Kategoria

Sztuczne przynęty, strona 7


Jerki - podstawy wiedzy


17 kwietnia 2020, 11:28

Słowo "jerk" jest bez wątpienia rzeczownikiem, z jęz. angielskiego "drgawka", "szarpnięcie". I te właśnie dwa słowa definiują czym jest jerk jako przynęta. Prowadzi się go przede wszystkim szarpnięciami, wprowadzając w drgawki. Stąd nazwa tego typu przynęt. Jerki są najczęściej wykonane z plastiku, drewna, albo (co najprostsze w masowej produkcji) - z pianki. Niekiedy nie posiadają one żadnej akcji własnej, a pracę w wodzie nadaje im wędkarz za pomocą wędziska i/lub kołowrotka. To taka najprostsza definicja tych przynęt. Jak każde dziwadła uwieszane do spinningowych i castingowych zestawów, również jerki przywędrowały do nas zza oceanu. Stało się to stosunkowo niedawno. Naszym drapieżcom już opatrzyły się wirówki, klasyczne woblery, większość gum. Jerki były czymś nowym i miały sporo zalet, których nasze przynęty nie posiadały. Jedną z tych zalet jest niecodzienna praca niektórych modeli, daleko odbiegająca od tego co oferuje klasyczny wobler. Spora masa własna jerków pozwalają na bardzo dalekie rzuty, a także mnogość technik ich prowadzenia. Praca jerków jest bardzo różnorodna. Zależy ona od rodzaju jerka i sposobie jego prowadzenia. Nie pracują one jak klasyczne woblery. Jerki nierzadko nie mają nawet sterów. Ich ewolucje w wodzie są spowodowane kątem natarcia, sposobem rozmieszczenia obciążenia, mocowania uszka, kształtu samej przynęty i pewnie jeszcze kilku czynników, które są słodką tajemnicą ich projektantów. Tak czy owak, za pracę jerka w wodzie odpowiada przede wszystkim wędkarz. To od niego zależy na jaką głębokość zejdzie jerk, czy będzie ściągany powolnymi podciągnięciami, czy gwałtownymi szarpnięciami, czy będzie w ruchu przez cały czas, czy będzie pozostawiany na kilka sekund w miejscu. Wiele jerków występuje – podobnie jak klasyczne coblery w wersjach pływającej i tonącej. Poszerza to możliwości wykorzystania przynęty w wodach płytkich i głębszych. Jerki tonące z reguły zanurzają się powoli, lub bardzo powoli, co umozliwia penetrację nimi praktycznie każdej warstwy wody. Do powyższego należy także dodać mnogość odmian jerków. Zaliczamy do nich mianowicie:

-Pullbaity

-Twichbaity

-Slidery

-Glidery

-“Walk the dog”

-Całą rodzinę przynęt powierzchniowych

jerkbaity, slider

Prowadzenie jerka

Technik jest tyle co wędkarzy. Z jerkowaniem jest podobnie jak z jigowaniem. Amerykanie lubują się podczas łowienia bawić. Prowadzą przynęty fantazyjnie – na setki sposobów. Każdy rzut i przeciągnięcie nie jest taki sam jak poprzedni. My – europejczycy – musimy mieć wszystko uporządkowane od A do Z. Mi osobiście niedobrze się robi jak czytam „mądre” porady „ekspertów” na forach internetowych, którzy zamiast uświadomić pytającego młodzika w wiedzę jak się prowadzi przynęty, wypisują schematy; „Dwa obroty, przerwa, trzy obroty, przerwa, znów dwa obroty” itp. Jerka możemy prowadzić jak nam się podoba, jedyną zasadą jest „nie ściągamy jerka jednostajnie!” Każdy model dobrze jest opanować przy samym brzegu. Podszarpywać wędziskiem skierowanym szczytówką w dół, szarpnąć szczytówką do góry, w bok, przerwa – obserwujemy jak szybko opada i znów sruuu… kijem w którakolwiek ze stron! Fajnie świruje w wodzie, nieprawdaż? ;-) Obserwujmy go bacznie, by wiedzieć jak się będzie zachowywał podczas poszczególnych szarpnięć i podcignięć gdy będziemy łowić. I na podstawie tych prób po każdym rzucie kombinujmy „co i jak”. Trochę podciągnięć wędką w dół, potem w bok – niech przynęta odjedzie, tam gdzie nikt by się nie spodziewał. Niech imituje zakręconą rybkę, która nie wie co ze sobą począć. W okolicy brzegu kij do góry! Niech podpłynie bliżej powierzchni jakby chciała „zaoczkować”, spławić się. Przy okazji unikniemy niepotrzebnego zaczepu. Podczas prowadzenia jerka nie zapominajmy tylko o jednym. Branie może nastąpić w każdej chwili! Poczujemy je na pewno, być może bardzo wyraźnie. Ale bądźmy gotowi na to i po każdym podciągnięciu kijem kasujmy luz na lince przy pomocy kołowrotka. Spróbujmy – jak koledzy zza oceanu pobawić się podczas jerkowania. W wypadku braku ryb urozmaici nam to czas na łowisku, a być może uda się droga prób i błędów stworzyć jakąś genialną technikę, której efektem będzie „koniec bezrybia” na łowisku.

 

Sprzęt do jerkowania

Są spinningiści, którzy używają do jerków wędzisk spinningowych. Sam od tego także zaczynałem. Owszem – małe jerki da się poprowadzić za pomocą, nawet lekkiego zestawu z kołowrotkiem o stałej szpuli. Problem pojawia się przy jerkach średnich i dużych. O ile, od biedy, mocnym spinningiem da się poprowadzić średniego jerka jako – tako, to o ciężkich możemy zapomnieć. Ważą one bowiem po kilkadziesiąt gramów, a niekiedy ponad setkę. Tutaj niezbędny jest kij jerkowy z multiplikatorem o c.w. do 100g. a nawet więcej, jeśli wymagają tego gabaryty naszego wabika. Krótki i sztywny kij castingowi ma także jeszcze jedną zaletę. Tak naprawdę tylko na nim możemy wydobyć z jerka odpowiednią pracę. Sztywny i krótki kij informuje nas także dokładnie o tym, co robi w wodzie nasza przynęta, jak się zachowuje. Im kij dłuższy, tym ilość odczuć jest mniejsza. Dodając do tego kołowrotek o stałej szpuli i badyl długości powyżej 2,5m to już nie jerkowanie, a jego nędzna imitacja. Długim kijem nie da się wygodnie (zwłaszcza podczas połowów z brzegu) podszarpywać wędziskiem w dół naszej przynęty, a to jedna z ważniejszych technik prowadzenia jerków. „Niereformowalnych” amatorów spinningu, którzy nie chcą znać castingu oduczy jerkowania spinningiem także złamany kij, albo zarżnięta przekładnia – wydawałoby się – mocnego kołowrotka. Ponadto wyrzucanie ciężkich (kilkadziesiąt gramów) przynęt przy pomocy zestawu ze stałoszpulowcem spowoduje szybką utratę linii papilarnych palca wskazującego, którym będziemy puszczać plecionkę przy wyrzucie ;-) W gorszym wypadku czeka amputacja opuszka.

Sumując powyższe – korzystając ze średnich i dużych jerków (a najlepiej małych także), konieczny jest zestaw castingowy! Moje słowa potwierdzić może każdy, kto próbował jednym i drugim. Co do rodzajów kołowrotka, to przyjmuje się umownie, że do jerków o masie nie przekraczającej 60 g wystarczy niskoprofilowiec (oczywiście dostosowany gabarytowo do kija i plecionki). Natomiast podczas korzystania z większych wabików lepiej korzystać z „betoniarek”. Długość kija dobieramy do naszych własnych preferencji, zaś moc – do wagi cudaków, którymi zamierzamy łowić.

Osobiście mogę polecić każdemu jerkowanie. Aby przekonać niezdecydowanych dodam, ze moim zdaniem jerkowanie jest najskuteczniejszą metodę na większość szczupaków (które na tradycyjne przynęty nie reagują). Na Jerki możemy złowić KAŻDĄ rybę drapieżną oraz wszelkiej maści paradrapieżniki. Jerkowanie to chyba najprzyjemniejsza forma spinningu, umożliwia ona łowiącemu pogłębianie techniki prowadzenia przynęty w najlepszy i najbardziej przyjemny sposób. Uczy początkujących wędkarzy myśleć i kombinować nad wodą – co jest niezbędną cechą każdego dobrego wędkarza. Jeśli kogoś nie przekonałem, zachęcam do obejrzenia poniższych filmików. Zobaczcie co te cuda potrafią w wodzie!

 

https://www.youtube.com/watch?v=oLn59SCnCJk

https://www.youtube.com/watch?v=cLvEW5UTSMU

https://www.youtube.com/watch?v=Sb8ueePbfe0

https://www.youtube.com/watch?v=Z-LVOqcx4yc

https://www.youtube.com/watch?v=sM-2RuazY1g

https://www.youtube.com/watch?v=jrjYGxz6Xj8

https://www.youtube.com/watch?v=Er38kYt2FU4

 

A ponadto – jerkowanie skłoni każdego niezdecydowanego do spróbowania najlepszej pod słońcem metody połowu ryb – castingu! Nie pożałujecie!

"Guma" – teoria przynęty


17 kwietnia 2020, 11:26

Przynęty gumowe przywędrowały do nas zza oceanu. Gdy pojawiły się na rynku stały się hitem. Były tańsze od woblerów i błystek, a na dodatek ryby ich nie znały. Nie występowało jeszcze zjawisko „przegumienia” i były chętnie zagryzane przez drapieżniki wszelkiej maści.

Wyróżniamy wiele rodzajów gum, do podstawowych zalicza się:

Twistery – czyli „gliściasty” korpus i zawinięty, falujący podczas prowadzenia w wodzie ogonek.

Rippery – czyli kształt rybki z ustawioną poprzecznie płetewką majdającą na boki ogonkiem.

Kopyta – niby to odmiana rippera, ale można powiedzieć, że „uczeń prześcignął mistrza” – teraz są częściej spotykane nad wodą niż klasyczny ripper. Mają ponacinane poprzecznie ogonki, co powoduje większą amplitudę wahań ogonka co z kolei generuje kolebanie się całej przynęty.

Banjo – Kształt rybki i zawinięty ogonek jak u twistera.

Worm – Czyli sztuczne glisty itp. Długie przynęty, które pracują tylko „na życzenie wędkarza” – w zasadzie nie mają żadnej pracy własnej. Poruszają się tak, jak nakaże im wędkarz szczytówką. Falują jedynie w wodzie podszarpywane.

Inne – imitacje skorupiaków, pasikoników, ważek, żabek i innych wszelkich stworzeń. Czasem są wytworami wyobraźni znudzonych projektantów za oceanem, a mimo wszystko ryby na nie biorą.

 

Jak uzbroić gumę? Najczęściej robi się to główką jigową uzbrojoną w pojedynczy hak. Polega to na nawleczeniu gumki poprzez grot haka, aż do głowy – stanowiącej obciążenie. Są też inne metody, inaczej obciążane haki i cała otoczka powodująca, że przy łowieniu gumami, dobrze wyposażony wędkarz może wymyślać wielomilionowe kombinacje zbrojenia.

Jak łowić gumą

Tutaj pojawia się wątek walki z pewnym mitem. Na wielu forach wędkarskich użytkownicy piszą, że spinninguje się nimi „normalnie” – czyli rzuca i zwija. Nic bardziej mylnego. Przynęty gumowe, uzbrojone w główki z hakiem są jigami – zatem nimi się jiguje!

Gumy na jigach są idealne do łowienia w głębokich miejscach, mimo że łowienie „z opadu” kojarzy się większości osób z kogutkami. Po zarzuceniu, czekamy aż przynęta upadnie na dno, czekamy chwilę i szczytówką podciągamy ją kilkadziesiąt centymetrów, ponownie pozwalając opaść. Jeżeli na końcu zestawu mamy rippera, lub kopytko będą one wówczas imitować rybkę, która grzebie pomiędzy kamieniami, rozgrzebuje dno w poszukiwaniu jedzenia, albo po prostu dogorywającego, rybiego nieszczęśnika, który się zatacza po dnie.

Jeśli na naszym haku znajdzie się twister lub worm – będzie imitował pijawkę, dżdżownicę, lub węgorka śmigającego przy dnie pomiędzy kamieniami, krzakami, niesionego przez prąd – dla większości drapieżników, to również smakowity kąsek.

Są oczywiście sytuacje, gdzie ripperka, czy twistera można poprowadzić jednostajnie wpół wody, lub przy powierzchni. Lekko obciążone świetnie nadają się do obławiania płycizn szczupakowych na początku sezonu. Mogą też się przydać podczas połowu pstrągów, boleni i kleni.

Sprzęt

Idealną wędką do łowienia gumami jest wklejanka. Można się kłócić, że na wklejance nie czuć brań, ale wklejanka nie ma dawać „poczuć,”a wykryć branie. Tak dokładnie nie potrafi tego żaden kij. Jest tylko jedno „ale” – trzeba non-stop obserwować szczytówkę i zacinać przy każdym jej nienaturalnym zachowaniu.

Młynek – znów dyskusja pomiędzy zwolennikami wysokich przełożeń (1:6; 1:7), a klasykami (1:5). Zwolennicy „szybkich” kołowrotków jako argument podają większą możliwość „kasowania” luzów na żyłce po podbiciu przynęty z dna. Większą moc mają jednak maszynki o mniejszych przełożeniach, w razie czego można szybciej kręcić korbką.

Linka – bezwzględnie plecionka! Gumy są podskubywane tak delikatnie, zwłaszcza podczas bezruchu na dnie, że żadna żyłka nam nie zasygnalizuje tego. Żyłki możemy używać jedynie podczas polowań na pstrągi, albo okoniowego paprochowania.

przynęty gumowe, sztuczne przynęty

Kolory

Dla przynęt rybkokształtnych (rippery, kopyta, banjo) jestem zwolennikiem naturalnych barw. Białe, perłowe, srebrne, przezroczyste z brokatem, z ciemnymi grzbietami, bądź błękitnymi. Dobre są też z nadrukami imitującymi konkretne gatunki (płoć, okoń, szczupak, ukleja, karaś).

Dla robakopodobnych (twistery, wormy) za najlepsze uważam: czerwone (na płytkiej wodzie), brązowe, szare, kremowe, czarne, fioletowe.

Z „innych” – czarne raki, lub fioletowe. Dziwolągi, których jest na rynku bez liku są jeszcze przeze mnie niedostatecznie przetestowane bym mógł coś o nich powiedzieć. I nie sądzę żeby mi się udało je przetestować w ciągu najbliższych kilkunastu lat – nawet ich nazwy mi się mylą i nie wszystkie kojarze…

Do pakietu wyżej wymienionych barw warto dorzucić każdy rodzaj wabika w kolorze fluo i jaskrawopomarańczowym oraz świecące w ciemności.

 

Fluo – jokerowy kolor


17 kwietnia 2020, 11:23

Wielu wędkarskich autorytetów uważa, że przynęta powinna swoim wyglądem (wielkość, kształt, praca w wodzie, kolor) przypominać stworzenie zamieszkujące dane środowisko. Skądinąd jest to prawda. Często takie właśnie przynęty są najskuteczniejsze. Woblerek „płotka” na szczupaka, paproszek „motor oil” na okonka itd. Są świetne! Nie wzbudzają podejrzliwości u ryb i często ryby zagryzają je bez wahania. Zdarzają się także dni, kiedy ryba jest w łowisku, a nie żeruje. Olewa klasycznie wyglądające „killery” i za nic nie chce wziąć. Nie pasuje jej tempo i sposób prowadzenia, głębokość… W akcie rozpaczy na agrafki idą dziwolągi. Gumka, woblerek, wirówka ze skrzydełkiem o barwie nazywanej powszechnie „oczojebem”. I taki schizol – nie przypominający niczego, co żyje pod wodą, łowi wówczas ryby. Jak to wytłumaczyć? Do końca nie wiadomo. Jedna z teorii mówi o reagowaniu agresją na jaskrawe przedmioty. Atak następuje nie poprzez głód, a przez instynkt. Drapieżnik chce zabić nieprzyjaciela, który dostał się na jego terytorium. Ale jak wytłumaczyć, że całe stado okoni naparza w fluorescencyjnego paprocha tak, że ścigając przynętę, zderzają się bokami?

fluo, przynęty fluo

Ja tego nie wiem. Ale miałem kiedyś taką sytuację. W ciągu 1,5 godziny złowiłem na ultralighta jednego okonka. Nie chciało mi się wędrować wzdłuż brzegu, za pół godziny zaplanowany miałem powrót. Postanowiłem postać w miejscu i porzucać. Zakładałem różne kolory paprochów (dokładnie tych samych modeli) na główkę i wykonywałem każdym z nich po kilka rzutów. Po założeniu jaskrawego różu – ryba za rybą. A właściwie okoń za okoniem.

Inna sytuacja – szczupaki. Woda przejrzysta, nieduże, chociaż nieskażone jeszcze wędkarzami jeziorko w lesie. Przypomniała mi się słynna teoria: „Jeśli woda przejrzysta, to barwy przynęty stonowane, w mętnej jaskrawe”. Szczupaki nie były dobre w teorii. Nie interesowała ich żadna przynęta, oprócz twistera fluo. W pół godziny 4 sztuki dały się nabrać. Piąty ściągnął gumę (poszarpaną przez poprzedników) z główki jigowej.

A teraz z innej beczki – woda mętna. Szczupak i okoń nie wchodzą w grę. Rzeka Wisła i sandacz oraz sum. Zwłaszcza sum! Wąsate cielsko nabiera się w 80% przypadków moich połowów na fluo w ostatnich 3 sezonach! W pierwszym sezonie nie zwróciłem na to uwagi. W poprzednim – złowiłem tylko 4 sumy warte uwagi (wszystkie na fluo!). W tym sezonie tylko jeden sum, którego złowiłem, wziął na inną przynętę niż fluo! Ktoś powie: „Pewnie najczęściej łowisz na fluo?” – Nic z tego. Od połowy lipca zacząłem stosować taktykę, że wykonuję np. po 12 rzutów tym samym kolorem gumy i zmiana na inny kolor. Stąd częstotliwość stosowania każdej barwy jest taka sama. W tym roku tylko jeden sum (niewymiarowy zresztą) wziął na gumę o innym kolorze – szarego raczka. Reszta – kopyta fluo, twistery, wobler.

Jeśli chodzi o sandacza – tylko czerwiec stał pod znakiem fluo. Od lipca sandacz był u mnie tylko przyłowem podczas sumowych połowów. Brały na brązowe wormy, pomarańczowe, przezroczyste kopyta z brokatem, białe rippery z niebieskim grzbietem. Od września przeszły na barwy ciemne.

Kleń – obrotówka o rozmiarze 1 w kolorze fluo jest dla mnie numerem 1 gdy jest pochmurno i deszczowo. „Black fury” w żółte kropki i wszelkiego rodzaju woblery muszą ustąpić jej miejsca.

Przypadków możnaby jeszcze mnożyć. Ale po co? Od tego sezonu prowadzę, we własnym zakresie, statystykę skuteczności poszczególnych przynęt. Staram się w danych warunkach połowić każdym rodzajem, jaki mam w pudełku przygotowanym na dane łowisko.

Teoria że fluo płoszy ryby – wydaje się być w tym sezonie mniej trafna.

Cykady


17 kwietnia 2020, 11:16

Cykada - jeszcze jedna znana, a nieczęsto stosowana w Polsce przynęta. Pojawiła się u nas (na szeroką skalę) w latach 90-tych za sprawą niemieckiej firmy DAM. Za sprawą swojego wyglądu i bardzo agresywnej pracy była porównywana do hybrydowego połączenia blaszki wahadłowej z woblerem. Zachwalana w prasie wędkarskiej i reklamach była przynęta dość drogą, a na dodatek mało kto potrafił nią łowić. Bardzo łatwo ją było urwać, bowiem cykada z racji swej budowy jest przynętą dośc ciężką i tonie w wodzie jak kamień - albo nawet szybciej. Wędkarze lubiący eksperymenty kupowali całe zestawy i rwali je na zaczepach nie łowiąc na nie żadnej ryby. Byli jednak i tacy, którzy nie poddawali się łatwo. Analizowali budowę przynęty i sami probowali wykonywać kolejne egzemplarze. Pomimo rwania setek przynęt w ciągu sezonu, uczyli się je prowadzić w różnych warunkach i z czasem zaczęli osiągać sukcesy. Ci właśnie ludzie kochają cykady i pozostają im wierni. Bywa że niekiedy są oni jedynymi na łowisku, którzy łowią ryby danego dnia. W Polsce jest też kilku zagorzałych fanów cykady, którzy przynęty te zaczli wytwarzać własnoręcznie i sprzedają swoje wyroby na szeroką skalę. Muszę przynać, że są znacznie lepsze od większości pochodzącej z seryjnych produkcji.

W czym tkwią więc tajemnice cykady? Mianowicie nie w żadnej magii, ale w jej budowie, wielkości i kolorystyce - czyli elementach ważnych w każdym rodzaju sztucznych przynęt. Oraz, a może przede wszystkim w miejscach gdzie można ją zastosować. Zacznijmy od jej budowy. Cykada składa się z obciążenia, listka, 2-3 dziurek do mocowania agrafki i 1 albo 2 kotwiczek. To właśnie kształt obciążenia oraz rozmiar i kształt listka są elementami składającymi się na "wyważenie" cykadki. Oczywiście ważne są też kotwice, ich rozmiar oraz umiejscowienie. W zależności od oczka, do którego mocujemy agrafkę w cykadzie uzyskujemy różne efekty. Im niżej zapniemy naszą przynętę tym będzie ona miała drobniejszą pracę. Takie ustawienie nadaje się przede wszystkim do łowienia w silnym nurcie. Zapinając wabik o środkowe oczko uzyskujemy pracę o nieco większej amplitudzie drgań. Natomiast korzystając z oczka najwyższego - wahania cykady będą miały największe wychylenie, będą najmocniejsze, takie ustawienie wydaje się najlepsze przy ściąganiu przynęty z nurtem.

cykady, łowienie cykadą

Wady i zalety

Cykada nie jest przynętą doskonałą - jak każda inna. Ma po prostu swoje zastosowanie w pewnych warunkach. W innych może być nawet nie tylko nieefektywna, ale po prostu nieprzydatna. Cykada bardzo mocno wibruje w wodzie. Pod tym względem chyba żadna inna przynęta nie może się z nią równać. Potężna fala hydroakustyczna, którą wytwarza może być zarówno zaletą, jak i wadą. Bywają dni, że mocne drgania wręcz płoszą ryby. Bywa także, że wibracje wabią drapieżców z dużych odległości. Wtedy właśnie cykada pokazuje swoją prawdziwą siłę, gdy zawodzą woblery i obrotówki. Niewątpliwą wadą cykady jest także jej podatność na zaczepy. Cykada tonie błyskawicznie i już moment po wpadnięciu do wody znajduje się przy dnie. Poprowadzona nieumiejętnie bankowo ugrzęźnie w zawadzie. Biorąc pod uwagę sporą cenę tej przynęty łowienie nią wydaje się czasem po prostu nielogiczne z ekonomicznego punktu widzenia. Urwać ją bardzo łatwo. Z kolei jej relatywnie duża masa w stosunku do wielkości powoduje, że można nią rzucić bardzo daleko. Cykada jest chyba najbardziej "lotną" przynętą ze wszystkich. Dzięki temu można nią sięgnąć miejsc, gdzie inny wabik by nie doleciał.

Gdzie łowić cykadą

Ponieważ cykada jest przynętą, która szybko tonie i nietrudno nią o zaczep, łowię nią przede wszystkim w miejscach bardzo głębokich. Najlepiej gdy dno usiane jest sporymi kamieniami, lub żwirem. Oczywiście można to robić na każdym rodzaju dna, także na piaszczystym i mulistym, aby przynęta nie zbierała z dna wszystkiego co się na nim znajduje, lepiej korzystać z wersji z jedną tylko, zamontowaną na górnej części listka - kotwicą. Dlatego właśnie łowienie cykadą to dla mnie głównie bardzo głębokie dołki i rynny. Do tego nadaje się idealnie. Zdarza się czasem że małą cykadką poluję na niewielkich głębokościach na wybredne klenie i jazie. Wówczas prowadzę przynętę dość szybko przy wysoko uniesionej szczytówce kija, a zwijanie rozpoczynam natychmiast po zarzuceniu, gdy wabik wpadnie do wody. O dziwo przypowierzchniowe łowienie cykadą, chociaż trudne z technicznego punktu widzenia znajduje coraz większe zastosowanie podczas nocnych połowów sandacza. Mętnookie biją w nie gdy są ściągane w szaleńczym tempie pod samą powierzchnią wody.

Prowadzenie

Cykada jest bardzo wdzięcznym wabikiem pod tym względem. Możemy ją ściągać powoli i jednostajnie - jak wirówkę. Możemy nią jigować po dnie, prowadząc skokami - jak klasycznego jiga. Możemy nią łowićw poprzek silnego nurtu kasując jedynie luz na lince - w każdym z tych przypadków będzie pracowała, jeśli ją dobrze wyczujemy.

Którą na co

W zależności od wielkości cykady możemy nią poławiać różne gatunki ryb. Umownie podzielę cykady ze względu na ich masę i postaram się przybliżyć, jaki rozmiar używać do połowu danego gatunku.

Poniżej 2 g. - tym maleństwem można łowić wszystko! Nawet białą rybę. Wieszają się na niej leszcze, jazie, klenie, pstrągi, płocie, wzdręgi, a nawet uklejki. Oczywiście gdy do połowu używać będziemy odpowiednio delikatnego sprzętu.

2-5g. To domena przede wszystkim okoni, pstrągów, brzan oraz wszędobylskich kleni i jazi.

5-9g. Srebrne są idealne na bolenia, wieszają się też na niej niewielkie szczupaki, sandacze oraz wyrośnięte kleniska.

9-15g. Wszystkie większe drapieżniki. Sum, szczupak, sandacz, boleń, spory pstrąg, troć

powyżej 15g. Przede wszystkim sum, szczupak, sandacz, w głbokich jeziorach i zbiornikach zaporowych może zdarzyć się bardzo gruby okoń.

 

Pamiętajmy, że w doborze cykady kierować się musimy wszelkimi przesłankami, do ktorych mamy jakieś dane. W miejscu, gdzie jest sporo narybku - sprobujmy małej, srebrnej, jeżeli lata sporo owadów, to czarna, w mętnej wodzie - fluo, w słoneczne dni - miedź itd.

Do cykady nie będę nikogo przekonywał. Sam wiem ile musiałem urwać zanim się do niej przekonałem. A bywa, że jest niezastąpiona. Jeżeli ktoś nie chce się nastawiać na spore straty w sprzecie, niech sobie lepiej odpuści. Albo niech spróbuje wykonywać je własnoręcznie. Budowa cykady jest prosta i można je produkować w domowym warsztacie. Wyjdzie dużo taniej niż w sklepie. Dla tych, którzy się zdecydują na połowy tym sprzęcikiem jedna rada - rzucajcie tylko w bardzo głębokie miejsca -przynajmniej na początku swojej przygody z cykadą.

Błystka obrotowa i jej rodzaje


17 kwietnia 2020, 11:09

Błystka obrotowa to jedna z najpopularniejszych przynęt spinningowych. Jeszcze kilka - kilkanaście lat temu wręcz dominowała w pudełkach wędkarzy. Dopiero gdy rynek zalany został gumkami, które były znacznie tańsze od dobrych blaszek, te ostatnie zeszły na dalszy plan i lądowały coraz głębiej w pudełkach. Niewielu wędkarzy zdaje sobie sprawę z tego co traci, rzadko stosując obrotówki. Jest to bowiem przynęta chyba najbardziej uniwersalna, nadająca się do połowu niemal w każdych warunkach, w każdej strefie wody i przy każdym tempie prowadzenia. Oczywiście jedna blaszka tego wszystkiego nie potrafi, ale blaszek mamy na rynku tyle rodzajów, że gdy zaopatrzymy się w ich cały zestaw, składający się z kilku rodzajów, to będziemy przygotowani na każdą okoliczność nad wodą.

błystka obrotowa, obrotówka, wirówka, błystka wirowa

Błystki obrotowe składają się z kilku elementów, mianowicie:

- drutu montażowego;

- korpusu - stanowiącego obciążenie;

- skrzydełka;

- strzemiączka;

- koralików łożyskujacych;

- hak/kotwica.

 

Drut montażowy

Najlepiej spełnia swoje zadanie gdy jest gładki i stosunkowo sztywny, nie wygina się niepotrzebnie na zaczepach, ani w pyskach ryb. Musi być przy tym z "nierdzewki", lub "kwasówki" - błystki, których drut zaczyna rdzewieć, albo na których pojawia się jakiś nalot będący efektem jego reakcji chemicznej z wodą, są dla mnie dyskwalifikowane. Od razu je demontuję i "skręcam" na nowo na stelażu z dentalu. Od jakości druta wiele zależy jeśli chodzi o pracę blaszki!

 

Korpus

Spełnia rolę obciążenia blaszki, dzięki któremu możemy ją posłać dalej, niż gdyby tego korpusu nie miała. Dobrze dobrana masa i kształt korpusu to kolejny, ważny element tej przynęty. Musi on współgrać z długością i średnicą drutu montażowego oraz kształtem paletki, a nawet z masą kotwiczki! W przeciwnym razie błystką nie będzie się dało osiągnąć odpowiednich odległości rzutowych (zbyt lekki korpus), bądź nie będzie ona poprawnie pracować, zwłaszcza podczas powolnego prowadzenia przynęty (zybt cięzki korpus szybko opada obijając się od wirującego skrzydełka i zakłócając jego pracę). Korpus spełnia także inne zadanie. Po części odpowiada za to, na jakiej głębokosci blaszka będzie pracować. Przeciążone korpusy znakomicie spełniają swoją rolę w rzekach o silnym nurcie. Pozwalają "zatopić" wirówkę na odpowiednią głębokość w miejscach, gdzie standardowa blaszka jest wynoszona na powierzchnię przez nurt. Przeciwieństwem blaszki przeciążonej, jest obrotówka niedociążona. wirówka taka posiada w stosunku do reszty swych elementów składowych zbyt lekki korpus, lub wogóle nie posiada korpusu. Jest idealna do obławiania płycizn, przede wszystkim w wodach stojacych, lub wolno płynących. Można ją prowadzić ekstremalnie powoli, a ona cały czas wiruje. Korpus jest zastąpiony przez rurkę, gumowy wentyl, bądź zawiązany chwost. Obiciążenie w takiej blaszce można natomiast dodać przed skrzydełko. Może to być ołowiana łezka, bądź specjalne obciążenie sprzedawane w sklepach, gdzie jest już gotowa agrafka do dopinania sztucznej przynęty. Po takim zabiegu otrzymujemy błystkę "z przednim obciążeniem", która otwiera przed nami nowe spektrum łowienia. Jest to bowiem jedyny rodzaj obrotówki, którym można jigować. Działa ona w opadzie, ponieważ oś błystki i skrzydełko znajdują się wciąż w jednej linii z kierunkiem ruchu całej przynęty.

Tego typu błystka świetnie się nadaje na obławianie głębokich dołów, obciążenie możemy wymienić na lżejsze/cięższe w zależności od głębokosci, na której chcemy prowadzić wabik.

Skrzydełko

Skrzydełko, to inaczej paletka wirujaca wokół osi błystki podczas jej ściągania. Istnieje wiele rodzajów skrzydełek. Od owalnych - niemal okrągłych, aż do podłużnych. Niektóre są głęboko wykrępowane, wklęsłe, inne - niemal płaskie. Każdy rodzaj paletki nadaje się do łowienia w innych warunkach. Dobry wędkarz powinien wiedzieć w jakim uciągu wody pracuje najlepiej, która z jego blaszek i tą właśnie założy na agrafkę. Błystki o wąskich paletkach (tzw. "long") idealnie nadają się do łowienia "pod prąd" - zwłaszcza w szybkim nurcie. Paletka wiruje w nich w niewielkiej odległosci od korpusu. Wirówki o skrzydełkach typu "comet" są świetne w rzekach o średnim uciągu - rewelacyjnie się spisują ciągnięte w poprzek nurtu. Skrzydełka "aglia" są najlepsze do łowienia w wodzie stojącej i ściągane z nurtem, mają największy kąt odchylenia skrzydełka wzgledem osi błystki. Zdarzają się też błystki o jeszcze szerszym skrzydełku - "colorado" u nas rzadko spotykane, ale warto mieć kilka ich sztuk w pudełku w różnych rozmiarach. Szczupaki i okonie z jezior wam to wynagrodzą.

Strzemiączko

To właśnie ta mała blaszka, na ktorej paletka jest umocowana do drutu montażowego. W błystkach wątpliwej jakości strzemiączko zaczyna rdzewieć najszybciej z wszystkich jej elementów i blaszka się nie nadaje do niczego. Pozostaje ją tylko rozebrać. Już delikatne oznaki korozji na tym elemencie moga niweczyć pracę całej błystki, może też powodować że obraca się cała blaszka, a nie tylko skrzydełko. Prowadzi to do skręcania linki (i krętlik tutaj nic nie pomoże), przez co mogą powstać nieprzyjemne splatania i supły na lince.

Koraliki

Ich zadaniem jest "łożyskowanie" obrotu strzemiączka. W niektórych blaszkach poszczególne koraliki mają nawet swoje nazwy, w zależnosci od kształtu wyróżniamy: kulkę, stożek i grzybek. Ich układ wpływa czasem (zwłaszcza w małych błystkach) na wyważenie całej przynęty. Zmiana kolejności tychże elementów na drucie może spowodować zanik odpowiedniej pracy naszej wirówki. Elementy te możemy także "tuningowac' - czyli szlifować ich krawędzie - by były mniejsze opory do pokonania. Blaszka wtedy może zacząć wirować naprawdę doskonale.

Haki/kotwice

Czyli uzbrojenie wirówki. Znajduje się zawsze za przynętą. Niektóre wirówki mają kotwice zamontowane "na stałe" - czyli umocowane bezpośrednio do drutu. Inne są wyopsażone w kółko łacznikowe, które umożliwia szybką i łatwą wymianę kotwicy po jej uszkodzeniu (złamanie, korozja) na nową. W tym momencie warto wspomnieć o wielkości takiego kółeczka. Gdy wymieniamy je razem z kotwicą wymieńmy na dokładnie takie samo. Większe, lub mniejsze może spowodować zanik równowagi pomiędzy wszystkimi elementami składowymi blaszki.

Pełnią szczęścia wędkarza jest tylko dobrów właściwej blaszki do łowiska. Ta przynęta może naprawdę zdziałać takie cuda, o jakie byśmy jej nie podejrzewali. Prowokuje do ataku wszystkie drapieżniki, paradrapieżniki oraz przedstawicieli białorybu (płoc, leszcz, wzdręga, karaś), co niejednokrotnie mi się zdarzało. Ideałem jest samemu robić wirówki, lub "tuningować" te fabryczne. Ja przerabiam nawet meppsy, zdarza się, że z taniej, bazarowej "chińszczyzny" po przeprowadzeniu paru zabiegów i zamontowaniu jej na nowym drucie powstaje super błystka dająca nieprawdopodobne efekty. Trzeba tylko chcieć i próbować!