Kategoria

Sztuczne przynęty, strona 4


Koguty na okonia


19 kwietnia 2020, 14:57

Wbrew pozorom, małe gumki i obrotówki nie są jedynymi skutecznymi przynętami na okonia. Zwolennikiem stosowania woblerów podczas polowania na pasiaki nie jestem, pomimo że i one mają swoje wielkie chwile w pewnych sytuacjach. Zawsze podkreślam, że nie ma żelaznej zasady, co do stosowania przynęt na dany gatunek drapieżników. Każdą rybę można złowić na wobler, wirówkę, wahadłówkę, gumę, koguta, czy cykadę. Nie inaczej jest w okoniem. Charakterystyka tego gatunku i poszczególnych właściwości jego budowy anatomicznej powoduje, że przeważnie najskuteczniejsze podczas połowu są przynęty jigowe. Każdy łowca pasiastych doskonale wie, jak potrafią one grymasić przy jedzeniu. Dlatego czasami nie chcą brać. Ale czy nie chcą brać na wszystko, czy tylko na nasze gumowe jigi? Pamiętać należy, że popularny „paproch” to nie jedyna „słuszna” przynęta, którą możemy „ultralightować” w pogoni za okoniami. Niezłe mogą też być koguty. Przynęty te znane są głównie łowcom sandaczy, ale z czasem zaczęto łowić na nie także inne gatunki ryb – w tym – okonie. Różnica pomiędzy sandaczowymi kogutami, a ich braćmi do połowu okonia, to rozmiar i często waga (choć niekoniecznie, bo na ciężkie koguty zdarzają się okonie, podobnie jak sandacz może zagryzać małe kogutki).

Jaka jest przewaga kogutka, nad paproszkiem, ripperkiem, przynęta tubową, czy banjo? Na pierwszy rzut oka – praktycznie żadna. W wodzie jedno i drugie prezentuje się podobnie. Diabeł tkwi w szczegółach. Inaczej zachowuje się falujący, czy zamiatający na prawo i lewo ogonek gumki, a inaczej subtelne drgania piórek ogonka. Różnice dotyczą także samego korpusu. O ile w gumach jest on jednolity lub karbowany, o tyle w kogutku okoniowym może on zbierać podczas rzutu na swą powierzchnię bąbelki powietrza, które chociaż maleńkie, będą się powoli uwalniać w wodzie spomiędzy włosków. Do tego dochodzi ogonek kogutka – robiąc samemu koguty możemy mieć na niego i jego pracę bardzo duży wpływ. Wszystko zależy od jego długości, gęstości i materiałów z których został wykonany. Możemy robić ogonki ze sztywniejszych piórek, a także z miękko falujących piórek marabuta. Co do całej konstrukcji, to ja osobiście zawsze robię koguty na okonia używając zwykłych główek jigowych. Stelaży z kotwiczką nie uznaję, z tych samych powodów co w kogutach sandaczowych... Za bardzo kojarzą mi się z szarpakiem i nic na to nie poradzę...

Koguty na okonia

Budowa okoniowego kogutka

Wróćmy do ogonka i do korpusiku oraz tego jak są zbudowane. Mając już w głowie ciężar główki jigowej, która służyć nam będzie jako podstawa do wykonania kogutka, musimy założyć:

z jaką szybkością opadać ma nasz kogutek;

jakie stworzonko ma imitować;

jak daleko chcemy nim rzucać.

 

Dlaczego to takie ważne? Jak już wspomniałem - „diabeł tkwi w szczegółach”. Gruby korpus, wykonany z chenilli spowolni opad, będzie też miał wpływ na odległości rzutowe (chociaż nie aż tak znaczne jak się niektórym wydaje – o tym dalej). Jeśli chcemy przyspieszyć opad, to najlepiej jest zastosować korpusik niezbyt gruby. Będzie stawiał w wodzie mniejszy opór, będzie też mniej wyporny, zatem nasz kogutek będzie po wpadnięciu do wody szybciej pikował w kierunku dna. Co do ogonka – mięciutki i długi ogonek (np. marabut) świetnie będzie falował, nawet przy lekkich i finezyjnych ruchach naszej przynęty. Im ogonek krótszy, tym jego praca będzie mniej wyraźna. Podobnie jest z materiałem, z którego jest on wykonany. Im sztywniejszy, tym praca będzie bardziej subtelna i mniej zauważalna. Ja ostatnio zacząłem robić w niektórych kogutach nawet podwójne ogonki – warstwę lekko falujących marabutów (krótsze) i kilka dłuższych – sztywnych piór na ogon właściwy. Daje to ciekawe rozwiązanie, którego (póki co) nie znają jeszcze ryby, a które dosyć ciekawie prezentuje się w wodzie.

Kolorystyka

Doszliśmy do momentu, w którym dusze artystyczne mogą się wykazać. Kogutek może być jedno, dwu, a nawet wielokolorowy. Ja w przypadku kogutków okoniowych preferuję barwy jednolite lub dwubarwne. Czyli korpusik i ogonek w takim samym kolorze albo w dwóch rozmaitych. Może to być czarny, brązowy, oliwkowy, łososiowy, albo jakieś bardziej żywe barwy. Tutaj pojawia się małe „ale”. W końcu okoń to ryba, która ma bzika pod względem kolorów i często na łowiskach, gdzie większość spinningistów myśli, że „najlepiej bierze na „motor-oil” okoń woli pomarańczową „żarówę” w zestawieniu z niebieskim. Nie inaczej jest z kogutkami. Dlatego zawsze robiąc kogutki na tą rybę, wykonuję po jednym egzemplarzu z barw, nazwijmy to: „klasycznych”, oraz z dziesięć koszmarków o barwach mieszanych. Czyli korpusik i ogonek w innych barwach. Po pierwszym przetestowaniu przynęt, już wiem, które modele zrobić na kolejne wypady. Moje przedsezonowe łowy okoniowe zaczynają się i (przeważnie) kończą w jednym zbiorniku, gdzie woda jest bardzo czysta. Tutaj pośród kogutków prym wiedzie - odkąd pamiętam – kolor brązowy. Niewykluczone, że dzieje się tak dlatego, że żyje tutaj sporo raków pręgowanych i okonie lubią się nimi zażerać. Do 1 maja (po tej dacie średnio mnie interesują okonie ;-) ) skuteczne są jeszcze kolory niebieskie, szare, żółte i kombinacje różnych barw korpusu z czerwonymi ogonkami.

Dlaczego kogut

Kogutki „ukręcone” na lekkich i bardzo lekkich główkach dają sporo możliwości jeśli chodzi o ich techniki prowadzenia. Można prowadzić je wpół wody, dosyć powolnym tempem, tak by tor po którym się poruszają przypominał sinusoidę. Jeśli główka jest lekka, a korpusik i ogonek mocno upierzone, to można osiągać naprawdę ciekawe efekty w wodzie. Za pomocą powolnych podciągnięć, przynęta będzie się poruszać niemal poziomo, falując. A tego niestety gumki nie potrafią. Podobnie sprawa się ma z zatrzymywaniem jiga na dnie. Drgający „puchatek” przez chwilę po zatrzymaniu się w przydennym mule, wachluje się ogonkiem i jego poszczególnymi fragmentami. Gumy tego niestety nie potrafią czynić tak dobrze... A często są to jedyne momenty, w których bardzo leniwe pasiaki mogą łaskawie połknąć naszą przynętę.

Waga

Mój zakres wagowy okoniowych kogutków waha się w przedziale od 1 do 4 gramów. Mowa oczywiście o łowieniu typowo „okoniowym” - czyli podczas korzystania z najlżejszego zestawu spinningowego. Czasami okonie zdarzają się nawet na koguty ważące grubo ponad 15 gramów, ale to jest już przyłów, w czasie polowań na inne gatunki. Przy korzystaniu z zestawu standardowego, „ultralighta” najlepiej jest używać żyłki o średnicy 0,14 – 0,16 mm i zrezygnować z krętlika z agrafką, który ma duży wpływ na pracę tak małych przynęt.

Lotność

Tutaj małe sprostowanie – bardzo pierzasty kogut może latać bliżej niż mniej upierzony, ale może także latać... dalej. Wszystko zależy od tego jak nasiąknął wodą. Jeśli po zmianie kogutka macie wątpliwości, czy uda wam się dorzucić w wybrane miejsce, to przed rzutem warto go wsadzić pod wodę. Zaznaczam też, że ogony z marabuta lepiej nasiąkają niż np. sztywne piórka z kaczki, które nawet po nasiąknięciu są jak żagiel, który stawia w powietrzu opór, skutecznie wyhamowując przynętę.

Prowadzenie

Tutaj nie ma już żadnych różnic, czy innych filozofii, niż podczas jigowania zwykłymi gumkami na główkach jigowych. Dobrze jest kicać po dnie, szarpać wpół wody i kombinować na wszelkie możliwe sposoby. Jedyna technika, nad którą warto zatrzymać się na dłużej, to zatrzymanie kogutka na dnie na nieco dłuższe chwile niż robimy to z gumkami. Najważniejsze jest zatrzymanie podczas drugiego skoku – wtedy notowałem najwięcej brań. Przynęta wpada do wody – czekamy aż spadnie na dno, podbijamy by przeskoczyła kawałeczek i tam ją pozostawiamy. Po kilku – kilkunastu senkundach lekko podnosimy samą szczytówkę na napiętej żyłce – i... siedzi :-)

Zbrojenie jiga


19 kwietnia 2020, 14:55

Prawidłowe uzbrojenie przynęty jigowej, to kolejny, moim skromnym zdaniem, niezmiernie ważny element, który na łowisku decyduje o sukcesie albo porażce. Wielkość gumki, jak i jej kształt, determinują rozmaite sposoby zbrojenia, dzięki którym guma będzie się w wodzie zachowywać odpowiednio – czyli tak, by skutecznie prowokować ryby do brań. Inaczej zbroi się zwykłego, małego twistera, podczas łowienia okoni, inaczej zbroimy dużego rippera przeznaczonego na szczupaka. Jeszcze inaczej zbroimy wormy, gumowe raki i jaszczurki. Pamiętać także należy, że istnieje wiele rodzajów główek jigowych, różne wielkości haków, na których odlane są główki oraz fakt, ze ciężar główki jest chyba najważniejszym elementem całego jigowego zestawu w kontekście danego łowiska i grubości linki, której używamy. Wielu wędkarzy stosuje rozwiązania „standardowe” - czyli zawsze i wszędzie używa do 7 cm rippera główki o masie np.10 g i długości haka, który wystaje z grzbietu gumki, mniej-więcej w jej połowie. Owszem – jest to jakieś rozwiązanie na niektórych łowiskach, które może przynosić sukcesy. Ale co zrobić, gdy wędkarz łowiący nieopodal ciągnie rybę za rybą, a my nie mamy nawet lekkiego puknięcia. Podpatrzyliśmy, że używa rippera w barwie perłowej z błękitnym grzbietem i czerwonym gardełkiem. Zakładamy takiego samego, prowadzimy przynętę w podobny sposób i dalej nic. Woda ma głębokość około 2m, plecionka – ten sam kolor i grubość. A jednak u nas nic się nie dzieje. Otóż nasz konkurent nad wodą może mieć hak jigowy na nieco krótszym trzonku, albo na odrobinę dłuższym. Dodatkowo poszerza to, lub zwęża amplitudę ruchów jego rippera. Być może waga jego główki jigowej to nie 10 a np. 12 g, co przyspiesza nieco opad, lub 8g, co tenże opad spowalnia. I rybom właśnie takie niuanse w zachowaniu przynęty mogą robić dużą różnicę. Z racji, że problematyka zbrojenia przynęt jigowych jest ogromnie szeroka, proponuję zawęzić temat do zbrojenia przynęt jedynie w główki jigowe o okrągłym kształcie. Zbrojenia w erie-jigi, football-jigi już zostało poruszane z grubsza na łamach portalu, a dokładne omówienie wszystkich wymagałoby napisania bardzo grubej książki. Dlatego do tematów rodzajów główek będę jeszcze powracał w przyszłości, w kolejnych artykułach. Na razie skupmy się na główkach okrągłych.

Zbrojenie jiga

Twistery

Zacznijmy od początku – prosty twisterek, nadziany na najzwyklejszą-okrągłą główkę jigową, która swym rozmiarem sprawia wrażenie doskonale zestrojonej z gumą całości.

Tą samą gumkę możemy uzbroić w hak niedociążony w przypadku gdy głębokość łowiska, uciąg wody lub po prostu grymaśne ryby tego wymagają.

Możemy także naszego twistera bardziej dociążyć, jeśli zajdzie taka potrzeba.

proszę zwrócić uwagę, że cały czas kładziemy nacisk na najzwyklejsze zbrojenie prostej „gumki” „od głowy.”

Tak uzbrojonym twisterkiem możemy sobie już śmiało jigować w wielu miejscach. Wróćmy jednak do problematyki samego zbrojenia.

Przed nami pozostałe przynęty, które są nieco bardziej skomplikowane niż twister. Tutaj dopiero rozpościera się prawdziwe pole do popisu dla jigowego „zbrojmistrza

Rippery i kopyta

Celowo pozostawiłem sposoby zbrojenia w główki lżejsze na dłuższych hakach i cięższe na hakach krótszych właśnie w omawianiu ripperków. Rippery i inne gumki rybkokształtne – czyli takie które imitują ryby, to jedna z najważniejszych, największych i najbardziej uniwersalnych przynęt jakie mają sens być stosowane na polskich łowiskach. Wiadomo, ze każdy drapieżnik i paradrapieżnik żywi się małymi rybami, wylęgiem, drobnicą. A więc gumki rybkokształtne mogą być zastosowane na rzece nizinnej, pstrągowym strumyku, zbiorniku zaporowym, porcie, stawie – czyli wszędzie!

W zależności od obciążenia mamy możliwość łowienia nimi w każdej warstwie wody. Możemy łowić tuż pod powierzchnią, gdzie czasami pojawia się wieczorny sandacz, albo wczesnoporanny szczupak, możemy dłubać 5 cm ripperkiem w 4 metrowym dołku, za okoniem – możliwości zastosowania ripperów jest całe mnóstwo, ale jak to zrobimy – zależy wyłącznie od nas. Musimy tylko naszą gumowę rybkę właściwie uzbroić.

Ripper w płytkiej wodzie

Domena łowienia sandaczy i boleni w rzekach. Woda przelewa się przez 50-80 cm wypłycenie, gdzie często stoi drobnica. Co jakiś czas wpada tam stado polujących boleni. Nasze woblery są im doskonale znane, albo zwyczajnie im się nie podobają. W pudełku mamy kilka ripperów o wielkości 8-9 cm, którymi kusiliśmy do tej pory sandacze, obstukując dno na większych głębinach. Wystarczy takiego ripperka uzbroić lżej i już można go poprowadzić z właściwą prędkością po płyciźnie w taki sposób, że nie spada za szybko i nie odbija się głową od dna – ot – uciekająca uklejka, czyli doskonały kąsek dla atakującego Bolesława.

Wariant I

Zbrojenie w główkę np. 4-5 g, która jest „przeznaczona” (w zamyśle producentów/sprzedawców) do przynęt 4-5 cm.

Wariant II

Zbrojenie w główkę 4-5 g, na haku o dłuższym trzonku – stosowane, gdy chcemy nieco zgasić amplitudę przynęty, by machała ona ogonkiem mniej zamaszyście. Przydatne także w sytuacjach, gdy przynęta atakowana jest mniej zdecydowanie od tyłu.

Zbrojenie antyzaczepowe

Takie uzbrojenie ma chronić naszą przynętę od zerwania w łowisku, gdzie takie zagrożenia pojawiają się podczas każdego rzutu. Szczerze mówiąc, to wygrzebałem to gdzieś z amerykańskich opracowań i na chwilę obecną nie stosuję tego typu zabezpieczeń. O ile w USA już od dawien dawna stosowano wormy i inne przynęty wykonane z bardzo miękkich tworzyw, o tyle u nas wielu wędkarzy chce, by przynęty nie ulegały uszkodzeniom, nawet po wielokrotnym kontakcie z rybimi zębami i wielokrotnym przebiciu hakiem. Przynęty wykonane z bardzo miękkiej gumy rzeczywiście w pewnych sytuacjach dają możliwość wykonania skutecznego zacięcia. Ale – zbrojenie to było pomysłem wędkarzy łowiących z łódki, często łowiących w pionie , a przede wszystkim łowiących nieco inne gatunki ryb, niż te które występują u nas. Jeśli zatem łowimy okonie w miejscach, gdzie jedynymi zaczepami jest zielsko, to rzeczywiście pojawia się sens zastosowania takiego zbrojenia. Na dnie kamienistym, podczas łowienia sandaczy – takiego sensu absolutnie nie ma, nawet jeśli dno najeżone jest dużymi kamieniami. Rwać będziemy tyle samo przynęt, zaklinowanych główkami, pomiędzy kamieniami, za to zacięcie „twardoustego” sandacza stanie się niewykonalne wręcz.

Crankbaity


19 kwietnia 2020, 14:50

Płytko schodzące woblery (od 0,5 do 1,5 metra) to najczęściej spotykane w naszych pudełkach rodzaje tych przynęt. Ot – zwykła imitacja rybki, ze sterem, zaopatrzona najczęściej w dwie kotwiczki, pływająca i nurkująca na rozmaitą głębokość (w zależności od modelu). Takie woblerki są bardzo wszechstronną przynętą. Jeszcze dwie dekady temu, rzadko kiedy można było spotkać nad wodą, gdzie w pudełku przeważałyby woblery nad błystkami. Dziś większość spinningistów traktuje woblery jako najskuteczniejszą przynętę we wszelkich warunkach. Dla mnie jest to typ przynęty, którego często używam w warunkach nieznanego mi łowiska. Najczęściej „uniwersałami”, od których zaczynam łowienie są naturalnie ubarwione modele o długości 5-7 cm. Oczywiście z wobków korzystam także łowiąc na innych łowiskach, na których bywam często. Do swoich srebrnych i złotych zabawek mam dużą słabość. Łowię nimi najczęściej w górnych warstwach wody, do obławiania głębszych miejscówek raczej używam jigów i wirówek z przednim obciążeniem albo cykad lub głęboko schodzących wobków.

crankbaits

 

Pływające woblerki w wielu przypadkach, są najlepszą przynętą jaka się nadaje do łowienia na płyciznach, a przemawia za tym kilka argumentów:

można je ustawić tak, by szły pod samą powierzchnią, a jeśli nurkują zbyt gwałtownie, to możemy prowadzić je na tyle leniwie, by nie nurkowały zanadto;

Manipulując oczkiem mocującym można z woblerka, nawet seryjnie produkowanego, wycisnąć znacznie więcej niż przewidział producent. Często mały zabieg podgięcia oczka w bok, może spowodować zmianę pracy naszej przynęty, która dopiero wówczas zaczyna skutecznie kusić ryby;

Pracująca pod powierzchnią przynęta jest często atakowana od dołu, a w zasadzie, to wobler jednym z nielicznych, typem przynęty, który bez żadnego kombinowania (wkładanie np. w gumę dozbrojek – kotwic) posiada z dołu kotwiczkę;

Przy umiejętnym prowadzeniu woblera można nim „naśladować” w wodzie zdychającą rybkę. Klasyczny, pływający woblerek, który nurkuje gdy się go ściąga, po zatrzymaniu wypływa do powierzchni. Umiejętne prowadzenie takiego wobka, może imitować właśnie taką rybkę.

Inne przynęty, podczas bardzo wolnego prowadzenia przeważnie toną, więc trzeba je siłą rzeczy czasami ściągać dosyć szybko. Woblerkiem można grać na odcinku paru metrów naprawdę długo;

Pływający wobler jest jedyną przynęta, którą można śmiało rzucać pod zatopione krzaki i drzewa (oczywiście wobek chwilę po wpadnięciu do wody też może ugrzęznąć w jednej z gałęzi, której ponad powierzchnią nie widać). Gdy wpadnie do wody, odczekujemy aż znikną kółka na jej powierzchni i powoli rozpoczynamy prowadzenie przynęty. Zatopione krzaki, to często miejsca gdzie czatuje drapieżnik.

 W łowieniu woblerami istnieje kilka zależności, które mogą ułatwić, albo utrudnić wędkarzowi posługiwanie się nimi. Linka – zbyt gruba, spowoduje, że wobler nie zanurkuje na taką głębokość na jaką powinien. Naturalnie rzuty także będą krótsze.

 Czym powinien się charakteryzować jeszcze nasz płytko schodzący, pływający woblerek? Powinien być ubarwiony naturalnie. Raczej jasny. Na płytkiej wodzie wszystko jest lepiej widoczne niż na głębokiej. Ryba łatwiej dostrzeże wszelkie nieprawidłowości. Dobre są kolory srebrne, szare i perłowe. Ważne żeby brzuszek przynęty był raczej jasny. Uniwersalność woblerków pływających przejawia się w zasadzie na wszystkich łowiskach w strefie przybrzeżnej. Woblery te mogą być atakowane przez wszystkie gatunki drapieżników. W ciepłych miesiącach, w rzece, nawet w środku dnia uderzy boleń, kleń i jaź. Wieczorem zaczepi się sandacz, a o poranku nabrać się na niego może polujący szczupak. Przez całą dobę, może zassać go sumisko. W górskich rzeczkach, imitacje strzebli, połknie pstrąg. Natomiast strefa przybrzeżna w jeziorach, czy zbiornikach zaporowych, to przede wszystkim okonie i szczupaki, które nie pogardzą niewielką rybką, która płynie powoli i nieregularnie.

Dozbrojka w przynętach jigowych


19 kwietnia 2020, 11:47

Najczęściej nasze jigi są uzbrojone w pojedynczy hak, zalany ołowiem stanowiącym „główkę”. O ile wielkość naszej przynęty jest nieduża, to problemu z zacięciem ryby nie ma. Nawet przy okoniowych połowach na maleńkie paproszki, wabik jest w całości połykany przez rybę i zacięcie jest niemalże pewne. Inaczej rzecz się ma, gdy jigujemy większymi przynętami. Zdarza się, że nawet guma o długości 20 cm zostaje z furią zagryziona przez sandacza, szczupaka, suma, czy nawet bolenia. Trafi on pyskiem w wystający haczyk, zostanie zacięty i wyholowany ale... Ale żeby nie było zbyt łatwo, nasze wodne pupile, które tak zajadle ścigamy naszymi jigami – często lekko tylko podskubują przynętę. Atakują zamkniętym pyskiem, lekko trącają, podskubują ogonek, odgryzając nawet kawałki ogonków.

Dozbrojka w przynętach jigowych

No cóż – haczyk jest jeden, przynęta duża – nie ma pewności że atakujący drapieżnik trafi akurat w grot. Czasami prawdopodobieństwo tego jest wręcz bardzo małe. Receptą na to jest dozbrojenie przynęty w dodatkowy hak lub kotwiczkę.

O stosowaniu, bądź niestosowaniu „dozbrojek” już kiedyś pisałem. Jest dla nich wiele „za” i „przeciw”. Tylko od łowiącego zależy, czy zastosowanie dozbrojki przyniesie więcej korzyści niż strat.

Wadami stosowania dozbrojki są przede wszystkim:

Większa czepliwość podwodnych przeszkód

Zaburzenie pracy własnej przynęty – poprzez usztywnienie jej (trzonek dodatkowego haka/stelaż z drutu, do którego przytwierdzona jest kotwiczka).

Poniżej postaram się przedstawić kilka sposobów na wykonanie fachowej dozbrojki, dzięki której można będzie zapiąć więcej ryb w pewnych sytuacjach.

 

Podstawowe rodzaje dozbrojek

 

Pojedynczy hak, wypuszczony od dołu przynęty

Grot skierowany w przeciwną stronę, niż grot haka z główki jigowej. Jego oczko jest zahaczone wewnątrz gumy o łuk kolankowy haka głównego.

Jest to podstawowe zbrojenie większych przynęt (powyżej 12 cm) rybkopodobnych (ripperów i kopyt), w miejscach, gdzie można spotkać szczupaka. Przynętami tego typu, o tej wielkości, najczęściej staramy się upolować sandacza, bolenia albo szczupaka. Problem w tym, że każdy z tych drapieżników przeważnie nieco inaczej podchodzi do naszej przynęty i inaczej ją atakuje. Sandacz uderza w jiga „od góry”, szczupak „od dołu”, a boleń - „na chama” - czyli gdzie popadnie...

Jak już wielokrotnie powtarzałem, podczas jigowania nie ma sensu trzymać się ścisłych reguł w prowadzeniu przynęty. Nawet gdy skaczemy nią sobie po dnie, to bywa, ze musimy ją miejscami podciągnąć w płaszczyźnie niemal poziomej. Wówczas – nawet sandacz, który zainteresował się naszą przynęta i płynął za nią, uderzy od strony ogonka – zatem większe będzie prawdopodobieństwo, że zahaczy się o dozbrojkę, niż o hak właściwy.

Taki typ zbrojenia doskonale się sprawdza także w przypadku wormów. Mając na uwadze sporą długość i wiotkość tych przynęt, można sobie pozwolić na zastosowanie haka dozbrojki nawet na bardzo długim trzonku. Pozostawiony na dnie worm, na ciężkiej główce, bywa atakowany w środek swojego korpusu, czyli miejsce gdzie jest hak – w ten sposób można na długiego worma złowić nawet brzanę i suma – Wiślana klasyka, dla fanów wormów.

 

Pojedynczy hak wypuszczony z góry przynęty

Tego typu dozbrojka, to również domena ripperów. Dotyczy przynęt mniejszych – np. 7 cm i doskonale się sprawdza podczas polowania na bolenie, gdy jigujemy pod powierzchnią wody, szybko zwijając linkę i podszarpując szczytówką. Atakujący od tyłu boleń, może trafić w sam ogonek, a pyskiem nie sięgnąć grotu haka – haczyk zamontowany bliżej ogonka może sprawić Rapie przykrą niespodziankę w dziąśle.

W ten sam sposób można zbroić także wielkie rippery do łowienia szczupaków i sumów w głębszej wodzie. Należy to jednak robić w taki sposób, by nie usztywnić rippera zbytnio, ponieważ może on wtedy zatracić swoje właściwości podczas powolnego prowadzenia (zwyczajnie nie będzie pracował).

Długie wormy – je również można zbroić w taki sposób, hakami na długich trzonkach – ten wariant lepszy od wersji z odwrotnym ustawieniem grota w bardziej „zaczepowch” łowiskach. Łapie mniej zielska.

Podwójny hak

Rozwiązanie bardzo stare i stosowane od czasów, gdy tylko wielkie rippery pojawiły się w sklepach. Stosowanie takiego zbrojenia miało miejsce głównie w dużych gumach, serwowanych szczupakom. Moim zdaniem zbytnio usztywnia to gumę, blokując jej ruchy w płaszczyźnie bocznej. Uważam, że w dniu dzisiejszym, ze względu na dostępne możliwości, taka dozbrojka ma niewielkie zastosowanie.

Druciany stelaż z kotwiczką

Kolejna opcja zbrojenia przynęty od dołu. Stosuję w ripperach i soft-jerkach większych rozmiarów, których szerokość jest większa. Zastosowanie niedługiego stelażu, który nie jest prowadzony wzdłuż przynęty nie usztywnia przynęty i nie gasi zbytnio jej pracy, a jest w miarę efektywnym rozwiązaniem. Niezły pomysł w łowieniu szczupaków z opadu w wodzie stojącej, gdzie nie są wymagane zbyt odległe rzuty. Wielkiego soft-jerka zbroimy w sam hak bez obciążenia, a przez środek zakładamy implant w postaci stelaża, do którego z dołu mocujemy kotwiczkę. Taką przynętą można świetnie grać przynętą między liśćmi grążeli. Zaznaczam, że zbrojenie gumy bez ołowiu jest dobrym rozwiązaniem raczej na łódkę/ponton, gdy napływamy na łowisko od strony wody. Operowanie taką przynęta dla mnie to ciężki casting, a z tego, nieobciążona, szeroka guma raczej nie poleci na zadowalającą odległość z brzegu.

Dowiązywane haki i kotwice

Tutaj pozwolę sobie na nie rozwijanie tematu. Przywiązywanie haczyków, czy kotwiczek za pomocą żyłki/plecionki wokół przynęt to raczej bezsens, stosowany przez osoby, dla których zbyt dużym problemem jest ukręcenie stelaża z kawałka drutu – powiem krótko – bądźmy poważni. Takie „dowiązywane” dozbrojki mają niemal same wady: począwszy od plątania zestawu, poprzez nieprzewidywalne zaburzenia pracy wabika, na odcięciach przez zęby szczupaka – kończąc.

Gumy Cabelasa


19 kwietnia 2020, 11:37

Na allegro od jakiegoś czasu można spotkać się z zestawami sztucznych, gumowych przynęt, sygnowanymi marką „Cabelas”. Przeważnie sprzedawane są w kompletach, w woreczkach albo w „kubełkach”. Wymieszane są ze sobą wzorami, wielkościami i kolorami. Wbrew pozorom, nie reagują ze sobą i nie zmieniają barw „zarażając się” od innych, z którymi są razem zapakowane. Wyprodukowane są z bardzo miękkiej gumy i nasączone jakąś substancją oleistą, która ma powodować aby ryba po zaatakowaniu przynęty dłużej trzymała ją w pysku, zwiększając szanse wędkarza na skuteczne zacięcie. Nie wiem, czy to chwyt marketingowy, ale owa substancja powoduje że rzeczywiście – w dotyku gumki „Cabelasa” sprawiają wrażenie czegoś bardziej naturalnego niż inne gumowe przynęty znane z rodzimego rynku. Inna sprawa, że później ciężko jest domyć ręce po owej substancji. ;-) Nie wiem w jakim kraju są produkowane, ale to zapewne Azja albo USA (zresztą jaka to różnica? Poszczególne modele sprzedawane są także pod różnymi markami: Southern pro, Gary Yamamoto, Mister Twister, Strike King itd. Zatem jedna firma produkuje je dla wielu marek.

Przynęty różnią się wieloma elementami od typowych gumek, które napotkać możemy w naszych sklepach. Przede wszystkim różnice dotyczą ich wzorów. Tutaj nie ma prostego podziału: twister, ripper, kopyto.

przynęty cabelas

Przynęty tubowe 

Czasami ciężko je uzbroić, bo są puste w środku, a rodzimi importerzy oprócz importowania „gołych” haków jigowych i zalewania ich na okrągło w formach garażowymi sposobami. No cóż – na pełną kulturę w sprzedaży jigów musimy jeszcze poczekać, zaopatrując się w specjalistyczne kształty główek od importerów – amatorów, którzy od czasu do czasu wystawią na allegro coś ciekawego na w miarę dobrych hakach. Tuby Cabelasa są przeważnie dwukolorowe. Korpusik w innym kolorze niż ogonki. Dwucalowe rozmiary są świetne na okonie, tutaj wyświechtany i opatrzony na dziesiątą stronę „twister motor-oil” całkowicie się chowa. Małe tubki doskonale nadają się też do łowienia techniką bocznego troku.

Rippery

Czyli przynęty rybokształtne, które w ostatnich latach zeszły do podziemia i zostały wyparte z pudełek wędkarzy przez kopyta, które mają w wodzie szerszą i bardziej agresywną pracę. Dzięki ripperkom Cabelasa, znów powróciłem do tych przynęt. Ryby o nich już dawno zapomniały na większości łowisk. Wabiki te mają słabszą pracę ogonową niż kopyta, a jak wiadomo – w wielu sytuacjach nad wodą, oszczędna akcja przynosi znacznie lepsze skutki niż akcja zbyt agresywna. Ripperki Cabelasa mają wybarwienie bardzo interesujące. Często są dwukolorowe, ale nie mają ordynarnie naniesionych farb na grzbiet, gardełko i ogonek, jak produkty niektórych konkurentów, ale są odlane z kilku rodzajów gumy. Wzbogacone są także brokatem. Trafić można na modele w naprawdę ciekawych – naturalnych barwach. Szkoda tylko że rozmiar kończy się na 10 cm, bo mnie się marzą 15-20 cm ripperki przezroczysto-szare z ciemnym albo niebieskawym grzbietem i dużymi kawałkami brokatu w środku. Ale nic nie szkodzi. Może producenci pomyślą w przyszłości i o tym. Małe, jasne i przezroczyste modele są niezłą bronią na bolenie w prześwietlonej wodzie.

Twistery

To także inna liga niż masówka, która zalega na sklepowych półkach w kraju nad Wisłą i już dawno obrzydła i wędkarzom i samym rybom. Twisterki Cabelasa posiadają pojedyncze oraz potrójne i poczwórne ogonki (nacięcia na ogonku głównym, rozdzielające go na kilka części). Bardzo pomysłowy patent – ich praca w wodzie jest zupełnie inna niż klasycznych twisterów. Ogonki te lubię odcinać i łączyć z innymi przynętami, ale to już sprawa na osobny artykuł. Twistery są produkowane w wielu odmianach kolorystycznych, są wersje dwu, trzy i więcej – kolorowe. Dzięki takiej różnorodności wzorów i kolorów jest jeszcze szansa by nadal na nie nabierać pasiaste cwaniaki i pstrągi, które chętnie zagryzają takie dziwactwa.

Paddle bugs, Split tail beetle i inne

Cokolwiek to jest, ale mam kilka tego typu przynęt od jakiegoś czasu i oprócz paru złowionych rybek widziałem też sporo wyjść do tych przynęt oraz zanotowałem niejedno niezacięte branie.

Podsumowanie

Biorąc pod uwagę cenę większych zestawów, które są sprowadzane przez prywatnych ludzi „importem walizkowym”, bez podatków, ceł itp. Warto na takie zestawy polować, bo cena jednostkowa gumki jest często kilkakrotnie mniejsza, niż jeden zwyczajny, znienawidzony przez ryby, twister ze sklepu (który potrafi kosztować już nawet 1 zł/szt!). Zdarza się że często są wyprzedawane ponieważ właściciel stwierdza że ma ich zbyt dużo i nie zdąży wszystkich urwać zanim dokona żywota. Biorąc pod uwagę, że w niektórych zestawach jest nawet po 800 szt przynęt, to można zrobić zrzutkę z kolegami, by nabyć taki zestaw.

Przynęty te są warte swojej ceny i z wyjątkiem kilku sprawdzonych modeli gum, które regularnie używam, to one stanowią główne siły moich pudełek na okonie, pstrągi i sandacze. Często używam ich także podczas łowienia boleni, jazi i kleni. Większe modele ripperów, które znalazły się w moim posiadaniu dopiero tej zimy zamierzam poddać specjalnemu uzbrojeniu i tunningowi, by molestować nimi pierwsze - majowe szczupaki.