19 kwietnia 2020, 11:27
Warunki pogodowe mogą, ale nie muszą świadczyć o tym, czy ryby będą brały, czy też nie. W prasie wędkarskiej, a nawet w książkach przeczytałem ogromną ilość opinii i hipotez na temat wpływu warunków meteorologicznych na żerowanie ryb. Wydaje mi się, że prędzej multiplikator wyrośnie mi na ręce, niż ciśnienie, kierunek wiatru, opady, czy też jakikolwiek inny czynnik atmosferyczny wpływa bezpośrednio na brania. Owszem – powyższe czynniki wpływają na ryby i ich zachowania, ale jedynie pośrednio. Determinują bowiem w jakimś stopniu ich zachowanie. Dzięki czemu, jeśli znamy dane łowisko i jego ekosystem, możemy czasem z góry założyć czy warto w ogóle iść na ryby, lub jaką techniką będziemy łowić, i w których dokładnie miejscach.
Ciśnienie atmosferyczne
Jest jednym z najciekawszych czynników, na temat którego powstało wiele, wiele mitów i teorii, które przeważnie są wyssane z palca ich autorów. Podstawowa teoria brzmi tak, że wzrost ciśnienia powoduje wędrówkę ryb na płytszą wodę. I odwrotnie – spadek ciśnienia – ryby płyną na głębię. W tym miejscu przypomnę co to jest ciśnienie i jak się je mierzy. Otóż ciśnienie barometryczne stanowi miernik wagi atmosfery znajdującej się ponad nami. 1016 milibarów uważa się za normalne ciśnienie atmosferyczne. Przede wszystkim ciśnienie atmosferyczne to wielkość mierzona na poziomie morza. Wyższy poziom pomiarów, powodowałby mniejszą ilość atmosfery ponad urządzeniem pomiarowym. Uważa się, że skutek działania ciśnienia barometrycznego jest bardziej znaczący w płytkiej wodzie niż głębokiej, ponieważ z powodu nacisku masy wody w głębokiej wodzie, ma ono zupełnie inne oddziaływanie niż w płytkiej. Woda jest po prostu cięższa od powietrza (i to znacznie), a wpływ ciśnienia na zachowanie ryb jest determinowany zmianami ciśnienia na ich organy (głównie pęcherz pławny). Nie jest to zatem ciśnienie atmosferyczne, ale ciśnienie atmosferyczne + masa wody znajdująca się ponad rybą. Idąc tym tropem, łatwo jest wywnioskować, że ryby zawsze będą starały się przebywać w pobliżu jak najbardziej optymalnych dla nich warstw wody. Czyli gdy ciśnienie będzie spadać, one będą przenosić się głębiej i na odwrót. Oczywiście to swego rodzaju „łopatologia” bo przecież wiadomo, że ryby różnych gatunków mają swoje ulubione strefy wody w których przebywają. Sum lubi głębię, bolenie wolą pływać płytko itd. Wracając do rozważań dotyczących odczuwania zmian ciśnienia przez ryby, to musimy pamiętać, że wszelkie teorie, które dotyczą samego ciśnienia atmosferycznego, w kontekście zachowań ryb, należy brać pod uwagę zakładając jedynie, że niezmieniony pozostanie poziom wody w zbiorniku wodnym. Zmiana ciśnienia atmosferycznego (nawet spora) jest niczym w porównaniu ze zmianą poziomu wody nawet o kilka centymetrów. Dlatego warto pamiętać że zmiany pogodowe typu obfite opady, czy kilkudniowe upały wywołają w zachowaniach ryb znacznie większe zmiany niż wielkie skoki ciśnienia. Podobnie zresztą jest podczas łowienia w rzekach i zbiornikach zaporowych, gdzie poziom wody może się zmieniać w krótkim czasie znacznie (otwarcie i zamknięcie śluz na zaporach). Sumując powyższe, to wydaje mi się, że na większości łowisk w Polsce nie ma sensu brać pod uwagę zmian ciśnienia barometrycznego, bo pośród mnogości czynników atmosferycznych, samo ciśnienie ma wpływ wręcz znikomy w porównaniu właśnie do opadów, susz itp. Baczna i systematyczna obserwacja przyrody, umożliwia dostosowywanie swej techniki połowu do warunków zastanych na łowisku. Stąd musimy pamiętać, że wszelkie zmiany poziomu wody wpłyną na przemieszczanie się ryb i na ich żerowanie. Dzięki temu można wykombinować, jaką przynętą i na jakiej głębokości będziemy łowić. Jeśli mamy do dyspozycji łódkę albo ponton, to nasze szanse zwiększy także fakt, czy nasze przynęty będziemy mieli możliwość ciągać z głębokiej wody na płyciznę, czy z płycizny na głęboką wodę. Jest to niezmiernie istotne! Wytłumaczę to w taki sposób:
Płytsza woda jest z reguły przy brzegu. Zatem stojąc na brzegu mamy praktycznie tylko jedną możliwość – ciskać na głębokość i ściągać w kierunku wypłycenia (brzegu). W przypadku spadku ciśnienia pod wodą (spadek poziomu wody, bądź znaczny spadek ciśnienia atmosferycznego przy ustabilizowanym poziomie wody) sytuacja może wyglądać w sposób następujący: Ryby znajdujące się w przybrzeżnych wypłyceniach, zaczną się od brzegu oddalać, schodząc przy tym na większe głębokości. Biorąc pod uwagę, że będziemy prowadzili przynętę w kierunku przeciwnym (z głębokiej wody, do płytkich partii przybrzeżnych, to nasz wabik, wobec naturalnego zachowania większości rybek, które ma imitować, będzie zachowywał się nienaturalnie. Z pewnością może to wzbudzić podejrzenia u niejednego drapieżnika, który żerując, zamiast gonić naszego wobka, czy rippera, będzie ścigał całe stado, które porusza się w kierunku przeciwnym niż nasza przynęta.
Zakładając, że nie dysponujemy żadnym pływadełkiem, to rozwiązaniem może być wówczas dalekie zarzucanie zestawu z bocznym trokiem i powolne ściąganie do brzegu – by jak najdłużej przebywał on w tej strefie, w której są ryby. Być może żerujący drapieżnik wybierze akurat naszego paprocha? Można też założyć na ciężkiego jiga, przynętę imitującą coś innego niż rybka – worm, raczek itd. Chęć urozmaicenia rybnego menu dla np. sandacza właśnie o coś niestandardowego, może być jedynym bodźcem do połknięcia przynęty. Jak sami widzicie możliwości jest całe mnóstwo, trzeba tylko kombinować, kombinować i jeszcze raz kombinować. A w razie porażek – wyciągać wnioski i dalej próbować innych rozwiązań. W końcu może nadejść upragnione branie, którego byśmy nie mieli, łowiąc tak jak inni, którzy swe niepowodzenie wytłumaczą „złym ciśnieniem” ;-)