Archiwum kwiecień 2020, strona 25


Pstrągowy worming
15 kwietnia 2020, 16:00

Pstrągowe polowania są opisywane często jak coś, co jest niewiarygodnie trudne. Trochę prawdy w tym jest, bowiem w Polsce populacja pstrąga potokowego jest niewielka i żyją one jedynie w wodach górskich. Nie każdy z nas ma w pobliżu takie łowiska, a odległe wyprawy potrafią zniechęcić ze względu na poświęcony czas i koszty. Ale czy samo łowienie pstrągów jest trudne? Nasi prasowi i internetowi specjaliści przekonują w swoich artykułach, że łowienie pstrągów, poznanie ich zwyczajów, to lata żmudnej indoktrynacji, nauki, obserwacji przyrody itp.

Oczywiście nie ma wątpliwości, że wieloletnia praktyka w łowieniu tych stworzeń nie zaowocuje świetnymi, wędkarskimi sukcesami. Ale nadmienić chcę że: kompletny nowicjusz, korzystający z niedrogiego sprzętu, po dwudniowej praktyce podstawowych technik łowienia pstrągów, również może łowić je skutecznie. Co więcej, niektóre osobniki łowione przez niego mogą wzbudzić zazdrość osób, które poświęciły lwią część swego życia na tych samych łowiskach.

pstrąg, pstrąg potokowy, pstrąg na spinning

Mistycyzm wędkarstwa pstrągowego, to mistycyzm urojony, poniekąd wywodzący się z cebulackiego dowartościowywania się pewnych grup ludzi. Muszkarze, których bardzo szanuję, nie uznają przynęt takich jak wobler, czy błystka. Muszkarstwo to sztuka i chociaż sam nie jestem muszkarzem, to trudno mi się z nimi nie zgodzić. Ja robię błystki, woblery, koguty, a oni kręcą muszki w imadełkach. A robią to ponieważ owady stanowią lwią część diety pstrągów. Ja sam robię woblery owadzie, na które łowię różne drapieżniki, a czasem używam ich, stosując techniki muszkarskie, za pomocą spiningu. A co z gumowymi wormami? Ile osób je stosuje do połowu pstrągów? Ja jeszcze nigdy nikogo nie spotkałem nad wodą z taką przynętą. Owszem – widuję wędkarzy, którzy stosują różnego rodzaju jigi, ale są to albo koguty, albo zwykłe twistery i rippery. Dlaczego tylu kolegów po kiju ogranicza się tylko do takich rodzajów gumek? Moim zdaniem dlatego, że częstokroć nie biorą pod uwagę ani wymagań, jakie stawia przed nimi łowisko, ani wymagań pokarmowych samych pstrągów.

Tymczasem będąc świadomym wrażliwości i ostrożności pstrągów, musimy zrobić wszystko co konieczne, by zminimalizować ryzyko ich spłoszenia. Stosując zaś wormy jako przynęty, musimy kolejno dobrać precyzyjnie kilka elementów spinningowej sztuki, by pstrąg się zainteresował naszą przynętą. Tymi czynnikami są: rozmiar i rodzaj przynęty, sposób jej uzbrojenia i jej obciążenie. Jeśli te elementy połączymy w spójną całość, a nasza technika podania i prowadzenia przynęty jest poprawna, to wrota do pstrągowego świata staną przed nami otworem.

Parę słów o sprzęcie

Pamiętajmy, że małe, pstrągowe rzeczki są często mocno zarośnięte drzewami i krzakami. Są też mocno meandrujące, wiją się skręcając co kilka metrów. Dlatego długie rzuty są niewskazane, niepotrzebne i zwyczajnie bezsensowne. Krótsza wędka zapewnia łatwiejszą mobilność, lepsze czucie przynęty i tak naprawdę tylko ona się do takiego łowienia nadaje. Oczywiście dobór linki i (jeśli ktoś ma fetysz) kołowrotka to sprawa indywidualna dla każdego łowiska. Podsumowując: Twój pstrągowy sprzęt musi umożliwiać Ci sprawne operowanie przynętą w łowisku. Począwszy od zarzucania, poprzez prowadzenie przynęty, wykrywanie brań i zacinanie oraz hol.

 

Teraz czas na same przynęty

Wormów jest na rynku naprawdę sporo. Różnią się długością, kolorami, strukturą oraz zakończeniami ogonków. Są też sztywne, a raczej sprężyste wormy, które świetnie się zachowują w wodzie, jeśli uzbroimy je w haczyk wbity pośrodku – tak jak robią to spławikowcy i grunciarze z żywymi rosówkami. Warto przetestować kilka rodzajów kolorów, zaczynając od tych naturalnych – brązowych, ciemnych, szarych i czarnych. Wielkość, to ostatnia rzecz na którą ja zwracam uwagę. Łowiłem pstrągi na 18 cm wormy, poniżej 11 cm staram się nie schodzić. Pstrągarze mają często manię miniaturyzacji, bo przecież te ryby jedzą larwy i małe muszki, ale nie tędy droga w spinningu. Długi worm, kryjący w sobie dwa ostre haki może zostać zaatakowany w każdy sposób i od każdej strony. Warunek skutecznego działania przynęty to odpowiednie jej podanie i prezentacja w wodzie.

 

Dlaczego nie chcą brać?

No cóż – bywa i tak, a są zawsze trzy główne powody. Pstrąg to nieufna ryba i bardzo ostrożna. Dlatego jako trzy najważniejsze czynniki wpływające na to, że pstrągi nie biorą to: zobaczyły Cię, usłyszały Cię, podajesz przynętę w nienaturalny sposób. O ile dwa pierwsze czynniki są oczywiste i chyba nie muszę nic pisać o cichym podchodzeniu oraz maskowaniu, o tyle zobowiązany jestem napisać dwa słowa o podaniu i prezentacji przynęty. Gdy łowimy na małej rzeczce nie rzucajmy z miejsc, z których aż się prosi o rzut – zostawmy to innym wędkarzom, którzy stamtąd rzucają. Pstrąg na pewno nie weźmie przynęty, która upadnie w miejscu, gdzie rzucają wszyscy. Najlepiej wybierać miejsca trudno dostępne, do których trzeba się przedzierać. Stamtąd podamy przynętę w miejsce gdzie żaden kropek się nie spodziewa zagrożenia. Zakładam że precyzja rzutów nie jest nikomu obca, bo na wąskich rzeczkach trzeba rzucać celnie, zwłaszcza pod nawisy brzegów, które oddalone są od siebie czasem jedynie o metr. Zasada – rzucamy zawsze pod prąd! Nasz worm musi spływać w dół, w naszym kierunku. Ma imitować glistę porwaną przez nurt. Musi odbijać się od dna, od kamieni, grzęznąc na moment w mule. Oczywiście nieodzownym elementem takiego łowienia będą zaczepy, na których zostawimy trochę przynęt, ale ryby nam wynagrodzą z nawiązką te straty.

Szczupak na spinning w wietrzną pogodę
15 kwietnia 2020, 15:58

Jak już wiele razy pisałem, pogoda jest jednym z czynników, który determinuje skuteczność naszych połowów. Wiatr jest jednym z tych czynników, który, zwłaszcza na wodach stojących ma największy wpływ. Z drugiej strony, jeśli wiatru nie ma przez dłuższy okres, a całe podwodne życie zastyga, również szczupaki stają się otępiałe i sprawiają wrażenie, jakby były w letargu.

szczupak, szczupak na spinning

Jako wędkarze, nie mamy kontroli nad wiatrem. Więc jedyne co nam pozostaje, to dostosowanie się do tego co zaserwowała nam matka natura i ustalanie naszej taktyki na szczupaka. Ale o co chodzi z tym wiatrem? Otóż ma on wpływ na natlenienie wody oraz przemieszcza plankton i drobnoustroje po powierzchni i pod powierzchnią. Za nimi podąża cały łańcuch pokarmowy, na którego szczycie stoi (przeważnie) szczupak. Kolejnym elementem jest fakt, który naukowcy wyjaśnili stosunkowo niedawno – szczupaki zwiększają swą aktywność w warunkach słabszej widoczności pod wodą. Wiatr marszczą powierzchnię wody, powoduje, że widoczność jest słabsza, niż w przypadku, gdy tafla jest gładka i odbija się w niej niebo. Tłumaczy to także większą skuteczność nocnych połowów tego drapieżnika. I ostatecznie – wiatr jest oznaką zmiany barometrycznej. Gdy ciśnienie się zmienia, ma wpływ nie tylko na nas, ale i na ryby.

Podsumowując – gdy jest wietrznie, to nasze szanse na szczupaka znacząco rosną.

Praktycznie – łowienie w wietrze może nie być przyjemne, zwłaszcza, jeśli wiatr jest mocny i wieje prosto na nas, od strony wody. Wówczas zarzucanie przynęty staje się koszmarem. Co innego, gdy wieje w plecy. Wtedy możemy zarzucić o wiele dalej niż zwykle i jedyne co nam grozi, to przewiane nerki. W wodzie stojącej, szukamy drapieżnika, w okolicach brzegu, w kierunku którego wieje wiatr. Więc niestety wizja rzucania z wiatrem nam się nie ziści, jeśli nie posiadamy środka pływającego. Jeśli tak, to super, bo na jeziorach ryby w przybrzeżnej strefie są mniej ostrożne w atakowaniu przynęt, które się od brzegu oddalają. Jeśli jednak łowimy z brzegu, to pozostaje nam ciężki wobler, najlepiej bez steru, albo gruba wahadłówka. Ciężkie gumy w takich miejscach odpadają, bo przeważnie jest płytko.

Pamiętajmy, że wiatr nie działa pod wodą. Jego kierunek możemy określić patrząc na powierzchnię, ale w wodach stojących podwodne pływy mogą mieć zupełnie inny kierunek niż wiatr. Wiąże się to głównie z efektem Coriolisa, ale o tym kiedy indziej, bo zagadnienie jest dosyć szerokie. Natomiast wiatr, który tworzy wyraźne fale, odbijające się od brzegu, to już coś. Fala odbijając się od brzegu (najlepiej jak robi to prostopadle, a linia brzegowa jest długa i prosta), tworzy falę biegnącą w przeciwnym kierunku (od brzegu). Miejsce, gdzie fala odbita, spotyka się z kolejną falą, to tzw. „miejsce odbicia”. To właśnie tutaj spotkać można największe okazy. Zresztą nie tylko szczupaka, ale i okonia – samotnika. Miejsca takie dobrze jest przeczesywać cierpliwie wyżej wymienionymi przynętami.

Szykujemy się na pstrągi
15 kwietnia 2020, 15:56

Już w styczniu, będziemy mogli uganiać się po rzeczkach za kropkowanymi drapieżnikami. Niech żyje zima! Uwielbiam łowić pstrągi o tej porze roku! Bywa trudno poprzez mróz, czasami bezrybnie, ale pustka nad wodą wszystko rekompensuje. Bo taka prawda – mało kto ugania się za pstrągami, w śniegu. Mimo że obecnie można nabyć odpowiednią odzież do takiego łowienia, to wielu wędkarzy wymięka.

pstrąg, pstrąg potokowy, pstrąg na spinning

O odzieży chciałbym wspomnieć dwa słowa. Pamiętajmy, że nawet jeśli się nie rozchorujemy, to nie odbiją się nasze wyprawy na naszym zdrowiu w przyszłości. Bielizna termoaktywna, czapka i kaptur, dobrze chroniące szyję i głowę oraz rękawiczki to podstawa. Buty do chodzenia po górach, albo zimowe-taktyczne, używane przez armię to też świetna sprawa. Dobrze jest mieć patenty do rozgrzewania rąk – można je kupić na serwisach aukcyjnych za niewielkie pieniądze. Mimo że żyjemy w klimacie środkowoeuropejskim, to i tutaj mogą zdarzyć się odmrożenia.

 

Gdy dotrzemy nad wodę, musimy mieć z góry ustalony plan działania. Dzisiejsza technika nam to bardzo umożliwia. Google maps – i plan powstaje przy kawie przed komputerem. Możemy zaplanować swoją wędrówkę bardzo dokładnie. No właśnie – wędrówkę... Tutaj czas napisać o różnicach pomiędzy mobilnym łowieniem na spinning wszystkich gatunków, a mobilnym łowieniem pstrągów. Tutaj nasz obszar nie będzie się zawierał w setkach metrów, a w kilometrach. Dlatego warto pomyśleć o odpowiednim rozplanowaniu swojego ekwipunku, w taki sposób, byśmy byli bardziej mobilni w trudnych warunkach. Nasz plecak (celowo nie używam torby spinningowej, bo uważam że to niewygodny bezsens i zbytek w każdych warunkach) powinien zawierać rzeczy tylko absolutnie niezbędne. Chowamy więc do niego jedzenie i termos z kawą/herbatą. Cały sprzęt chowamy po kieszeniach kurtki i spodni – bojówek. Pudełka z przynętami, obcinacz do paznokci, pudełeczka z drobiazgami, nóż itd. - wszystko ma być na wierzchu i pod ręką. Cztery małe pudełka z przynętami wystarczą z nawiązką. Zabieranie całego arsenału do plecaka ograniczy naszą zdolność poruszania się i będzie przeszkadzać.

 

Pudełko 1

Woblery 6-8 cm. Imitacje pstrążków, lipieni, głowaczy, żab i raków.

Pudełko 2

Woblery4-6 cm. Jak wyżej, warto mieć imitację ciernika.

Pudełko 3

Błystki obrotowe i wahadłowe – mocno wykrępowane, tak by dało się je ściągać z nurtem, by płynąc nieco szybciej od uciągu wody potrafiły „zatańczyć” Kolory ciemne, miedź i brąz, można się pobawić w malarza i samemu coś na nich stworzyć, by przypominało ubarwieniem ofiary kropkowanych asasynów. Obrotówki – przeciążone oraz mające skrzydełka „long”.

Pudełko 4

Gumy – wszystko co nam przyjdzie do głowy z naszego arsenału. UWAGA! Pstrąg jak mało która ryba, szybko się uczy. Dlatego wskazane jest tutaj korzystanie z gum jak najrzadziej spotykanych na naszym rynku.

 

Fanom plecionki radzę przeprosić się z żyłką – liczba brań wzrośnie niesamowicie. Pstrąga nie da się oszukać plecioną z przyponem z fluorocarbonu. Może mniejsze sztuki dadzą się na to nabrać, ale konkretny kaban zostanie spłoszony.

Jak złowić bolenia
15 kwietnia 2020, 15:52

eszcze w latach 90 tych, w kilku krajach w Europie, boleń był gatunkiem zagrożonym. W Polsce też było z nim krucho, ale tragedii nie było. Po roku 2000, na Wiśle i innych rzekach nizinnych, nastąpił „boleniowy boom”. Boleni było sporo i było to widać i słychać, zwłaszcza w godzinach, kiedy żerowały. W dawnych opracowaniach, twierdzono, że bolenia złowić jest niezmiernie trudno. Boleniowych ekspertów przybywało nad naszymi wodami coraz więcej. Każdy miał swój genialny sposób łowienia, który opisywany był w prasie wędkarskiej, na stronach i na blogach.

boleń, boleń na spinning

Mnie też się zdarza łowić bolenie, ale nie byłbym sobą, gdybym łowił tak jak nasi krajowi eksperci. Ja muszę wszystko udziwnić, po prostu muszę, bo inaczej czułbym się jak leming, który nie potrafi myśleć samodzielnie. Jest kilka rzeczy, elementów pomiędzy „łowcami” z gazet i portali, gdzie można postawić wspólny mianownik. W niniejszym artykule chciałbym stworzyć coś na kształt polemiki z ich tezami.

Sprzęt

Wszystkie artykuły głoszą informacje dotyczące sprzętu, jakiego mielibyśmy używać. Kołowrotek – MUSI być o wysokim przełożeniu, bo przynęta MUSI być prowadzona bardzo szybko. Szpula kołowrotka MUSI mieć bardzo dużą średnicę, bo inaczej rzuty będą zbyt krótkie. Wędka MUSI być długa, bo umożliwia dalekie rzuty. Linka MUSI być mocna, bo boleń jest silną i waleczną rybą, więc poniżej żyłki 0,25 mm nie schodź!

Gwoli polemiki – łowię bolenie na kołowrotek o przełożeniu przeciętnym około 1:5 i nie ma wcale szerokiej, ani płytkiej szpuli. Wędki używam takiej jaką akurat mam nad wodą. Jeśli chodzi o spinning, to jest to 270 cm. Co do linki – plecionka 8 LB da radę każdemu boleniowi w holu, podobnie jak żyłka 0,18 mm. Oczywiście pod warunkiem, że wędkarz nie panikuje i wie jak się zachować w czasie holu.

Przynęta

Wg. „łowców” przynętą MUSI być wobler, najlepiej podobny do uklei, który ma drobną akcję i jest ciężki, co zapewni bardzo dalekie rzuty. MUSIMY prowadzić ją szybko pod samą powierzchnią, gdy widzimy ataki żerującego bolenia.

Wg. Mnie – nie musi być wcale wobler. Można łowić na wszystkie rodzaje sztucznych przynęt i zapewniam, że na każdą z nich, pod warunkiem, że zostanie prawidłowo użyta, można łowić ryby. Dodam jeszcze, że przynęta nie musi być wcale smukła i jasna i nie musi przypominać uklei. Wcale nie trzeba jej szybko prowadzić i niekoniecznie pod powierzchnią. Powiem więcej – najwięcej boleni, zwłaszcza tych dużych, złowiłem prowadząc przynętę (niekoniecznie smukłą, przypominającą ukleję) bardzo głęboko, w czasie, gdy na powierzchni nie było śladu żerującego bolenia. Przynęty z natury prowadzę powoli i zmiennym tempem.

 

O czym zapomina większość łowców, piszących artykuły: moim zdaniem jest kilka takich elementów

Maskowanie – mam na myśli prawidłowe podejście do brzegu, a nie ubranie koszulki moro firmy XXX i szpanowanie w niej, maszerując po brzegu. Maskowanie, to przede wszystkim korzystanie z naturalnych kryjówek (drzewa, krzaki), za którymi możemy klęczeć łowiąc (broń Boże stać na baczność). Do brzegu podchodzimy cicho i zatrzymujemy się w pewnej odległości od niego. Jeśli dochowamy wszystkich punktów tej sztuki, to dalekie rzuty nie będą konieczne – będziemy łowić bolenie pod samymi nogami.

Sprzęt nie gra roli – na pewno nie tak, jak chcieliby autorzy tekstów po części sponsorowanych.

Dobierając przynętę, zastanówmy się co jedzą bolenie w miejscu, w którym zamierzamy łowić. Zapewniam, że nie zawsze będą to ukleje.

 

Czy neguję wszystkich prasowych i internetowych ekspertów? Nie! Ja też łowię na „woblery boleniowe”, w określonych warunkach i też nawijam linkę jak wariat. I też zdarza mi się tak złowić rybę. Ale nie miejmy klapek na oczach, jeśli stawiamy pierwsze kroki w łowieniu boleni i nam nie idzie. Po prostu dostosujmy się do boleni, bo one do nas na pewno się nie dostosują.

Zrozumieć okoniowate
15 kwietnia 2020, 15:50

Łowienie ryb okoniowatych, które w porównaniu z innymi drapieżnikami są w swoich zachowaniach bardzo specyficzne, wymaga ich dogłębnego poznania. To trochę tak jakbyśmy byli myśliwym, tropiącym jelenie. Jeśli będziemy obserwować ich ślady, jeśli będziemy znać ich zwyczaje, to będziemy je mogli wytropić. To samo dotyczy łowienia okoni i sandaczy. Im bardziej będziesz je rozumiał, wraz z wszystkimi okolicznościami i warunkami, w których się znajdujesz, tym bardziej odniesiesz sukces w ich łapaniu.

Okoniowate, jak każdy gatunek mają swoją piramidę potrzeb. Najważniejszą z nich jest przetrwanie, a z kolei do tego potrzebują trzech czynników: jedzenia, tlenu i schronienia. W zasadzie wiedząc o tycz trzech czynnikach, już będzie nam łatwiej łowić i namierzać ryby – oczywiście jeśli potrafimy obserwować przyrodę i wyciągać z tego wnioski. Ale rozłóżmy wszystko na czynniki pierwsze.

okoniowate, sandacz, sandacz na spinning, jak złowić okonia

Jedzenie

Okoniowate mogą jeść praktycznie wszystko o dowolnej porze. Mowa oczywiście o mięsie. Nieważne, czy żywe, czy martwe. Nieistotne, czy pożywieniem będzie inna ryba, rak, żaba, jaszczurka, czy robak. Wiedzą o tym doskonale producenci przynęt, bo na rynku są nawet przynęty imitujące dosłownie wszystko co pływa w wodzie i pełza po dnie. Wybierając przynętę z naszego pudełka często kierujemy się przyzwyczajeniem. Mówię tutaj o prostym schemacie: założenie uklejopodobnego rippera, bo „przecież wiele razy na niego łowiłem.” Tymczasem nasz obiekt polowania może nie mieć na coś takiego ochoty, nawet w naszym, znanym nam od dawna zbiorniku. Ja osobiście na jednym odcinku Wisły przez pewien czas łowiłem sandacze na gumowe rybki z opadu. Pierwsza część jesieni 2012 była dla mnie praktycznie pusta. Nie wiedziałem, czy ryby się wyniosły ze świetnego (dla nich i dla mnie) miejsca. W końcu zacząłem kombinować z przynętami i przeciążoną wahadłówką wytargałem z dna martwego raka. Na jigową główkę poszedł od razu skorupiak i sandacze znów mnie pokochały. Jak wykazują badania wykonane kilka lat temu, zarówno okonie i sandacze wolą jeść skorupiaki od ryb... Na dodatek w stosunku 4:1 (mająca wybór pomiędzy rybą i skorupiakiem ryba, w 80% przypadków wybierze skorupiaka). Czy zatem zakładanie rippera na „pierwszy ogień” ma sens? Skorupiak jest łatwym łupem dla ryby, o wiele łatwiejszym niż inna ryba.

Tlen

Kamieniste dno i zero zamulenia – takie warunki są ulubionymi u okoniowatych. Jeśli woda jest mętna, to o rybę trudniej. Pamiętajmy o tym, jeśli wybieramy się na nowe łowisko i musimy namierzać ryby. Dobre są również miejsca, gdzie prąd płynie szybciej (rzeka) obok spokojniejszej wody, albo ujścia mniejszych rzek.

Schronienie

Schronienie daje rybom spokój, możliwość wegetowania w gorszych warunkach (zima), możliwość ukrywania się przed swoimi ofiarami, oraz ukrywania siebie przed ewentualnymi agresorami. Sandacze w zbiornikach zaporowych często przebywają w okolicach dna, gdzie jest karczowisko. W rzekach – tam gdzie jest dużo sporych kamieni i głazów, tworzących naturalne kryjówki. Dobrymi miejscami są także zwalone drzewa, pnie, czy konstrukcje podwodne wykonane przez człowieka („główki”, zbrojenia, płyty betonowe).

Wyciągając z powyższego trzy krótkie i proste wnioski: sandaczy i okoni szukamy tam, gdzie jest twardo, przejrzyście, najlepiej jak woda płynie, gdzie są kryjówki i łowienie zaczynamy od przynęt rakopodobnych (swoją drogą, to wleczone po dnie koguty swoją skuteczność mają właśnie przez to, że imitują raki, a nie – jak piszą „znawcy” - „bo interesuje je mgiełka wzbijana z dna przez przynętę”. ;-)