejscowienie również ma wpływ na sposób pracy w wodzie, jak i na głębokość schodzenia.

Wynalazki

Producenci i rękodzielnicy prześcigają się w pomysłach stworzenia woblerów coraz to lepszych. Niektóre modele mają w swoim korpusie wbudowane grzechotki mające dodatkowo wabić ryby. Rapala ma w swojej ofercie modele, których przemieszczające się wewnątrz obciążenie ma zapewnić dalsze rzuty oraz ograniczyć „koziołkowanie” przynęty w czasie lotu.

Aby wygląd woblera był jak najbardziej naturalny, okleja się je tkaninami brokatowymi imitującymi łuskę, wkleja „żywe” oczy, a na kotwiczkach ogonowych montuje owijkę z piór imitującą płetewkę. Niektórzy rękodzielnicy doszli już do technologii oklejania woblerków skórą prawdziwych ryb, by dostosować je wyglądem idealnie do łowiska. Jest to bardzo pracochłonne i woblery te osiągają niebotyczne ceny.

Dlaczego jednak ryby „lubią” niektóre woblerki bardziej, a niektóre mniej?

Większość spinningistów nie ma pojęcia o tym że niektóre woblery prowadzi się w inny sposób, a niektóre w inny. Sposób prowadzenia wędkarz powinien dostosować do łowiska i gatunku ryby na którą poluje oraz gatunku stworzenia, które dany wobler imituje.

Co do łowiska – w płytkiej wodzie nie łowimy woblerami tonącymi (chyba że „boleniówkami”), w głębokich dołach, zwłaszcza w zimnych okresach, gdy ryby schodzą na największe głębie, nie ma sensu posyłać do wody powierzchniowców i przynęt pracujących 0,5-1m pod powierzchnią. Nie ma sensu także rzucać w krzaki – zaczep murowany, a ryby nikt nam nie zagwarantuje. Chociaż jak to mówią: „gdzie patyki, tam wyniki”.

Idealny wobler, to taki, który swoim wyglądem i zachowaniem w wodzie imituje do złudzenia żyjące w niej stworzenia (rybki, zabki, owady itd.). Jednak nawet wtedy nie mamy pewności, że połowimy. Ryby akurat mogą mieć ochotę na coś innego. Np. na woblera fluo albo na gumę wleczoną po dnie… I bądź tu mądry. Ale spinning to metoda gdzie wyboru dokonuje sam łowiący i nie zawsze wszystko można logicznie wytłumaczyć. I to jest piękne!

 

Jerki - podstawy wiedzy
17 kwietnia 2020, 11:28

Słowo "jerk" jest bez wątpienia rzeczownikiem, z jęz. angielskiego "drgawka", "szarpnięcie". I te właśnie dwa słowa definiują czym jest jerk jako przynęta. Prowadzi się go przede wszystkim szarpnięciami, wprowadzając w drgawki. Stąd nazwa tego typu przynęt. Jerki są najczęściej wykonane z plastiku, drewna, albo (co najprostsze w masowej produkcji) - z pianki. Niekiedy nie posiadają one żadnej akcji własnej, a pracę w wodzie nadaje im wędkarz za pomocą wędziska i/lub kołowrotka. To taka najprostsza definicja tych przynęt. Jak każde dziwadła uwieszane do spinningowych i castingowych zestawów, również jerki przywędrowały do nas zza oceanu. Stało się to stosunkowo niedawno. Naszym drapieżcom już opatrzyły się wirówki, klasyczne woblery, większość gum. Jerki były czymś nowym i miały sporo zalet, których nasze przynęty nie posiadały. Jedną z tych zalet jest niecodzienna praca niektórych modeli, daleko odbiegająca od tego co oferuje klasyczny wobler. Spora masa własna jerków pozwalają na bardzo dalekie rzuty, a także mnogość technik ich prowadzenia. Praca jerków jest bardzo różnorodna. Zależy ona od rodzaju jerka i sposobie jego prowadzenia. Nie pracują one jak klasyczne woblery. Jerki nierzadko nie mają nawet sterów. Ich ewolucje w wodzie są spowodowane kątem natarcia, sposobem rozmieszczenia obciążenia, mocowania uszka, kształtu samej przynęty i pewnie jeszcze kilku czynników, które są słodką tajemnicą ich projektantów. Tak czy owak, za pracę jerka w wodzie odpowiada przede wszystkim wędkarz. To od niego zależy na jaką głębokość zejdzie jerk, czy będzie ściągany powolnymi podciągnięciami, czy gwałtownymi szarpnięciami, czy będzie w ruchu przez cały czas, czy będzie pozostawiany na kilka sekund w miejscu. Wiele jerków występuje – podobnie jak klasyczne coblery w wersjach pływającej i tonącej. Poszerza to możliwości wykorzystania przynęty w wodach płytkich i głębszych. Jerki tonące z reguły zanurzają się powoli, lub bardzo powoli, co umozliwia penetrację nimi praktycznie każdej warstwy wody. Do powyższego należy także dodać mnogość odmian jerków. Zaliczamy do nich mianowicie:

-Pullbaity

-Twichbaity

-Slidery

-Glidery

-“Walk the dog”

-Całą rodzinę przynęt powierzchniowych

jerkbaity, slider

Prowadzenie jerka

Technik jest tyle co wędkarzy. Z jerkowaniem jest podobnie jak z jigowaniem. Amerykanie lubują się podczas łowienia bawić. Prowadzą przynęty fantazyjnie – na setki sposobów. Każdy rzut i przeciągnięcie nie jest taki sam jak poprzedni. My – europejczycy – musimy mieć wszystko uporządkowane od A do Z. Mi osobiście niedobrze się robi jak czytam „mądre” porady „ekspertów” na forach internetowych, którzy zamiast uświadomić pytającego młodzika w wiedzę jak się prowadzi przynęty, wypisują schematy; „Dwa obroty, przerwa, trzy obroty, przerwa, znów dwa obroty” itp. Jerka możemy prowadzić jak nam się podoba, jedyną zasadą jest „nie ściągamy jerka jednostajnie!” Każdy model dobrze jest opanować przy samym brzegu. Podszarpywać wędziskiem skierowanym szczytówką w dół, szarpnąć szczytówką do góry, w bok, przerwa – obserwujemy jak szybko opada i znów sruuu… kijem w którakolwiek ze stron! Fajnie świruje w wodzie, nieprawdaż? ;-) Obserwujmy go bacznie, by wiedzieć jak się będzie zachowywał podczas poszczególnych szarpnięć i podcignięć gdy będziemy łowić. I na podstawie tych prób po każdym rzucie kombinujmy „co i jak”. Trochę podciągnięć wędką w dół, potem w bok – niech przynęta odjedzie, tam gdzie nikt by się nie spodziewał. Niech imituje zakręconą rybkę, która nie wie co ze sobą począć. W okolicy brzegu kij do góry! Niech podpłynie bliżej powierzchni jakby chciała „zaoczkować”, spławić się. Przy okazji unikniemy niepotrzebnego zaczepu. Podczas prowadzenia jerka nie zapominajmy tylko o jednym. Branie może nastąpić w każdej chwili! Poczujemy je na pewno, być może bardzo wyraźnie. Ale bądźmy gotowi na to i po każdym podciągnięciu kijem kasujmy luz na lince przy pomocy kołowrotka. Spróbujmy – jak koledzy zza oceanu pobawić się podczas jerkowania. W wypadku braku ryb urozmaici nam to czas na łowisku, a być może uda się droga prób i błędów stworzyć jakąś genialną technikę, której efektem będzie „koniec bezrybia” na łowisku.

 

Sprzęt do jerkowania

Są spinningiści, którzy używają do jerków wędzisk spinningowych. Sam od tego także zaczynałem. Owszem – małe jerki da się poprowadzić za pomocą, nawet lekkiego zestawu z kołowrotkiem o stałej szpuli. Problem pojawia się przy jerkach średnich i dużych. O ile, od biedy, mocnym spinningiem da się poprowadzić średniego jerka jako – tako, to o ciężkich możemy zapomnieć. Ważą one bowiem po kilkadziesiąt gramów, a niekiedy ponad setkę. Tutaj niezbędny jest kij jerkowy z multiplikatorem o c.w. do 100g. a nawet więcej, jeśli wymagają tego gabaryty naszego wabika. Krótki i sztywny kij castingowi ma także jeszcze jedną zaletę. Tak naprawdę tylko na nim możemy wydobyć z jerka odpowiednią pracę. Sztywny i krótki kij informuje nas także dokładnie o tym, co robi w wodzie nasza przynęta, jak się zachowuje. Im kij dłuższy, tym ilość odczuć jest mniejsza. Dodając do tego kołowrotek o stałej szpuli i badyl długości powyżej 2,5m to już nie jerkowanie, a jego nędzna imitacja. Długim kijem nie da się wygodnie (zwłaszcza podczas połowów z brzegu) podszarpywać wędziskiem w dół naszej przynęty, a to jedna z ważniejszych technik prowadzenia jerków. „Niereformowalnych” amatorów spinningu, którzy nie chcą znać castingu oduczy jerkowania spinningiem także złamany kij, albo zarżnięta przekładnia – wydawałoby się – mocnego kołowrotka. Ponadto wyrzucanie ciężkich (kilkadziesiąt gramów) przynęt przy pomocy zestawu ze stałoszpulowcem spowoduje szybką utratę linii papilarnych palca wskazującego, którym będziemy puszczać plecionkę przy wyrzucie ;-) W gorszym wypadku czeka amputacja opuszka.

Sumując powyższe – korzystając ze średnich i dużych jerków (a najlepiej małych także), konieczny jest zestaw castingowy! Moje słowa potwierdzić może każdy, kto próbował jednym i drugim. Co do rodzajów kołowrotka, to przyjmuje się umownie, że do jerków o masie nie przekraczającej 60 g wystarczy niskoprofilowiec (oczywiście dostosowany gabarytowo do kija i plecionki). Natomiast podczas korzystania z większych wabików lepiej korzystać z „betoniarek”. Długość kija dobieramy do naszych własnych preferencji, zaś moc – do wagi cudaków, którymi zamierzamy łowić.

Osobiście mogę polecić każdemu jerkowanie. Aby przekonać niezdecydowanych dodam, ze moim zdaniem jerkowanie jest najskuteczniejszą metodę na większość szczupaków (które na tradycyjne przynęty nie reagują). Na Jerki możemy złowić KAŻDĄ rybę drapieżną oraz wszelkiej maści paradrapieżniki. Jerkowanie to chyba najprzyjemniejsza forma spinningu, umożliwia ona łowiącemu pogłębianie techniki prowadzenia przynęty w najlepszy i najbardziej przyjemny sposób. Uczy początkujących wędkarzy myśleć i kombinować nad wodą – co jest niezbędną cechą każdego dobrego wędkarza. Jeśli kogoś nie przekonałem, zachęcam do obejrzenia poniższych filmików. Zobaczcie co te cuda potrafią w wodzie!

 

https://www.youtube.com/watch?v=oLn59SCnCJk

https://www.youtube.com/watch?v=cLvEW5UTSMU

https://www.youtube.com/watch?v=Sb8ueePbfe0

https://www.youtube.com/watch?v=Z-LVOqcx4yc

https://www.youtube.com/watch?v=sM-2RuazY1g

https://www.youtube.com/watch?v=jrjYGxz6Xj8

https://www.youtube.com/watch?v=Er38kYt2FU4

 

A ponadto – jerkowanie skłoni każdego niezdecydowanego do spróbowania najlepszej pod słońcem metody połowu ryb – castingu! Nie pożałujecie!

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.