14 kwietnia 2020, 15:44
Boleń niestandardowo w środku lata
Jak Polska długa i szeroka panuje wśród spinningistów moda na bolenia. Na aukcjach internetowych przynęty „boleniowe” osiągają bardzo wysokie ceny. Rękodzielnicy i producenci prześcigają się w pomysłach stworzenia przynęty super łownej, której żadna rapa się nie oprze.
Na co łowią najczęściej
- woblery – przynęty wg. ekspertów nr. 1 na bolenia. Z reguły imitują uklejkę – znajdującą się w podstawowym menu srebrnego drapieżcy. Większość wobków do połowu rapy charakteryzuje się drobną, migotliwą pracą. Stery są ustawione niemal prostopadle do osi przynęty. Mogą być tonące, albo pływające. Podstawą jest by były stosunkowo ciężkie i w miarę daleko latały, oraz by nie wykładały się przy bardzo szybkim prowadzeniu nawet w szybkim nurcie.
- wahadłówki. Przede wszystkim podłużne, srebrne (najlepiej zmatowione srebro) o dł. 3 do 10 cm.
- cykady – również srebrne.
- obrotówki – srebrna paletka to podstawa!
- gumy. Przede wszystkim rippery, kopyta i banjo. Jasne (białe, perłowe) z czarnym, lub niebieskim grzbietem.
- kogutki – nie sandaczowe, ale zwykłe, „ukręcone” na zwykłej jigowej główce z nawet gołębich, jasnych piór.
Chociaż sposobów połowu Bolka jest w sieci i literaturze tyle co ich autorów, to ja mam swój sposób. Najprostszy z możliwych.
Przede wszystkim szukam bolenia tylko w ostrym nurcie, tam gdzie widzę jego ataki. W środku upalnego dnia w lecie. Skoro je widzę, to wiem, że tam są. I nie muszę się głowić nad tym co robią pod wodą i gdzie się ich można spodziewać.
Podstawową zasadą jest oczywiście maskowanie, chociaż im nurt szybszy, tym Bolek jest mniej ostrożny. Ale nie zawadzi stanąć za drzewem, czy krzakiem. Koszulka „moro” wręcz wskazana i bojówki oczywiście.
Sprzęt
Warto mieć spinning o dł. 270 (zaznaczam, że to moje subiektywne zdanie, bo jedni wolą mieć dłuższe kije, a niektórzy krótsze). Ciężar wyrzutu może być stosunkowo niewielki. Do 20 g maksymalnie, chociaż wędką do 15g. można wyholować rapę na złoto. Jak się ktoś czuje na siłach, to im lżej, tym lepiej! To samo dotyczy kołowrotka. Jedni wolą wysokie przełożenie – oscylujące nawet w granicach 1:7, mi wystarczy 1:5. Ale to przez mój sposób prowadzenia przynęty. Wielkość młynka – 3000 spokojnie wystarczy na „odjazdowego” bolenia wielkości rekordu Polski. Linka – kto co woli. Ja, chociaż jestem zwolennikiem plecionek, to jednak na bolki wolę żyłkę. Są zbyt ostrożne. Podczas łowienia pletką wiele razy mi się zdarzało zaobserwować wyjście Bolka do przynęty i przed samym atakiem „w tył zwrot”. Wady żyłki – takie jak brak możliwości zacięcia ryby przy jej pomocy tutaj rzadko wchodzą w grę. Boleń jak uderza to z reguły zapina się sam – atakuje bardzo agresywnie i dlatego przez niektórych jest nazywany „łososiem dla ubogich”
Rzut i prowadzenie
Z reguły staram się rzucać pod prąd i prowadzić wabik z nurtem. Ale nie są to rzuty „wzdłuż brzegu” pod prąd, raczej w poprzek, pod kątem około 45 stopni, czasami prostopadle do brzegu, a czasem nieco z nurtem. Wykonywanie rzutów maksymalnie długich (jeśli na horyzoncie widać „bombardowanie”) uważam za bezsensowne. Lepiej znaleźć inne miejsce i podejść go z bliska.
Przynęty i ich prowadzenie
1. Woblerki. Oczywiście te „uklejkowe”. Mało jest seryjnych modeli nadających się. Dobre są rękodzieła. Oczywiście niektóre potrzebują „tuningu” w postaci wymiany/spiłowania steru, albo podgięcia oczka. Ale to da się zrobić. Najważniejsze by się nie wykładał w szybkim nurcie, nawet ciągnięty szybko pod prąd. No właśnie… szybkość prowadzenia. Dopóki łowiłem (a właściwie próbowałem) złowić bolenia metodami „podręcznikowymi” zdarzało się to bardzo rzadko. Prowadzę wabik raczej średnim tempem, czasem tylko przyspieszam: 2-3 szybsze obroty korbką. Ważne jest żeby przynęta nie poruszała się jednostajnym tempem. Warto machać szczytówką wędziska na lewo i prawo – żeby wobler uciekał na jedną i na drugą stronę, jak spłoszona rybka panicznie szukająca drogi ucieczki. Tak właśnie zachowują się uklejki gdy zaatakuje je drapieżca. Nie wierzycie? Poobserwujcie w polaroidach na łowisku o przejrzystej wodzie!
2. Wahadłówka. Dobrze wykrępowana, i ciężka jest idealna. Pracuje bardzo dobrze ściągana z nurtem. Niestety i tutaj trzeba się uciec do wyrobów rękodzielników. Seryjnych wahadeł, które się nadają do takiego łowienia jest bardzo mało. Prowadzimy ją identycznie jak woblerek. Matowe srebro w słoneczny dzień może się okazać rewelacją. Ale nie jest to konieczność.
3. Cykadki. Tylko w głębszych łowiskach. Je prowadzimy bardzo szybko ze szczytowką uniesioną do góry. Po prostu bardzo szybko toną. Mogą też spełniać zadanie „tajnej broni” gdy jednak chcemy rzucić bardzo daleko. Cykadę zahaczamy o agrafkę za oczko najdalej położone od główki, by migotały jak najdrobniej, chociaż… są wyjątki – czasem warto zmienić ustawienie i oddać pare rzutów na maksymalnych wibracjach.
4. Obrotówki. Moja ulubiona przynęta. Paletka „colorado” – mój faworyt w silnym nurcie. Są dni, że bolki biją tylko w nią. Pracuje nie „boleniowo” – tzn. ciągnięta w poprzek nurtu wiruje tak silno, że strasznie czuć ją na kiju. Prowadzę ją bardzo wolno, a bywa że bolki dosłownie się za nią wyścigują. Te blaszki idealnie chodzą ciągnięte z nurtem, najwięcej pobić zdarza się, gdy znajdą się prostopadle do brzegu względem linii linki. Longi też są dobre – ale ściągane pod prąd.
5. Gumy. Dla niektórych podstawa. Ja im szczególnie nie ufam, mimo, że zawsze od nich zaczynam. Kilka razy zdarzyło mi się złowić bolenia przypadkowo, po dotarciu na łowisko na zwykły, biały twisterek. Ogólnie wolę jednak gumki rybkokształtne. Kiedyś w nocy, podczas polowania na szczupaka z przyponem stalowym i dość grubą plecioną nadział mi się na kopyto fluo – 11cm, medalowy Bolek. Ale to sporadyczne przypadki. Z kopytek i ripperków wybieram przede wszystkim rozmiary odpowiadające wielkością drobnicy przy brzegu. Czasem bolenie żerują w miejscach gdzie jest tylko skarłowaciała ukleja, lub po prostu młoda. Wtedy gumki po 3 cm. Są atakowane przez spore rapy. Barwy: białe z czarnym grzbietem, lub niebieskim. Perłowe, srebrzyste z brokatem. Największe gumy jakich używam mają 9cm. Dobrym pomysłem jest też… czarny twister. Nie wiem skąd jego fenomen jako przynęty, którą lubi rapa, ale odkryłem to przypadkowo podczas polowań na klenie. Możliwe że kojarzą go z pijawką i że niektóre bolenie po prostu lubią taki pokarm.
6. Kogutki – również przynęta przypadkowo przeze mnie odkryta. Ale nie bombardujemy nim dna jak przy połowie sandacza, tylko na lekkim (do 7g) łebku prowadzimy pod powierzchnią, lub wpół wody i podszarpujemy szczytówką.
Popróbujcie wyżej wymienionych metod, a na pewno się nie zawiedziecie. Nie zapomnijcie tylko o hamulcu w młynku! Medalowych Bolków pływa w naszych rzekach naprawdę dużo, a już 3 kg. Sztuka potrafi dać do wiwatu.