19 kwietnia 2020, 14:55
Prawidłowe uzbrojenie przynęty jigowej, to kolejny, moim skromnym zdaniem, niezmiernie ważny element, który na łowisku decyduje o sukcesie albo porażce. Wielkość gumki, jak i jej kształt, determinują rozmaite sposoby zbrojenia, dzięki którym guma będzie się w wodzie zachowywać odpowiednio – czyli tak, by skutecznie prowokować ryby do brań. Inaczej zbroi się zwykłego, małego twistera, podczas łowienia okoni, inaczej zbroimy dużego rippera przeznaczonego na szczupaka. Jeszcze inaczej zbroimy wormy, gumowe raki i jaszczurki. Pamiętać także należy, że istnieje wiele rodzajów główek jigowych, różne wielkości haków, na których odlane są główki oraz fakt, ze ciężar główki jest chyba najważniejszym elementem całego jigowego zestawu w kontekście danego łowiska i grubości linki, której używamy. Wielu wędkarzy stosuje rozwiązania „standardowe” - czyli zawsze i wszędzie używa do 7 cm rippera główki o masie np.10 g i długości haka, który wystaje z grzbietu gumki, mniej-więcej w jej połowie. Owszem – jest to jakieś rozwiązanie na niektórych łowiskach, które może przynosić sukcesy. Ale co zrobić, gdy wędkarz łowiący nieopodal ciągnie rybę za rybą, a my nie mamy nawet lekkiego puknięcia. Podpatrzyliśmy, że używa rippera w barwie perłowej z błękitnym grzbietem i czerwonym gardełkiem. Zakładamy takiego samego, prowadzimy przynętę w podobny sposób i dalej nic. Woda ma głębokość około 2m, plecionka – ten sam kolor i grubość. A jednak u nas nic się nie dzieje. Otóż nasz konkurent nad wodą może mieć hak jigowy na nieco krótszym trzonku, albo na odrobinę dłuższym. Dodatkowo poszerza to, lub zwęża amplitudę ruchów jego rippera. Być może waga jego główki jigowej to nie 10 a np. 12 g, co przyspiesza nieco opad, lub 8g, co tenże opad spowalnia. I rybom właśnie takie niuanse w zachowaniu przynęty mogą robić dużą różnicę. Z racji, że problematyka zbrojenia przynęt jigowych jest ogromnie szeroka, proponuję zawęzić temat do zbrojenia przynęt jedynie w główki jigowe o okrągłym kształcie. Zbrojenia w erie-jigi, football-jigi już zostało poruszane z grubsza na łamach portalu, a dokładne omówienie wszystkich wymagałoby napisania bardzo grubej książki. Dlatego do tematów rodzajów główek będę jeszcze powracał w przyszłości, w kolejnych artykułach. Na razie skupmy się na główkach okrągłych.
Twistery
Zacznijmy od początku – prosty twisterek, nadziany na najzwyklejszą-okrągłą główkę jigową, która swym rozmiarem sprawia wrażenie doskonale zestrojonej z gumą całości.
Tą samą gumkę możemy uzbroić w hak niedociążony w przypadku gdy głębokość łowiska, uciąg wody lub po prostu grymaśne ryby tego wymagają.
Możemy także naszego twistera bardziej dociążyć, jeśli zajdzie taka potrzeba.
proszę zwrócić uwagę, że cały czas kładziemy nacisk na najzwyklejsze zbrojenie prostej „gumki” „od głowy.”
Tak uzbrojonym twisterkiem możemy sobie już śmiało jigować w wielu miejscach. Wróćmy jednak do problematyki samego zbrojenia.
Przed nami pozostałe przynęty, które są nieco bardziej skomplikowane niż twister. Tutaj dopiero rozpościera się prawdziwe pole do popisu dla jigowego „zbrojmistrza”
Rippery i kopyta
Celowo pozostawiłem sposoby zbrojenia w główki lżejsze na dłuższych hakach i cięższe na hakach krótszych właśnie w omawianiu ripperków. Rippery i inne gumki rybkokształtne – czyli takie które imitują ryby, to jedna z najważniejszych, największych i najbardziej uniwersalnych przynęt jakie mają sens być stosowane na polskich łowiskach. Wiadomo, ze każdy drapieżnik i paradrapieżnik żywi się małymi rybami, wylęgiem, drobnicą. A więc gumki rybkokształtne mogą być zastosowane na rzece nizinnej, pstrągowym strumyku, zbiorniku zaporowym, porcie, stawie – czyli wszędzie!
W zależności od obciążenia mamy możliwość łowienia nimi w każdej warstwie wody. Możemy łowić tuż pod powierzchnią, gdzie czasami pojawia się wieczorny sandacz, albo wczesnoporanny szczupak, możemy dłubać 5 cm ripperkiem w 4 metrowym dołku, za okoniem – możliwości zastosowania ripperów jest całe mnóstwo, ale jak to zrobimy – zależy wyłącznie od nas. Musimy tylko naszą gumowę rybkę właściwie uzbroić.
Ripper w płytkiej wodzie
Domena łowienia sandaczy i boleni w rzekach. Woda przelewa się przez 50-80 cm wypłycenie, gdzie często stoi drobnica. Co jakiś czas wpada tam stado polujących boleni. Nasze woblery są im doskonale znane, albo zwyczajnie im się nie podobają. W pudełku mamy kilka ripperów o wielkości 8-9 cm, którymi kusiliśmy do tej pory sandacze, obstukując dno na większych głębinach. Wystarczy takiego ripperka uzbroić lżej i już można go poprowadzić z właściwą prędkością po płyciźnie w taki sposób, że nie spada za szybko i nie odbija się głową od dna – ot – uciekająca uklejka, czyli doskonały kąsek dla atakującego Bolesława.
Wariant I
Zbrojenie w główkę np. 4-5 g, która jest „przeznaczona” (w zamyśle producentów/sprzedawców) do przynęt 4-5 cm.
Wariant II
Zbrojenie w główkę 4-5 g, na haku o dłuższym trzonku – stosowane, gdy chcemy nieco zgasić amplitudę przynęty, by machała ona ogonkiem mniej zamaszyście. Przydatne także w sytuacjach, gdy przynęta atakowana jest mniej zdecydowanie od tyłu.
Zbrojenie antyzaczepowe
Takie uzbrojenie ma chronić naszą przynętę od zerwania w łowisku, gdzie takie zagrożenia pojawiają się podczas każdego rzutu. Szczerze mówiąc, to wygrzebałem to gdzieś z amerykańskich opracowań i na chwilę obecną nie stosuję tego typu zabezpieczeń. O ile w USA już od dawien dawna stosowano wormy i inne przynęty wykonane z bardzo miękkich tworzyw, o tyle u nas wielu wędkarzy chce, by przynęty nie ulegały uszkodzeniom, nawet po wielokrotnym kontakcie z rybimi zębami i wielokrotnym przebiciu hakiem. Przynęty wykonane z bardzo miękkiej gumy rzeczywiście w pewnych sytuacjach dają możliwość wykonania skutecznego zacięcia. Ale – zbrojenie to było pomysłem wędkarzy łowiących z łódki, często łowiących w pionie , a przede wszystkim łowiących nieco inne gatunki ryb, niż te które występują u nas. Jeśli zatem łowimy okonie w miejscach, gdzie jedynymi zaczepami jest zielsko, to rzeczywiście pojawia się sens zastosowania takiego zbrojenia. Na dnie kamienistym, podczas łowienia sandaczy – takiego sensu absolutnie nie ma, nawet jeśli dno najeżone jest dużymi kamieniami. Rwać będziemy tyle samo przynęt, zaklinowanych główkami, pomiędzy kamieniami, za to zacięcie „twardoustego” sandacza stanie się niewykonalne wręcz.